Kościół musi zapracować na wiarygodność

(fot. © Mazur/catholicnews.org.uk)

Już za czasów Jezusa słowa traciły na wartości. Szczerość przestawała się opłacać. Prostotę zaczęły zastępować konwenanse i zarozumiałość. Skromność stała się zabiegiem manipulacyjnym, a prawdomówność przegrała z populizmem. I dzieje się tak nadal.

Dzisiaj nie ma już nic "na słowo", bo niewiele ono znaczy. Każdy je inaczej pamięta, inaczej rozumie. Każdy chce, by w jego słowa wierzono, ale często sam nie wierzy nikomu. Nawet sobie.

"Niech mowa wasza będzie tak-tak, nie-nie" (por. Mt 5,37). W tych słowach Jezus nie mówi, że świat jest biało-czarny, że zło należy nazywać złem, a dobro dobrem, że złych trzeba piętnować, a dobrych chwalić. Nie mówi też, że mamy upierać się przy swoich poglądach, nawet jeśli chodzi o poglądy na temat Boga. Jezus mówi tu o wiarygodności człowieka i jego słów, o jego autorytecie.

Już za czasów Jezusa słowa traciły na wartości. Szczerość przestawała się opłacać. Prostotę zaczęły zastępować konwenanse i zarozumiałość. Skromność stała się zabiegiem manipulacyjnym, a prawdomówność przegrała z populizmem. I dzieje się tak nadal. Aby nasze słowa przekonywały, powołujemy się na Boga, papieża, wiadomości telewizyjne, wikipedię, przeczytany ostatnio artykuł w Gazecie Polskiej lub Wyborczej.

DEON.PL POLECA

Jednak to nie słowa i cytowane źródła przekonują, lecz wiarygodność człowieka, który je wypowiada. Czym jest wiarygodność? Czy jeszcze wiemy? Niektórzy znają termin "wiarygodność kredytowa" określający poziom rzetelności klienta co do terminowej spłaty zaciągniętego kredytu. W przypadku kilku moich znajomych to jedyna definicja wiarygodności, jaką z konieczności znają. Proszę nie mylić jej ze "zdolnością kredytową", która jest jedynie kartą wstępu do długoletniego niewolnictwa finansowego. W innych dziedzinach też posługujemy się słowem "wiarygodność", chociażby w określeniu "wiarygodne źródło informacji". Można by zapytać: wiarygodne, czyli jakie? Sprawdzone? Ale przez kogo? Czy aby przez ludzi rzetelnych i uczciwych? Przez naszych, czy przez obcych? Coraz mniej ufamy ludziom, a coraz bardziej szyldom, etykietom, pieczątkom na wielostronicowych umowach. Dzisiaj nie ma już nic "na słowo", bo niewiele ono znaczy, bo każdy je inaczej pamięta, inaczej rozumie.

Człowiek wiarygodny to ktoś godny wiary, kogo można obdarzyć zaufaniem bez legitymowania i lustrowania. Ktoś, komu wierzy się na słowo. Ewangelista Mateusz przywołując dwa proste słowa Jezusa "tak" i "nie" przypomina nam, że warto zawalczyć, o bycie osobą wiarygodną.

Nie wystarczy popularne nazwisko, tytuł naukowy i stanowisko w rządzie, nawet jeśli są trzy w jednym, by uchodzić za osobę wiarygodną. Potrzebne jest świadectwo życia i przede wszystkim wewnętrzna wolność. Człowiek, którym kieruje lęk będzie myślał tylko o sobie, nikomu nie będzie ufał, wszędzie będzie węszył podstęp, a zaufanie można zdobyć jedynie ufając. Czy to zbyt dużo? Może warto odłożyć rozpamiętywanie krzywd i szukanie winnych? Nadszarpnięte zaufanie można naprawić jedynie wspólnie, a nie okładając się szmatami nasączonymi podejrzliwością. O wiarygodność trzeba zawalczyć szczerością i prostotą, mówiąc "tak" każdemu myślącemu nie tylko o sobie i wyrażając stanowcze "nie" dzieleniu ludzi na dobrych i złych, naszych i obcych, prawych i lewych.

Dzisiaj na wiarygodność musi zapracować również Kościół, który nie zawsze pamięta, że nie ma tożsamości bez wiarygodności. Kościół założył Jezus dla człowieka, a nie dla Boga i dopóki ludzie Kościoła będą żyli dla ludzi, a nie dla idei i religijnych obrzędów, dopóki będą mówili "tak" Chrystusowi realnie obecnemu w ubogim i cierpiącym człowieku, dopóty będziemy mogli dziękować Bogu za świętych wolontariuszy i wolontariuszki, za pełne poświęcenia siostry i cieszących się powszechnym zaufaniem braci.

Nie ma tylko jednej właściwej drogi w Kościele. Jest tyle dróg ilu jest ludzi. A mimo to potrzebujemy żywych osób, którym każdy mógłby zaufać, osób słabych jak każdy z nas, lecz wiarygodnych. Warto zawalczyć o wiarygodność w Kościele i w kraju, a przynajmniej modlić się o mężów zaufania, którym by wszyscy ufali. Bardzo nam dzisiaj tego potrzeba. Nie tylko mnie.

Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół musi zapracować na wiarygodność
Komentarze (13)
AZ
Andrzej Zduńczyk
17 lutego 2017, 15:52
Wiarygodność Kościoła to słynne "blogosławieństwo" biskupa Głodzia: spie.....laj. Czy ten "następca apostołów" choć rzekł przepraszam za zgorszenie maluczkich(i nie tylko).A może napił się kielicha? Wiec jaka mowa o wiarygodności???
MR
Maciej Roszkowski
16 lutego 2017, 20:08
      Trudno się nie zgodzić z poglądami Autora na istotę wiarygodności, stosunek do innych etc. To wiemy chyba wszyscy.   Czy Autor zdaje sobie sprawę z zamieszania jakie wprowadzili nasi Pasterze przy okazji synodu i Amoris Laetitia w kwestii Eucharystii dla par niesakramentalnych. Wiarygodność Kościoła  czyli nas wszystkich zależy od przestrzegania tego ewangelicznego tak- tak...I powtórzę po raz nie wiem już który, bo nie doczekałem się odpowiedzi od Autorów Deonowych, Ks. Bonieckiego do którego pisałem i kilku jeszcze innych osób, które są po to by nas oświecić. "kto pojął rozwiedzioną cudzołoży". Kropka.  Co z tym szanowny Autorze, Autorzy, Pasterze i Arcypasterze. Czy słyszycie chrzęst soli deptanej stopami niewiernych?
Oriana Bianka
15 lutego 2017, 19:12
"Kościół założył Jezus dla człowieka, a nie dla Boga." Boga mamy szukać właśnie w innym człowieku i mieć zaufanie do Boga, że nam w tym pomoże. Wiara w Boga nie może się przejawiać tylko w uczestnictwie w religijnych obrzędach, błędem jest myślenie, że w ten sposób można zaskarbić sobie przychylność Boga, to byłby cel egoistyczny i myślenie magiczne. Starać się mamy o przemianę nas samych, tylko zmieniając siebie możemy zmienić świat na lepszy, poczynając od najbliższego otoczenia, od ludzi, którzy są najbliżej nas. "Niech mowa wasza będzie tak-tak, nie-nie" , aby świadczyła o szczerości i wiarygodności, bez podziału na ludzi złych i dobrych, naszych i obcych.  Dzięki za mądry artykuł!
Zbigniew Ściubak
15 lutego 2017, 06:12
Artykuł na pięć gwiazdek. Wywoła i wywołuje wiele jazgotliwych, pełnych agresji wypowiedzi. Te wypowiedzi są zgłaszane z pozycji "obrony kościoła". Kościół nauczył swoich ludzi, że liczy się DOKTRYNA. Ludzie w to uwierzyli i teraz zbieramy owoce, czyli pełne pogardy i nienawiści zachowania jakoby w obronie chrześcijaństwa, religii, Kościoła. Tak księże. Masz rację.  Ale jeszcze rację nie tutaj. Tutaj Kościół jeszcze nie potrzebuje wiarygodności. Jeszcze nie teraz. Na świecie ją stracił, bo był elementem kostrukcji władzy, to jest sojuszu tronu z ołtarzem. Ta konstrukcja nie była taka zła, ale wszystko zeszło na manowce, bo podstawowy jej warunek - sojusz z najuboższymi, przestał miejscami obowiązywać. To o czym ksiądz pisze to powrót do korzeni. To głoszenie, że liczy się TO co jest między ludźmi. TO jaki jestem wobec drugiego człowieka. I za to, ksiądz zostanie opluty, bo ci, co pluciem się zajmują nie mogą się zgodzić z takim przesłaniem.
P
Piotr ~
15 lutego 2017, 12:48
Kościół nauczył swoich ludzi, że liczy się DOKTRYNA. Ludzie w to uwierzyli i teraz zbieramy owoce, czyli pełne pogardy i nienawiści zachowania jakoby w obronie chrześcijaństwa, religii, Kościoła. ... To o czym ksiądz pisze to powrót do korzeni. To głoszenie, że liczy się TO co jest między ludźmi. TO jaki jestem wobec drugiego człowieka. I za to, ksiądz zostanie opluty, bo ci, co pluciem się zajmują nie mogą się zgodzić z takim przesłaniem. Celna diagnoza, ale niestety smutna.
Andrzej Ak
13 lutego 2017, 21:21
Powtarzanie słów w Aramejskim stanowiło akcentowanie wypowiedzi. Czyli mowa TAK TAK, oznacza np że jesteśmy ZA z całym wewnętrznym przekonaniem. Tutaj nie ma miejsca na coś takiego: "jestem za, a nawet przeciw" bo to było by herezją wiary w Chrystusa. Niestety my ludzie nie pojmując i nie dostrzegając głębi sensu XI Przykazań lub słów Jezusa, jakże często błądzimy raz mówiąc TAK, a innym razem TAK ale... I właśnie przed tym przestrzegał Jezus, aby nasza mowa była zawsze do końca zgodna z Jego naukami. Jakże trudne są te nauki do wdrożenia do własnego życia wiedzą to ci co się odważyli przyjąć Boga do swojego serca i żyć wedle tych nauk. A najgorzej mają ci co się chcą światu przypodobać (by nie stać się jego wrogiem) i zarazem próbują służyć Chrystusowi. Tacy dla świata wcześniej czy później staną się pośmiewiskiem, a Jezusowi przyniosą tylko wstyd, bo tak się nie da służyć dwóm „bogom”. Trzeba akceptować wolę Jezusa w całości, a nie tylko fragmentarycznie odczytywać zdania z Pism Świętych, budując własny obraz Boga nierzadko sprzeczny z Jego prawdziwym Obliczem. Wiarygodność jest więc kontynuacją nauk Pana Jezusa spisanych na kartach Pism Świętych pośród ludzi wierzących, a nawet tych którzy o Chrystusie wiedzą niewiele lub wcale. Paradoksalnie Pierwszy Kościół Apostolski dynamicznie rozrastał się mimo wielu prześladowań ze strony licznych przeciwników Chrześcijaństwa, a to za przyczyną posługi Ducha Świętego. Dzisiaj jakże wielu ludzi odchodzi od Kościoła Powszechnego z powodu jakby niedoboru tego Ducha Świętego pośród zgromadzonych na Mszach Świętych. Działanie Ducha Świętego ograniczyliśmy jedynie do posługi raptem przy kilku sakramentach i na tym koniec. A w Pierwszym Kościele Apostolskim tak wcale nie było. Święty Paweł nawoływał w 1 Liście do Tesaloniczan...Ducha nie gaście” i chodziło Mu o naszego Ducha jako dar Ducha Świętego dla nas.
14 lutego 2017, 10:21
Widzę,że zainfekowała Cię romantyka pierwotności. Uważaj bo to znamię herezji. Ludzie odchodzą z Kościoła nie z powodu braku Ducha Świętego,tylko dlatego,że im tak wygodnie.
P
Piotr ~
15 lutego 2017, 12:32
Bo im tak wygodnie? Co jest wygodnie, nie pójść do kościoła, nie przestrzegać przykazań? Jeżeli ktoś w takich kategoriach rozumuje, to znaczy, że on jeszcze nie doświadczył Boga Żywego w swoim życiu i to jest powodem jego odejścia. Ludzie nie odchodzą z Kościoła bo im tak wygodnie, tylko dlatego między innymi, że nie znajdują w Kościele (czyli nas katolikach) Miłości, którą głosił Jezus i autentycznego życia tą Miłością, życia z Bogiem. Jeżeli komuś wiara zostanie przekazana jako rozumowe przyjęcie prawd podanych przez Kościół, a nikt mu nie pokaże Boga to nie ma się co dziwić, że on odejdzie z Kościoła.
13 lutego 2017, 17:55
Słusznie prawisz Księże, jak jednak obecne kościelne instytucje mają zasłużyć na wiarygodność, skoro 40 lat temu wszyscy przyjmowali komunię św. na klęcząco, bo tak było godnie, a obecnie zdecydowana większość przyjmuje na stojąco? Skoro rok temu rozwiedziony żyjący w ponownym związku nie mógł przystąpić do komunii, a teraz już może (pod pewnymi warunkami oczywiście i wyjątkowo, ale komunia w postawie stojącej także kiedyś była wyjątkiem, a stała się szybko zasadą). 
P
Piotr ~
15 lutego 2017, 12:39
Pomylił się Panu kościół z Kościołem. To nie kościelne istytucje maja zasłuzyć na wiarygodność ale Kościół, czyli również ja i Pan. Koścół zasłuzy na wiarygodność, kiedy postawi na pierwszym miejscu Boga a nie prawo (oczywiście to nie jedyny warunek). 
FF
Franciszek2 Franciszek2
13 lutego 2017, 15:38
Jeśli słowa utraciły swój parytet złota, to jak może ojciec definiować "wewnętrzną wolność" ? "Wiarygodny" odnosi się do prawdy, która ojca zdaniem nie jest czarno biała, a przynajmniej nie powinna być definowana tak jak rozumiał to bezpośredni uczeń Chrystusa. Już to wystawia na szwank wiarygodność piszącego . Zreszta gdyby pójść takim tokiem myślenia to prawdziwą "wewnętrzną wolność" pozbawioną opresji słów propagowali hippisi. i też powoływali się na Jezusa, pewnie z racji długich włosów. Ale czy to ma jakieś znaczenie ? Na pewno nie żyli dla religijnych obrzędów, czyż nie ?   
13 lutego 2017, 15:30
Ks.Żmudziński ,dziecko posoborowej niszczącej ideologii,popełnił właśnie artykuł o tym jak odebrać Kościołowi wiarygodność. Dokonał on bowiem podziału na Kościół zły i dobry - przywiązany do liturgii i przywiązany do człowieka. Pomijam już to,iż podział ów w rzeczywistości nie istnieje oraz to,iż mamy w Kościele wielu społecznych aktywistów, którzy swą radosną twórczość uprawiają na polu liturgicznym niszcząc samo serce Kościoła. Wiarygodność Kościoła niszczona jest poprzez propagowanie ideolgii zmiany ,dziecka katolickich aktywistów i rewolucyjnych drani, czyniącej z Kościoła wygodne narzędzie do forsowania prywatnych pomysłów nadambitnych teologów,którzy już dawno przestali być katolikami.   
P
Piotr ~
15 lutego 2017, 12:43
"którzy swą radosną twórczość uprawiają na polu liturgicznym niszcząc samo serce Kościoła." Sercem Kościoła nie jest ryt, jest nim Jezus.