Dobre przykłady pociągają. Skromność – tak, ale bez przesady

Dobre przykłady pociągają. Skromność – tak, ale bez przesady
Tylko w ostatnim czasie Caritas dostarczyła do Lwowa prawie 200 tys. paczek z najpotrzebniejszymi rzeczami (fot. Caritas/Facebook)

Dlaczego tak wielu ankietowanych Polaków nie dostrzega pomocy udzielanej przez Kościół ofiarom wojny na Ukrainie? Czy to efekt sekularyzacji i celowego negowania tej pomocy, czy raczej szwankuje przekaz i komunikacja na ten temat? Nie chodzi o to, żeby tymi działaniami się przechwalać, ale Kościół musi nauczyć się mówić o tym, co dobrego robi.

Po wybuchu wojny na Ukrainie Polacy ruszyli ze zmasowaną pomocą dla uciekających przed wojną. Na granicę polsko-ukraińską ciągnęły samochody po uciekinierów, ludzie otworzyli swoje domy i serca. Do akcji pomocowej ruszyły także różnego rodzaju instytucje. Organizacje pozarządowe, samorządy, strażacy z Ochotniczych Straży Pożarnych, włączył się także Kościół. Caritas, Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy KEP, zakony, wspólnoty, itd. Nie ma w Polsce bodaj żadnej parafii, która by się w tę pomoc w jakiejś formie nie włączyła. W jednych organizowano zbiórki pieniędzy, w innych darów rzeczowych, jeszcze inne udostępniły uchodźcom wolne pomieszczenia. Formy tej pomocy można by bardzo długo wymieniać.

DEON.PL POLECA

Z wielkim zdziwieniem odebrałem zatem sondaż IBRiS, który w tych dniach publikowała „Rzeczpospolita”. Z badania wynika bowiem, że aż 43 proc. respondentów nie zauważyła jakiejkolwiek aktywności Kościoła po wybuchu wojny... Jakie są tego przyczyny? Czy to, że pomoc od strony Kościoła popłynęła i wciąż płynie przysłoniło nam przekonanie, że to my sami oddolnie wszystko zorganizowaliśmy? A może rację mają ci, którzy twierdzą, że badanie pokazuje dziejący się obok nas proces sekularyzacji – wszak osoby, które co niedzielę chodzą na mszę musiały słyszeć o tym, że Kościół pomaga? A może to kwestia tego, że Kościół – nie od dziś – ma problemy z komunikacją i nie umie w odpowiedni sposób sprzedać swojego zaangażowania?

Dzień po publikacji badania na łamach „Rz” Katolicka Agencja Informacyjna zorganizowała konferencję na temat pomocy Kościoła. Z danych zebranych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego oraz Caritas Polska wynika, że parafie katolickie i grekokatolickie zebrały i przekazały uchodźcom z Ukrainy przebywającym na terytorium Polski pomoc finansową i rzeczową o wartości co najmniej 209 mln zł, męskie zakony – 29 mln zł, a zgromadzenia żeńskie – 4,3 mln zł. Wartość wsparcia udzielonego za pośrednictwem Caritas Polska i Caritas diecezjalnych to 241,3 mln zł. Sporo.

Komentując te dane rzecznik KEP, ks. Leszek Gęsiak, stwierdził, że zadaniem Kościoła nie jest rozpowiadanie o tym, co robi. – Pomagamy, bo taka jest nasza misja. Zawsze pomagaliśmy, pomagamy i będziemy pomagać wszystkimi możliwymi środkami, które są dostępne – podkreślił ks. Gęsiak.

Trudno się z tym ostatnim stwierdzeniem nie zgodzić, bo pomoc jest wpisana w misję Kościoła. Trudniej przychodzi zgodzić się z tym, że nie trzeba tego rozpowiadać. Co prawda Jezus – o czym czytamy u św. Matusza – mówił, że gdy dajemy „niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu”, ale czasy radykalnie się zmieniły. Dziś chyba trzeba jednak mówić głośno o tym, co się robi. W mediach oczywiście lepiej przebije się informacja o tym, że w klasztorze pobiło się dwóch księży (była taka informacja w głównym programie informacyjnym pewnej komercyjnej stacji w dniu publikacji przez KAI raportu o pomocy) aniżeli ta, że tysiące innych duchownych włączyło się w akcje pomocy dla Ukrainy. Trzeba się zatem pewnymi działaniami chwalić, może nie w sposób nachalny, ale jednak trzeba. To też jest sposób na dotarcie do tych, którzy stoją gdzieś obok. To sposób na pokazanie innym, że nie stoimy z założonymi rękoma, ale działamy. Dobre przykłady pociągają. Skromność – tak, ale bez przesady.

Weszliśmy w czas Triduum Paschalnego, po którym nastąpi Zmartwychwstanie. To już trzecie z rzędu święta, które są inne aniżeli te pięć czy dziesięć lat temu. Wielkanoc 2020 była w absolutnej ciszy, zamknięte Kościoły, małe grona rodzinne. Rok temu podobnie. Teraz  zmartwychwstanie Chrystusa odbywa się w cieniu wojny. Chyba nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że przez te doświadczenia Bóg chce nam coś pokazać. Co? Nie wiem. Próbuję to jakoś po swojemu poskładać. Być może chce zwrócić naszą uwagę na to, że po nocy przychodzi dzień, że życie ostatecznie pokonuje śmierć, dobro zwycięża zło? Może chce nas pobudzić do czynienia dobra – wszak i w pandemii, i teraz w czasie wojny jakoś obudziły się w nas pokłady dobra? To o tym mówmy – jako Kościół, wspólnota wszystkich ochrzczonych mówmy i nie czekajmy na to aż wywołają nas do odpowiedzi.

 

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
bp Piotr Jarecki, Tomasz Krzyżak

Czy Polska jest ziemią bez proroków?

Odważna, szczera i poruszająca rozmowa dziennikarza „Rzeczpospolitej” Tomasza Krzyżaka z biskupem Piotrem Jareckim. Nie tylko o polityce i relacjach państwo–Kościół, ale też o niespełnionych ambicjach, samotności i problemach księży.

...

Skomentuj artykuł

Dobre przykłady pociągają. Skromność – tak, ale bez przesady
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.