Lansuj się i nagłaśniaj
Gwarancją sukcesu jest wyrazistość. Musisz być czarny albo biały - wtedy cię znienawidzą albo pokochają, ale na pewno dostrzegą. Nieważne, czy masz rację, ważne, by o tobie mówili.
Jeśli cokolwiek mówisz - mów głośno; jeśli piszesz - używaj kontrowersyjnych sformułowań; jeśli produkujesz soczki owocowe - napisz na etykietce, że ich smak jest intensywny; jeśli szyjesz t-shirty - koniecznie w rażących kolorach; jeśli jesteś dziennikarzem katolickim - bezwzględnie nie zapomnij napisać czegoś o seksie. Pamiętaj: piwo musi być zimne, zupa gorąca, ale ich reklama ma być tylko i wyłącznie skuteczna. Innych zasad nie ma.
Nie zapominaj, w jakich żyjesz czasach. Dzisiaj fakty nie mówią same za siebie. Dzisiaj wrażenia powalają fakty na ziemię. To nieprawda, że zawsze wygrywa najlepszy. Wygrywa ten, który otrzyma najwięcej głosów - w wyborach prezydenckich, w programie dla wschodzących gwiazd muzyki, na liczniku znajomych społecznościowego portalu. Trzeba umieć się lansować, zabiegać o sojuszników i nagłaśniać swój przekaz. Muszą cię usłyszeć, przeczytać, wygooglować. Jeśli nie ma cię w internecie, to nie istniejesz. Oto czysta ekonomia sukcesu: atrakcyjność, szczupłość przekazu, klikalność. Oto prosta recepta na powodzenie: "Ja" podane na tacy w najbardziej aktualnym zestawie ubrań, słów, autorytetów (czyt.: ciuchów, grepsów, celebrytów).
A skoro żyjemy w takiej kulturze, to któż nas powstrzyma przed odjechaną ewangelizacją na maksa! No i słyszymy różne podszepty: dostosujmy treść przekazu do sposobu bycia dzisiejszego świata, użyjmy nowoczesnych metod, gdyż w przeciwnym razie będziemy uznani za religijnych wapniaków, nikt nam nie uwierzy, potraktują nas jak spam. Co więcej, odczytajmy na nowo Ewangelię. Kto wie, może warto się zastanowić, czy wybranych fragmentów nie należałoby przerobić i "podrasować". Pora odnaleźć nowe znaczenia słów, zanim nieprzebierający w słowach uliczni manifestanci przyniosą nam swoje słowa na bejsbolowych pałkach.
Najwyższy czas na akceptację normalnych zmian, także tych w religijnym języku. Musimy bardziej wejść w świadomość zwyczajnych ludzi, musimy mówić do nich współczesnym językiem, musimy reklamować nasze wartości. Promocja rodzin katolickich? Nie ma problemu: "Na każdego singla od nas z duszpasterstwa / czeka już singielka pobożna i czerstwa". Reklama seminarium duchownego? Oto hasło przewodnie: "Za mundurem panny sznurem, za sutanną całą bandą!" Akcja promująca modlitwę różańcową? Czemu nie?: "Siała baba mak - głodem przymierała. Dziadek siał z różańcem - stodoła za mała!"
Jeśli chcesz ewangelizować, musisz być trendy! Nie tak jak nasz proboszcz - pokazuję mu mój projekt eventu ewangelizacyjnego z udziałem popowej gwiazdy i z promocją na fejsie, a on mówi, że nie tędy Droga. No tak, ale on już jest po pięćdziesiątce i nie czai, że dobrze stargetowany fanpejdż na fejsbuku zrobi mu tłum w kościele i zwiększy tacę. Założę się zresztą, że dawno już nie czytał tego: "Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3,14-16).
Skomentuj artykuł