Milczenie owiec?

Milczenie owiec?
Fot. Hervé KERNEIS/flickr.com)

Wciąż słyszę pełne oburzenia głosy, że Kościół miesza się do polityki, nie zauważam natomiast podobnego oburzenia, gdy polityka, a ściślej politycy czy zaangażowani politycznie publicyści mieszają się w sprawy Kościoła.

Jest jakimś paradoksem, że najwięcej w sprawach Kościoła zdają się mieć do powiedzenia ci politycy, którzy najgłośniej dopominają się radykalnego rozdziału Kościoła i państwa. To oni najgłośniej ubolewają, że Kościół jest zbyt konserwatywny, nie rozumie ducha czasu, wymaga głębokich reform, oni wiedzą, co papież, biskupi czy przełożeni zakonni powinni, a czego nie powinni… Wydaje się, że, domagając się rozdziału Kościoła i Państwa, rozumieją ten rozdział jako działający tylko w jedną stronę.

Można by nad tym, jak nad wieloma innymi sprzecznościami naszego życia politycznego, przejść do porządku dziennego, gdyby nie to, że sukces antyklerykalnej retoryki Palikota zachęcił wielu do wręcz licytowania się na antykościelność i traktowania Kościoła jak chłopca do bicia, w którego bezkarnie każdego dnia można uderzać. Każda okazja do tego jest dobra. Gdy przełożeni ograniczają możliwość publicznych wypowiedzi ks. Bonieckiemu, Kościół jest winien, bo ogranicza wolność słowa. Gdy przełożeni nie nakładają takich ograniczeń na ks. Rydzyka, Kościół jest winien, bo nie potrafi zmusić do milczenia. Gdy w przypadku ks. Natanka biskup, po wykorzystaniu innych środków, zastosował radykalne sankcje, Kościół był winien, bo jak zwykle nie nadąża i reaguje zbyt późno.

Wprawdzie czasami polityczni krytycy Kościoła trochę się pohamują, osłabiając ostrze krytyki stwierdzeniem, iż nie cały Kościół jest taki zły. Ostatnio w takim "spolegliwym" tonie wypowiedział się w "Newsweeku" jego naczelny redaktor, Wojciech Maziarski, pisząc, że "nie cały polski Kościół ma twarz abp. Józefa Michalika czy Tomasza Terlikowskiego. Nie cały polski Kościół chce odebrać prawo ludziom do samodzielnego wyboru, między tym, co ich zdaniem dobre, a co uznają za złe. Nie cały polski Kościół lęka się wolności i pluralizmu (…) Nie cały reaguje złością i agresją na każdą próbę odsunięcia go od sfery świeckiego życia państwa".

DEON.PL POLECA

Po tym podziale na Kościół zły i dobry (znanym choćby z czasów komuny, gdy zły Kościół miał twarz Prymasa Wyszyńskiego a Kościół dobry był reprezentowany przez tzw. księży patriotów i postępowych katolików świeckich), Maziarski formułuje tezę, w której skalą absurdu przebija największych propagandzistów PRL-u. Naczelny "Newsweeka" pisze mianowicie, że decyzja przełożonych ks. Bonieckiego, to "religijny knebel, będący w istocie przestępczym złamaniem artykułu 54. konstytucji, który stwierdza: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swych poglądów" i w związku z tym "rzecz się kwalifikuje do Rzecznika Praw Obywatelskich i prokuratora" (!). Taka retoryka, w głównym nurcie mediów wcale nie odosobniona, jakby usprawiedliwia kolejne, pojawiające się niemal codziennie absurdalne oskarżenia Kościoła, a to o rzekomy zakaz kremacji, którego nie było i nie ma, a to że "żyjemy w kraju, w którym rządzi Kościół" (Wanda Nowicka), a nawet o bandyckie zachowania chuliganów 11 listopada. Z licznych wypowiedzi można też wnioskować, że Kościół jest główną przyczyną potężnego długu publicznego i finansowych problemów państwa polskiego. Gdyby nie konkordat, wszyscy bylibyśmy piękni, młodzi i bogaci.

Mogę ostatecznie zrozumieć pojawianie się takich opinii na internetowych forach - poziom intelektualny i moralny części anonimowych autorów jakoś to tłumaczy. Trudno się jednak pogodzić z faktem obecności takich absurdów w politycznym dyskursie czy w poważnej zdawać by się mogło publicystyce.

Oczywiście, że przeżywam te niesprawiedliwe oskarżenia także osobiście, ale gdyby chodziło o mnie, być może zdobyłbym się na codzienne nadstawianie drugiego policzka. Chodzi jednak o Kościół, który jest moją Matką i po prostu nie mogę się godzić na to, by Matkę mi poniewierano. Kościół jest Ciałem Chrystusa, my zaś poszczególnymi członkami, i nie tylko winniśmy zważać na to, by nie ranić go swoimi grzechami, ale także by to Chrystusowe Ciało nie było przy naszej milczącej zgodzie codziennie opluwane.

Niezgoda na to nie oznacza, że chciałbym zaprzeczyć iż w Kościele jest też zło, grzech, i w duchownych, i w świeckich. Nikt mi nie musi tego udowadniać, bo codziennie siadam w konfesjonale, a sam też regularnie się spowiadam, mając świadomość swej grzeszności. Święty Kościół Boga jest także Kościołem grzesznych ludzi. Gdyby w nim było miejsce tylko dla samych świętych, ilu z nas miałoby odwagę powiedzieć: to jest mój Kościół? Nie pozwólmy jednak, by ludzka słabość, małość, czasem i podłość zdominowały nasze widzenie Kościoła, bo tego zła jest nieporównanie mniej, niż dobra, i nieporównanie mniej, niż mogłoby się wydawać na podstawie przekazu większości mediów, dla których ogrom dobra dziejącego się codziennie w Kościele jest wręcz tematem tabu. Znam osobiście wcale niemało kapłanów, prawdziwie Bożych ludzi, pełnych gorliwości i poświęcenia. O żadnym z nich nie przeczytałem w gazetach. Znam wielu chrześcijan świeckich, o których nie zawahałbym się powiedzieć, że to święci ludzie.

Nikt nie zrobi reportażu o tym, jak pięknie ukształtowało ich chrześcijaństwo, wiara, Kościół.

Tyle pretensji dziś w wolnej Polsce do Kościoła, a przecież nikt uczciwy i znający choć trochę historię nie może zaprzeczyć, że bez Kościoła tej wolnej Polski po prostu by nie było. Jestem też pewien, że jeśli Polska pozostanie wolna, jeśli będzie w niej żył wolny, silny i szlachetny Naród, to dzięki ewangelicznym wartościom głoszonym tu od tysiąca lat przez Kościół, a nie wbrew tym wartościom.

Nie oczekuję, że nie będzie niesprawiedliwych ataków i nieuczciwej krytyki Kościoła. W końcu Kościół jest i zawsze będzie znakiem sprzeciwu. Jest to nawet sytuacja zapowiedziana i błogosławiona przez Jezusa. Chodzi mi tylko o to, byśmy my, Jego uczniowie i wyznawcy, nie dalii sobie odebrać wiary w Kościół i miłości do Kościoła oraz lekkomyślnie nie przyczyniali się do zabijania tej wiary i miłości w naszych bliźnich, bo to -niestety - może być najskuteczniejszy środek antyewangelizacji i ateizacji. I żebyśmy mieli w imię Chrystusa odwagę wyznawać: wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół, a kiedy trzeba, także stanąć w jego obronie.

ks. Andrzej Jędrzejewski (ur. 1963) - dr socjologii, wykładowca m. in. socjologii religii i katolickiej nauki społecznej w IT UKSW w Radomiu oraz w WSD w Radomiu, asystent diecezjalny Akcji Katolickiej, proboszcz parafii św. Stefana w Radomiu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Milczenie owiec?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.