Kościół nie był przygotowany na taką sytuację

fot. Depositphotos

Gwałtowna laicyzacja Polaków nie rozpoczęła się wcale wraz z nadejściem pandemii lecz na długo przed nią. Kiedy spojrzeć na proponowane przez ekspertów propozycje wyjścia z obecnej sytuacji, nie sposób zauważyć, że troszeczkę trącą one myszką.

Nuda, zmęczenie, strach, wypalenie, uzależnienia, brak inicjatyw - takie skutki pandemii obserwowane są obecnie w Kościele. To diagnoza "Kościoła po pandemii" ks. prof. Zbigniewa Formelli z Uniwersytetu "Salesiana" w Rzymie przedstawiona na zebraniu plenarnym Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich, które w tych dniach odbywało się w Dębowcu k. Jasła. Podczas spotkania - jak głosi wydany po nim komunikat - zakonnicy mieli także okazję zapoznać się z wynikami badań socjologa, prof. Krzysztofa Kosełły z UW. Na podstawie badań naukowiec mówił o czynnikach, które obecnie wpływają na wiarę Polaków. Wśród nich wyliczył: sekularyzację, Internet (życie przed ekranem), spadek zaufania wobec instytucji religijnych, przemiany w życiu rodzinnym. Zauważył także, iż od 2019 roku obserwowana jest gwałtowna i nienotowana wcześniej zmiana postaw i zachowań religijnych Polaków, szczególnie najmłodszego pokolenia. A najbardziej niepokojącym zjawiskiem jest narastający stopień niewiary u ludzi młodych (a szczególnie młodych kobiet) urodzonych w latach 1997 r. i następnych. Jego zdaniem Kościół musi na nowo podjąć próbę przyciągania młodych poprzez rówieśnicze środowisko wiary, jak chociażby przez organizowanie spotkań młodzieży.

Z kolei ks. Formella uważa, że dla przezwyciężenia skutków pandemii powinny być w Kościele wprowadzane różnego rodzaju środki formacyjne: dialog, rozmowa, dzielenie się, wsłuchiwanie się, bycie uważnym na zachowania innych, wspólne inicjatywy, pobieranie informacji z właściwych źródeł, weryfikacja wspólnotowa, posiadanie konkretnych zajęć.

Zaproszony na to spotkanie ks. Henryk Zieliński - szef tygodnika "Idziemy" - podkreślał zaś, że w dobie gwałtownej laicyzacji konieczne są m.in. "przywrócenie tożsamości kapłańskiej i zakonnej; przywrócenie godności rodzinie i małżeństwu; dbanie nie o liczbę zakonników, ale o ich jakość; wyraźne, wręcz heroiczne dawanie świadectwa życia wg rad ewangelicznych; wyjście do ludzi w pokorze i uniżeniu; bycie dyspozycyjnym i otwartym; unikanie działań pozorowanych; wykorzystanie dynamizmu mężczyzn; nie legitymizowanie wątpliwych autorytetów; dobre celebrowanie sakramentów i sakramentaliów; obecność na cyfrowym kontynencie; krzewienie zdrowej pobożności maryjnej; czy prowadzenie pielgrzymek i miejsc pielgrzymkowych".

Diagnozy całkiem słuszne - sęk w tym, że wcale nie nowe. Gwałtowna laicyzacja Polaków nie rozpoczęła się wcale wraz z nadejściem pandemii lecz na długo przed nią. Wystarczy spojrzeć na publikowane przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego statystyki dotyczące praktyk religijnych Polaków, które od lat pokazują, że coraz mniejsza liczba zobowiązanych uczestniczy w niedzielnych Eucharystiach. Wystarczy zerknąć na statystyki dotyczące powołań, w których wyraźne spadki obserwowane są od roku 2006. Wystarczy wreszcie zerknąć na statystyki ruchu pielgrzymkowego w poszczególnych polskich sanktuariach - gołym okiem będzie widać, że liczba pielgrzymów z roku na rok jest coraz mniejsza. Na koniec zaś warto zerknąć na liczbę uczniów, którzy nie uczestniczą w lekcjach religii. Wypisywanie się z katechezy nie jest już domeną wyłącznie dużych miast, ale przechodzi także do niewielkich miasteczek, czy większych wsi.

Nie są to procesy, które zaczęła pandemia. Ona je pogłębiła. O czym to świadczy? Ano o tym, że Kościół w żaden sposób nie był przygotowany na taką sytuację. Duszpasterstwo szło sobie siłą rozpędu, bazując na metodach wypracowanych jeszcze w latach 80. i 90. poprzedniego stulecia. W tamtych czasach masowe spotkania młodzieży odnosiły swój skutek, ale wraz z pojawieniem się Internetu, mediów społecznościowych, itp. Kościół zaczął ludzi młodych tracić. Niby próbował dostosować się do nowych czasów, ale w żaden sposób nie udało mu się na masową skalę podbić społeczeństwa.

Kiedy spojrzeć na proponowane przez ekspertów propozycje wyjścia z obecnej sytuacji, nie sposób zauważyć, że troszeczkę trącą one myszką. "Krzewienie zdrowej pobożności maryjnej" to pieśń przeszłości. Duże celebracje liturgiczne - jak choćby doroczne procesje z Wawelu na Skałkę - też nie przyciągają tłumów. Spotkania młodzieży? Zerknijmy na Lednicę czy dni młodzieży w diecezjach... Kościół - jego hierarchia, duszpasterze i sami wierni - muszą dziś szukać nowych metod. Owszem, czerpać z tradycji, ale budować nowe. Konieczne jest wyjście ze starych kolein i odnalezienie nowych dróg.

To może zadziać się tylko we wspólnym dialogu. Spotkania w ramach Synodu o synodalności trochę już przygasły - trzeba bowiem stworzyć już jakieś ogólne podsumowanie - ale nie warto ich wygaszać. One powinny trwać. Dialog Kościoła z wiernymi, szukanie nowych dróg, nowych metod jest koniecznością, od której uciekać nie można.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół nie był przygotowany na taką sytuację
Komentarze (18)
MN
~Może nie?
15 maja 2022, 07:38
"Dialog Kościoła z wiernymi", czyli wierni to nie Kościół? W sumie racja, słyszę o sobie jako o części Kościoła tylko wtedy gdy klerowi to się opłaca: gdy trzeba się wiernymi "zasłonić" przed krytyką lubgdy trzeba ponieść konsekwencje decyzji kleru, bo gdy decyzję są podejmowane to wierni mają tylko pokornie słuchać i się dostosować, no i oczywiście finansować.
DA
~Darth Artorius
15 maja 2022, 06:55
Może jednak jest coś w tym, że są środowiska, którym zależy aby Kościół podupadł. Ogół śmieje się z tego ale tzw. ogół zwykle nie jest za mądry. Od dawna trwa w Polsce umniejszanie roli Kościoła, spychanie go na margines, natrętne "promowanie" wszelkich błędów (podczas gdy inne środowiska są "święte"), wpajanie młodzieży, że Kościół jest be a księża źli, pazerni i tylko czyhają na dzieci. Z drugiej strony natrętna promocja LGBT, wolności w której wszystko wolno, stawianie na piedestale przyrody, środowiska, ziemi jak jakiejś bogini a nie zwykłej przyrody, która służy człowiekowi. I jak tu nie wietrzyć spisku ?
HW
~Hanna Wielkopolanka
15 maja 2022, 03:50
"Niby próbował dostosować się do nowych czasów, ale w żaden sposób nie udało mu się na masową skalę podbić społeczeństwa." Chciałabym zapytać Pana Redaktora, czy aby na pewno rolą Kościoła jest podbijanie (podbój) kogokolwiek. I dlaczego. A poza tym czy Kosiołowi ma chodzić o jakakolwiek masową skalę? I dlaczego?
MF
~Mały Fiat
15 maja 2022, 02:01
Kościół się kończy - to wszystko
KM
~Karolina Mika
14 maja 2022, 21:36
Zabawne jak winy za sekularyzacje duchowieństwo szuka w laikacie a nie w swojej postawie. Popatrzmy wiec...skandale, zycie księży i zakonników ponad przeciętna, przepych, podwójna moralność, dwor wielu Bikupow, nudne moralizujące kazania i...zdzieranie kasy za pogrzeby, śluby, chrzty. Tak w wiekszosciPolacy widza Kościelnych urzędników czyli duszpasterzy. Pasterze powinni uderzyć sie we wlasne puerdi. Wola jednak bic w piersi owiec. Nawet na deon jest cenzura. W imię "doba Koscioła". Ale dobro jest tylko jedno-jest nim prawda. Nikt tego juz nie zatrzyma. Może Bóg chce takiego oczyszczenia ze struktur, dóbr, dworów biskupich....
AS
~Antoni Szwed
14 maja 2022, 10:06
Kościół założony przez Jezusa Chrystusa nie jest klubem towarzyskim, nie jest ludzką inicjatywą, w której wszyscy mają czuć się komfortowo i na luzie. Kościół nie jest własnością ani duchownych ani świeckich, jest własnością Boga. Jeśli dziś niektóre kościoły świecą pustkami, to dlatego, że tam już nie ma Boga. Odrzucono oddawanie Mu Czci, odrzucono staranne odprawianie liturgii, trwanie na modlitwie, nabożeństwa, TAKŻE MARYJNE. One wcale nie "trącą myszką" jak chce Krzyżak. Tam, gdzie jest żywy Bóg, NIE MA NUDY; nuda jest tam, gdzie są tylko ludzie, którzy przelewają z próżnego w puste. Żyją oni hasłem (samym tylko hasłem): wymyślmy coś, coś, czego jeszcze nie było, może to zadziała. Może jakimś chwytem marketingowym ściągniemy do kościołów trochę młodych ludzi. Nikogo nie ściągną. Im bardziej będą naśladować świeckie praktyki, tym bardziej będą frustrować siebie i innych. Kościół może ożywić TYLKO BÓG i to do Niego trzeba się zwrócić o pomoc, a nie do kościelnych marketingowców.
JP
~Jacek Pieniążek
15 maja 2022, 08:27
Słusznie, ale należy pamiętać, że wszelkie formy kultu są metodą przekazu Dobrej Nowiny oraz sposobem obcowania z Bogiem. Jeśli ludzie odchodzą (a może raczej nie docierają do Kościoła) to znaczy, że albo Dobra nowina nie dotarła do nich albo ją odrzucili. Wieszczenie kryzysu Kościoła na podstawie spadających wskaźników może być intelektualnie uzasadnione ale Kościół od założenia jest w kryzysie. Nawracanie grzeszących, przekonywanie, że grzech jest szkodliwy, pokazywanie Boga konfrontuje się z innymi sposobami życia. Oczywiście nad przekazem warto pracować, ale to prawdziwa wiara jest tym przekazem. Apostołowie zaczęli odważnie głosić dopiero wtedy kiedy zostali umocnieni zesłaniem Ducha Świętego, kiedy w pełni zrozumieli przekaz Jezusa.
KP
~katolik przedsoborowy
15 maja 2022, 11:01
Niestety korporacja kościelna nie ma już pomysłu na siebie i musi się rozpaść, tu nie ma miejsca na Boga , Jezusa , ducha swietego brak już wiary a destrukcja następuje już samoczynie
AS
Augustyn Szczawiński
15 maja 2022, 11:15
W punkt.
KP
~katolik pomniejszego płazu
13 maja 2022, 21:31
bardzo mnie ciekawi opinia pana redaktora na temat propozycji ks. Zielińskiego z nastawieniem na "dobre sprawowanie sakramentów i sakramentaliów". ta propozycja też trąci myszką? czy zamias szybkiej jej implementacji trzeba trochę najpierw podialogować?
JL
~Jan Lotowski
13 maja 2022, 17:18
To, że Kościół nie może przejść koło tego zjawiska obojętnie (na zasadzie, że sprawujemy sakramenty i to wystarczy komu się nie podoba to jego problem i pójdzie do piekła) to chyba jasne dla każdego kto widzi dramat ludzi młodych żyjących bez Boga. W odpowiedziach co robić nie zauważyłem nigdzie słowa Jezus. A to właśnie wychodzenie z Jego Ewangelią i ogłaszanie jej młodzieży wśród znaków i cudów wydaje się mi jedyną drogą. Czy to robimy? Czy zmuszamy raczej młodzież od małego do wkuwania katechezy, której nigdy nie poprzedziła ewangelizacja? Być może u Was jest inaczej, ale ja mam takie wrażenie. Pozdrawiam i chwała Panu!
AS
Augustyn Szczawiński
15 maja 2022, 11:19
No właśnie! Dramat przenudnej katechizacji, zamiast ewangelizacji. Ale tego 'góra' nie potrafi zrozumieć. Kiedyś próbowałem zadziałać w sprawie dramatycznego poziomu podręczników "do religii". Odpowiedzialny duchowny zbył mnie stwierdzeniem, że podręczniki zatwierdzane są przez księży z tytułami profesorskimi.
SL
Sebastian Lindner
13 maja 2022, 16:56
Gdybym miał coś doradzić instytucjonalnemu Kościołowi, to bym sugerował trochę coś innego, niż Autor. 1) zamiast się skupiać na tym, że ludzie sobie poszli, skupić się na sensownej odpowiedzi na współczesne czasy. 2) sprzedać, co się da i rozdać pieniądze 3) otworzyć na oścież archiwa i zaprosić prokuraturę 4) rozeznać kilka obecnie gorących problemów teologicznych, podjąć jakąś decyzję, ogłosić ją i się jej trzymać. Tu bym wymienił zagadnienia takie, jak: czy Bóg woli Stefana od Ahmeda? Czy granice między państwami są Mu miłe? Czy Matka Boża jest współodkupicielką i jedyną pośredniczką? 5) zrezygnować z nauczania o moralności (gdzie się straciło wiarygodność), mówić tylko o Jezusie, licząc na to, że reszta sama się wydarzy
JK
~Jan Kocoń
13 maja 2022, 14:14
Utarło się takie dziwne przekonanie, że Kościół musi mieć receptę na każdy kryzys, że od razu musi mieć plan naprawczy, który zdziała cuda i zahamuje rozlewanie się kryzysu. Kościół uczciwie mówi: nie mamy żadnego planu awaryjnego, nie mamy żadnego panaceum na ateizację społeczeństwa. I nie musimy mieć. Kościół ma żyć Ewangelią, ma głosić zbawienie które jest w Jezusie, ma wielbić Boga i starć się uświęcać swych wiernych. Nie obchodzi go, czy będzie potrzebny współczesnemu światu, czy będzie niepotrzebny, czy będzie uznawany czy wzgardzony. Jest obojętny na pochwały i nieczuły na obelgi.
AS
~Aneta S.
13 maja 2022, 15:38
""Kościół musi na nowo podjąć próbę przyciągania młodych poprzez rówieśnicze środowisko wiary, jak chociażby przez organizowanie spotkań młodzieży "". Cytat z artykulu. Kosciol MUSI. Chcialabym przeczytac oficjalna wypowiedz Kosciola, ze Kosciol NIE MUSI przejmowac sie laicyzacją spoleczenstw. Prosze o namiary linkowe. Z tego artykulu wynika, ze Kosciol powinien cos z tym zrobic, tylko stosuje niewlasciwe metody. Tylko dlaczego powinien albo dlaczego musi? Jak nic nie zrobi to, wtedy bedzie prawdopodobnie biedniejszy, ludzie beda popelniali wiecej przestepstw? Ktos zna odpowiedz?
MB
Marcin Baran
13 maja 2022, 09:13
Czekam na artykuł na temat tych nowych propozycji. Tylko proszę nie pisać, że duszpasterstwo ma się przenieść na tiktoka ;-)
KM
~Karolina Mika
14 maja 2022, 21:39
Nie ma innej metody jak świadectwo życia....i tu jest piespogrzebany. Bo z tym u naszych duszpasterzy bywa różnie.
AA
~Anna August
13 maja 2022, 08:42
Myślę, że każdy i każda z nas z osobna ma w tym swój udział: czy nastąpi większa laicyzacja, czy większe zainteresowanie nauką Jezusa / chodzeniem do kościoła, zależy bardzo od naszych postaw w codziennym życiu, nawet w najmniejszych sprawach. Pokazując chrześcijańską postawę możemy przyciągnąć ludzi do wiary, dając złe świadectwa - odciągnąć, bo będą oni kojarzyli złe zachowania z Kościołem i nie będą chcieli do takiego Kościoła należeć. Wydaje mi się, że ogólnie ludziom potrzeba więcej szacunku do innych, szczególnie tych bardzo różniących się poglądami czy stylem życia,wrażliwości na krzywdę bliźnich i chęci niesienia pomocy, wyjścia ze swojego wygodnego egoizmu, ogólnie więcej miłości bliźniego nam potrzeba... Długo by pisać, o wszystkim mówił Jezus.