Krótkie homilie (i cisza) potrzebne od zaraz

Krótkie homilie (i cisza) potrzebne od zaraz
Piotr Żyłka

Świeccy jak powietrza potrzebują krótkich, konkretnych, ewangelicznych homilii. Cisza też by nam nie zaszkodziła.  Nie ma nic gorszego niż ksiądz stojący na ambonie i gadający bez końca o niczym.

Krytyka poziomu kaznodziejstwa w naszych kościołach to nic nowego. Dyskutowaliśmy o tym w katolickich środowiskach medialnych wiele razy. Jest to sprawa na tyle ważna, że po prostu trzeba do niej wracać.

Tym razem pretekst dał sam Papież. 9 listopada wyświęcił  Angelo De Donatiego na nowego biskupa pomocniczego Rzymu. W trakcie uroczystości zwrócił się do nowego hierarchy z dwoma prośbami - żeby był miłosierny: "Proszę cię, jak brata, byś był miłosierny. Kościół i świat potrzebują tyle miłosierdzia. Ucz prezbiterów, seminarzystów drogi miłosierdzia. Słowami, tak, ale przede wszystkim swoją postawą. Miłosierdzia Ojca, który zawsze przyjmuje, zawsze ma miejsce w swym sercu, nigdy nikogo nie odprawia z kwitkiem. Czeka. Czeka. Tego ci życzę: wiele miłosierdzia"; i żeby mówił krótkie homilie: "Niech twoje słowa będą tak proste, żeby każdy mógł je zrozumieć. Nie mów długich homilii! (…) Homilie powinny przekazywać Bożą Łaskę, powinny być zrozumiałe i budzić w człowieku chęć stawania się lepszym człowiekiem".

DEON.PL POLECA

To nie pierwszy raz kiedy Franciszek przypomina, jak wielką uwagę księża powinni przywiązywać do starannego przygotowania się do głoszenia z ambon. Choćby w adhortacji apostolskiej "Ewangelii Gaudium" poświęcił temu tematowi wiele miejsca i podkreślił, że "homilia stanowi kryterium oceny bliskości i zdolności spotkania pasterza ze swoim ludem. Wiemy bowiem, że wierni przywiązują do niej wielką wagę. Oni zaś, podobnie jak sami wyświęceni szafarze, wielokrotnie cierpią, jedni słuchając, drudzy głosząc słowo. To smutne, że tak jest".

To prawda. Słowa padające z ambon zbyt często wywołują zażenowanie. Zamiast budować i rozpalać w nas pragnienie spotkania z Bogiem, raczej irytują albo nudzą. Nie mam jednak tym razem zamiaru koncentrować się na fatalnym poziomie kazań i homilii w naszych parafiach (choć historii z życia wziętych można by przytoczyć o wiele za dużo). Jestem głęboko przekonany, że mnóstwo ludzi przychodzi do kościoła, żeby realnie spotkać Boga, doświadczyć Jego miłosierdzia i naładować duchowe baterie. Przychodzą doświadczyć, żeby potem zostać posłanymi do ludzi, którzy do kościoła sami z siebie nie przyjdą. Dlatego trzeba o nich zadbać i zrobić wszystko, żeby nie wychodzili z pustymi rękami, nie daj Boże zniechęceni.

Doświadczeni mistrzowie duchowi często przypominają, że do rozwoju wewnętrznego potrzebujemy spokojnego kontaktu ze Słowem Bożym. Potrzeba czasu, żeby ono w nas pracowało. W związku z tym rzucam pewien pomysł. Skoro Papież wzywa, żeby nie mówić długich homilii, nie wypada tego apelu zignorować. Jeśli go wcielimy w życie, "oszczędzimy" trochę czasu. Może warto go wykorzystać na dłuższą chwilę ciszy - na przykład 5 minut bezpośrednio po homilii? Byłby to dobry moment na zatrzymanie się i spokojne "przetrawienie" Ewangelii.

Zbyt często Słowo Boże zupełnie się od nas odbija. Wychodzimy z kościoła i w ogóle nie pamiętamy tego, co przed chwilą usłyszeliśmy. Krótkie homilie połączone z kilkoma minutami milczenia to niby niewiele, ale jeśli byśmy się tego konsekwentnie trzymali, to owoce mogłyby nas szybko zaskoczyć. Dlaczego? Bo wiara rodzi się ze słuchania. A zdecydowanie łatwiej usłyszeć Boga w ciszy niż w długaśnej, nudnawej homilii.

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i polskiego profilu papieża Franciszka. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Krótkie homilie (i cisza) potrzebne od zaraz
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.