Kościół w Polsce mądrzejszy od Franciszka?

Kościół w Polsce mądrzejszy od Franciszka?
Marcin Makowski

Papież mówi: "Wychodźmy z Ewangelią do każdego", a my na to: "Jasne, ale...". Wzywa do "nawracania na peryferiach egzystencji" - "Tylko ostrożnie" dodajemy. I idzie to tak daleko, że podczas tłumaczenia adhortacji, ktoś życzliwie "cenzuruje" papieża mówiącego o wiernych, czasem mądrzejszych od biskupów. Zupełnie jakbyśmy chcieli urządzić Kościół po swojemu i mieli lepszą, regionalną wersję Ewangelii.

Co jest dzisiaj najważniejszym zadaniem Kościoła, a troska o jaki cel powinna spędzać sen z naszych powiek? - pyta Franciszek w adhortacji Evangelii Gaudium. Gdyby odpowiedzieć na to pytanie jedynie w kontekście "polskiego podwórka", sprawy wyglądałaby jasno: gender, in vitro, antykoncepcja, aborcja, homoseksualizm oraz niechęć do władzy, którą uważamy za obcą.

I tak niezmiennie od kilkunastu ładnych lat. Najpierw w przeświadczeniu o własnej sile po upadku komunizmu, później w upojeniu podczas pontyfikatu Jana Pawła II.

Wielkość papieża, zamiast pobudzać nas do działania, usypiała czujność. Imperatyw nieustannej ewangelizacji i osobistego świadectwa, zastąpiliśmy świadectwem Jana Pawła II. On był za nas święty, on przyjmował cierpienie, on był ambasadorem naszej wiary.

DEON.PL POLECA

Z czasem, gdy zabrakło Karola Wojtyły, na jego miejsce przyszły pokraczne pomniki, a z bezkompromisowego wizjonera zrobiliśmy sympatycznego dziadka; papieża-polaka. Pozytywny i twórczy impuls po Soborze niepostrzeżenie ustępował miejsca dyskursowi będącemu w kontrze do świata, Kościół miłujący - Kościołowi wojującemu. Być może ktoś powie, że to za łatwe, że niepotrzebnie uogólniam.

Trudno jednak zamykać oczy na to, co dzieje się w katolickich mediach i w naszych kościołach. Trudno nie słyszeć kolejnych "lapsusów językowych" a może jeszcze trudniej - nudnych kazań. Niestety, być w opozycji jest zawsze bezpieczniej niż wyruszyć na misje, a stać na granicy rozsądniej, niż ją przekroczyć. I właśnie o tym niewygodnym fakcie przypomina w swojej adhortacji Franciszek.

Pisze on wprost: "Są chrześcijanie, którzy wydają się przyjmować klimat Wielkiego Postu bez Wielkanocy". Czy przynajmniej częściowo, słowa te nie są kierowane do nas wszystkich? Istnieje w Kościele silna pokusa, aby przed grzechem bronić się wykluczeniem i piętnowaniem. Aby tworzyć schematy, które następnie przed powtarzanie dostępują rangi uświęconej i statycznej tradycji. "Wychodzić z Ewangelią do każdego" - oczywiście, ale nie do homoseksualistów. "Nawracać na peryferiach egzystencji" - tak, ale ostrożnie. "Zrywać z wygodami tego świata i docenić ubóstwo" - pełna zgoda, ale 300 tys. za samochód dla biskupa to przecież normalna rzecz.

I tak w kółko. Papież swoje, my swoje. Wychodzi odważna adhortacja - a zaraz po niej mniej odważne polskie tłumaczenie, które następnie znika ze strony Watykanu. Zupełnie jakbyśmy chcieli urządzić Kościół po swojemu i mieli lepszą, regionalną wersję Ewangelii. Tymczasem zapominamy, że "Jezus Chrystus może rozbić uciążliwe schematy, w których zamierzamy Go uwięzić, i zaskakuje nas swą nieustanną boską kreatywnością".

"Bóg jest twórczy!" - mówi do nas papież. Jak łatwo o tym zapomnieć w kontekście codziennego, prozaicznego duszpasterstwa. Jak niebezpiecznie brzmi to wołanie, kiedy Kościół zewsząd narażony jest na ciosy. Budować nowy statek na wzburzonym morzu, kiedy w starym przecieka pokład? Absurd. A jednak takim "absurdem" jest również wiara w Zmartwychwstanie. W to, że pomimo wszelkich oczywistości, nasza egzystencja nie kończy się wraz ze śmiercią ciała.

I właśnie z tego "absurdu" niekończącego się życia, wypływa wszystko to co w Kościele wielkie, i co sprawia że może trwać pomimo upływu czasu i kolejnych epok. "Kościół rozszerza się nie przez prozelityzm, ale «przez przyciąganie»" - przypomina Franciszek. A my, nasz episkopat, media i werszcie ja sam - przyciągamy czy odpychamy?

Papież mówi wprost: musimy ewangelizować jak na misjach, szukając wspólnoty z tymi, którzy są od nas nawet diametralnie różni. Czy misjonarze przychodzili do dzikich plemion Ameryki Południowej i Afryki ze słowem potępienia? Czy przyciągali ich do Kościoła strachem przed piekłem, czy obietnicą zbawienia?

"Duszpasterstwo w kluczu misyjnym wymaga rezygnacji z wygodnego kryterium pasterskiego, że «zawsze się tak robiło». Zachęcam wszystkich, by byli odważni i kreatywni w tym zadaniu przemyślenia celów, stylu i metod ewangelizacyjnych swojej wspólnoty" - czytamy w Evangelii Gaudium. Piękne to słowa, ale jak mało u nas słyszane. A sam papież wzywa przecież do rewizji wszystkiego, co w tradycji ostało się jako relikt przeszłości. Mówi wyraźnie, że głosząc dobrą nowinę nie można być smutnym, i trzeba umieć właściwie rozłożyć proporcje.

Powiem tak, aby nie było wątpliwości. Jestem oczarowany tą adhortacją. Jest odważna, radosna, przypomina o tym, że nie myli się tylko ten, kto nie ma odwagi szukać. A właśnie do "szukania Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości" jesteśmy wszyscy powołani. Nawet jeśli miałoby to nas poturbować, lepszy jest "Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody z przywiązania do własnego bezpieczeństwa".

W tym kontekście Evangelii Gaudium brzmi jak wielki dzwonek ostrzegawczy dla naszego Kościoła. Katolik nie może być regionalnym minimalistą. Jesteśmy dziećmi Króla, a to znaczy, że mamy zawojować cały świat.

Marcin Makowski - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca portalu DziwnaWojna.pl. Jego teksty można przeczytać na blogu autorskim. Twitter: @makowski_m

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół w Polsce mądrzejszy od Franciszka?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.