Księżowskie pokusy

(fot. © Mazur/catholicnews.org.uk)

Księża mają kłopot. Trudno im dzisiaj znaleźć bardziej uporczywego krytyka ich postaw od Franciszka. Co więcej: papież, który otwiera furtki sakramentalne dla części rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach; który, jak sam twierdzi, nie chce osądzać osób homoseksualnych - on właśnie upomina i przywołuje do porządku biskupów, księży i zakonników.

Nie szczędzi przy tym ironii i ciętego języka. Osobiście przychodzi mi na myśl tylko jedna analogia - Jezus Chrystus: miłosierny niemal dla wszystkich, bezwzględny dla religijnej elity. Kto ma uszy do słuchania, ten łatwo zauważy źródło tego podobieństwa - my, ludzie Kościoła, po prostu niewiele różnimy się od biblijnych faryzeuszy. I chyba równie mocno potrzebujemy, by ktoś nam o naszych wadach i pokusach głośno opowiedział.

Jedną z pokus, którym Franciszek szczególnie poświęca uwagę, jest surowość. Mówił o niej niedawno znowu podczas kazania, przeciwstawiając w nim "pośredników miłości" różnorakim "agentom pośrednictwa". Pewnie wielu wiernych doświadczyło na własnej skórze tego rozróżnienia przy okazji spotkań z osobami duchownymi. I trzeba otwarcie przyznać, że kościelni agenci pośrednictwa to straszne zjawisko.

DEON.PL POLECA

Mówiąc o księżach-urzędnikach, papież pokazuje smutną prawdę o tym, jak może wyglądać życie kapłańskie. I nie chodzi tu nawet o pomylenie powołania z pracą czy też o traktowanie ludzi z góry i niepoświęcanie im większego zainteresowania. Bo urzędnicza surowość to nie kwestia nawyków lub opacznego rozumienia swej posługi. To kwestia wiary i miłości, współczucia i empatii. I o ile z wiarą - jestem tu optymistą - księża nie mają na ogół większych problemów, o tyle współczucie i empatia to dla nich nieustające wyzwania.

Duchowni-agenci pośrednictwa nie czują potrzeby, by się z tymi wyzwaniami zmierzyć. Jak wszyscy urzędnicy, kierują się zbiorem reguł i wytycznych. Mogą - jak kiedyś żydowscy kapłani - spokojnie powiedzieć: "my mamy Prawo, a według Prawa…". I to im wystarczy do sprawnego i surowego sprawowania swego urzędu. Usłyszałem kiedyś od pewnego księdza, że "podstawową rolą kapłana jest sądzić ludzi". Pomyślałem wtedy, że takie sądzenie musi być bardzo wygodne. Ale chyba nic bardziej nie oddala jednego człowieka od drugiego. Nic też bardziej nie odczłowiecza.

A właśnie przed utratą kontaktu z własnym człowieczeństwem papież najmocniej przestrzega księży. Mówi, że często "zatracają to, czego nauczyli się w swym domu za sprawą taty, mamy, dziadka, babci, rodzeństwa…". Oddalają się od tego, co zwyczajnie ludzkie. I nie tęsknią za tym. W konsekwencji nie potrafią pobrudzić sobie rąk czyimś upadkiem, pogmatwanym życiorysem, zwyczajnym zagubieniem. Zamiast tego nakładają na ludzi jarzmo, którego sami nie dźwigają. Smutni i surowi sędziowie, wybrawszy drogę kapłańskiego poświęcenia, chcą zmusić innych ludzi do poświęceń jeszcze trudniejszych.

Franciszek przeciwstawia im "pośredników miłości" - tych księży, którzy w swoim życiu kierują się logiką utraty. Bo na kapłaństwie nie można zyskać. Jednak żeby być pośrednikiem miłości, trzeba samemu nieść w sobie miłość. Nie jakąś jej ideę, najbardziej nawet wspaniałą, lecz tę zwykłą miłość, którą pomimo przeszkód staramy się mieć do siebie nawzajem. Trudną i poplątaną, niepewną jutra, często dźwigającą bagaż nietrafionych decyzji. Miłość, której w praktyce rzadko potrafimy sprostać i która tak często kończy się tylko na słowach.

Taka miłość to jedno z podstawowych ludzkich doświadczeń. Ksiądz, który jest ludzki, potrafi w tym doświadczeniu uczestniczyć. Potrafi je też zrozumieć. A zrozumienie jest warunkiem pomocy. Każdy, kto potrzebuje duchowej pomocy i jej szuka, chce, aby go najpierw zrozumiano. Tu nie ma miejsca na zabawę w sędziego ani na ponurą surowość. Dusza ludzka nie jest obiektem urzędniczej rozgrywki wedle sztywno spisanych reguł. Ksiądz, który tego nie rozumie, myli prawo Boże z ludzkim. A to niedopuszczalna pomyłka.

Po raz kolejny więc papież stawia ludziom Kościoła wysokie wymagania. Można oczywiście machnąć na to ręką i dalej żyć po swojemu. Będzie to jednak nie tylko zwykłe odwracanie się od trudnego ideału. Będzie to też nieuczciwość tak wobec ludzi, jak wobec Boga. Życie kapłańskie i zakonne ma swoją niełatwą specyfikę. Czasem trudno się obronić przed erozją wrażliwości i empatii. Źle się jednak dzieje, kiedy księża, zamiast być naśladowcami Chrystusa, stają się Jego karykaturą.

Michał Zalewski SJ - jezuita w trakcie formacji. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Śląskim i kulturoznawstwa na Akademii Ignatianum. Pracuje w Jezuickim Centrum Edukacji w Nowym Sączu

 jezuita, absolwent filozofii na Uniwersytecie Śląskim oraz kulturoznawstwa na Akademii Ignatianum. Mieszka w Warszawie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Księżowskie pokusy
Komentarze (9)
K
Krzysztof
14 grudnia 2016, 10:10
Prawie tu nie piszę...ale czytam. Pozdrawiam wszystkich. Jestem księdzem i dziękuję Bogu i Papieżowi Franciszkowi za te słowa. Za slowa Michałą Zalewskiego SJ też. Czasem zabolą... ale ja tam "czytam" w nich troskę o Nas - księży. Troszczmy się o siebie nawzajem a nie pozostanie to przez innych niezauważone. Jak zaczniemy pluć jadem to wejdziemy w logikę podziału - dia bolos. Dobrego dnia wszystkim.
13 grudnia 2016, 18:21
Wygląda na to,że hierarchia górą.Dwa dni temu Franciszek za punkt odniesienia dla chrześcijanina wskazał zdanie Ludu Bozego, wczoraj powołaniowiec o.Kramer lekce sobie ważył pochodzenie wszelkiej władzy od Boga dziś formatowany jezuita Zalewski posuwa się nawet do przypisania Franciszkowi herezji w postaci otwarcia "furtek sakramentalnych dla części rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach". No chyba,że to demokratyczny wynik woli jezuickiego ludu...  Tak czy inaczej towarzysz generał spewnością jest zadowolony. Tak czy inaczej towarzystwo pije z jednego kielicha, któremu na imię: WŁADZA POCHODZI OD LUDU Dla równowagi przytoczę fragment wypowiedzi patrona kapłanów św.proboszcza z Ars znanego z ...surowości.Dotyczy ona kłamstwa:  "Pismo św. Starego i Nowego Zakonu przestrzega nas przed kłamstwem. Czynią to i Święci, mówiąc, że nawet dla uratowania świata całego od zagłady nie należałoby kłamać. Choćby nawet przez kłamstwo można z piekła uwolnić potępionych i wprowadzić ich do nieba, nie wolnoby nam było tego uczynić. (...) Choćbmyśmy mogli kogoś uchronić od śmierci kłamstwem, nie wolnoby go popełnić. (...) Dla ocalenia życia i majątku nie wolno zasmucać Boga, bo życie i majątek trwają do czasu, a Bóg i szczęśliwość duszy trwać będą na wieki"  Mówiąc po "nowoczesnemu", bo takim językiem gadają jezuici: miał chłop jaja , wy tylko wydmuszki. 
WDR .
13 grudnia 2016, 15:53
No tak, ale Franciszek mówił też o księżach-drzewach itd. Zwracanie uwagi tylko na to na czym skupiają się główne media jest wysoce ułomne. Wydaje mi się, że to właśnie osoba duchowna powinna przedstawiać Franciszka w szerszym kontekście, a nie tylko sensacyjnym.
FF
Franciszek2 Franciszek2
13 grudnia 2016, 11:39
Sęk w tym, drogi Michale SJ, że Chrystus piętnował religijną elitę z racji oderwania się od przykazań Boga. Papież Franciszek  używa co prawda podobnej chwytliwej retoryki antyfaryzejskiej ale przedmiotem krytyki jest akurat wierność nauczaniu Chrystusa. Owi "zatwardziali w Prawie" to  dzisiaj ludzie którzy, zdaniem papieża widzą świat zbyt czarno-biały . Ale widzą tak świat wbrew papieżowi czy wbrew Chrystusowi ?   Z przedszkola pamiętam takie powiedzenie :"kto się przezywa sam się tak nazywa" . Może lepiej byłoby pomóc papieżowi i zwrócić mu uwagę, zamiast tylko nakręcać fałszywe oskarżenia ?   
13 grudnia 2016, 12:36
To, że Jezus piętnował faryzeuszy, których już nie ma, nie znaczy, że postawy im właściwe nie są udziałem ludzi Kościoła (wszystkich czasów). Dylematy "ochrzcić / nie ochrzcić", "pogrzebać, nie pogrzebać", "udzielić ślubu nie udzielić" (bo kolędy nie przyjęli) są, par excellence, problemem "zatwardziałości w prawie".
FF
Franciszek2 Franciszek2
13 grudnia 2016, 15:37
No właśnie o to się rozchodzi, że Franciszek krytykuje nie skłonność faryzejską, możliwą i w naszych czasach, tylko wierność nauczaniu Chrystusa - nazywając ją faryzejską  "zatwardziałością"   No więc zachowanie VI-go przykazania jest dowodem zatwardziałości czy - przeciwnie, wierności Bogu ? Czy Mojżesz tłukąc tablice na widok dopiero co rozwiązanego dylematu obrazu Boga w postaci złotego cielca nie był czasem - par excellance - dowodem postawy zatwardziałości ?       
13 grudnia 2016, 16:32
Dowodem zatwardziałości jest widzenie człowieka tylko przez pryzmat szóstego przykazania.
13 grudnia 2016, 18:40
Dylematy te powstały mniej więcej 50 lat temu. Są więc wynikiem "rewolucji francuskiej" w Kościele. Mamy oto Kościół dylematów który obecnie przekształca się w Kościół Ludu Bożego
13 grudnia 2016, 18:44
jest jeszcze dziewięć do wzięcia, w tym w szczególności pierwsze