Miłosierdzie i legalizacja aborcji

Miłosierdzie i legalizacja aborcji
(fot. shutterstock.com)

Groźba rozprzestrzeniania się wirusa Zika to kluczowy argument w kampanii na rzecz upowszechnienia dostępu do legalnej aborcji wśród ubogich kobiet.

Sytuacja wydaje się wszak tragiczna. Orędownicy zabijania nienarodzonych dzieci mówią o niebywałym strachu biednych młodych kobiet, które drżą na myśl o urodzeniu potomka z wadą genetyczną. Warto wspomnieć, że źródła medyczne, zarówno kolumbijskie jak i amerykańskie, nie wskazują na jednoznaczny związek między wirusem Zika a mikrocefalią u płodów.

DEON.PL POLECA

Choć wirus Zika jest rzeczą nową, to argumenty za upowszechnieniem aborcji w związku z zagrożeniem zdrowia matki od dawna są dobrze znane. Mechanizm jest prosty, opiera się na kilku krokach.

Po pierwsze, znajdźmy jakieś zagrożenie zdrowotne, które dotyczy głównie kobiet ubogich. Po drugie, jako rozwiązanie zaproponujmy aborcję. Po trzecie, używajmy języka pełnego współczucia - najlepiej jeśli wypowie się kobieta zamożna, w dobrej kondycji zdrowotnej, wskazując, że wszystko czyni z motywów wyłącznie altruistycznych. Po czwarte, zacznijmy wskazywać winnych zaistniałego dramatu.

Zadbajmy, by w gronie oskarżonych znalazły się Kościół katolicki i organizacje pro-life oraz ich członkowie, wykazując, że nie wszyscy przecież w ostatnim czasie podjęli się adopcji dzieci niepełnosprawnych, co dowodzi ich obłudy.

Po piąte, przy każdej nadarzającej się okazji recytujmy całą litanię innych rozwiązań, które oczywiście można by zastosować w tej "tragicznej" sytuacji, jednak byłyby one czasochłonne i bardzo kosztowne. Rozwiązanie jest oczywiste - tylko aborcja daje szybką "pomoc" i oszczędność pieniędzy.

Bez względu na to, jak często argument o "miłosiernej" aborcji jest podnoszony, zawsze jest to droga donikąd. Przede wszystkim ubogie kobiety nigdy nie domagały się większego prawa do aborcji, w przeciwieństwie do ich zamożniejszych koleżanek.

Co więcej, badania pokazują, że liczba przerywanych przez nie ciąż jest zdecydowanie mniejsza w porównaniu z bogatszą grupą. A wszystko to mimo setek milionów dolarów przeznaczanych na projekty antykoncepcyjne wśród tego grona kobiet.

Po drugie, aborcja zawsze powoduje cierpienie kobiety, zwłaszcza jeśli jest związana z niepełnosprawnością dziecka. Kwestia ta nie podlega żadnej dyskusji. Znamy zbyt wiele historii kobiecych dramatów, by można było podważać tę tezę.

Kościół katolicki jest w tym temacie bardzo kompetentny ze względu na prowadzenie wielu poradni służących wychodzeniu z traumy poaborcyjnej. Przed paroma tygodniami miałam okazję rozmawiać z osobami, które usunęły ciąże będące wynikiem gwałtów.

Historie sięgały kilku, kilkunastu a nawet kilkudziesięciu lat wstecz. Bez względu jednak na ilość minionego czasu kobietom towarzyszył głęboki żal i smutek po utracie dziecka. Wiedziały, że podjęły nieodwracalną decyzję rzutującą na całe ich życie.

Po trzecie, zastanawiający jest fakt, iż orędownicy aborcji nie zauważają, jak wiele w kwestii opieki nad kobietami oraz ich dziećmi robią ich oponenci, a jak niewiele sprzymierzeńcy z ruchów pro-choice. Sytuację taką nazywam na własny użytek nagonką leniwych pro-choice na zapracowanych pro-life.

Po czwarte, uczciwe i kompetentne opracowania medyczne ostrzegają przed traktowaniem antykoncepcji jako cudownego środka rozwiązującego problem niechcianych i zagrożonych poczęć. Bez względu na to, jak moralnie oceniamy antykoncepcję, trzeba stwierdzić, że jej wpływ na organizm kobiety nie jest obojętny, a i skuteczność bywa podważana.

Badania dowiodły, że wiele kobiet z ubogich regionów świata, którym przekazano środki antykoncepcyjne, ostatecznie zaszły w ciążę. Specjalna amerykańska Komisja ds. Zdrowia orzekła, że funkcjonujące na rynku produkty antykoncepcyjne nie spełniają oczekiwań klientek, które masowo rezygnują z ich przyjmowania.

Dodatkowo uznała, iż wpływają one negatywnie na ich organizmy, zwłaszcza jeśli kobieta jest otyła (36% Amerykanek). Wskazała również na stosunkowo wysoki procent nieskuteczności środków, dochodzący aż do 30%.

Mimo faktu, że uzyskane dane Komisja przesłała odpowiednim instancjom już kilka lat temu, do dnia dzisiejszego nie wprowadzono żadnych zmian na rynku środków antykoncepcyjnych. Warto też wspomnieć o miliardach dolarów odszkodowań, jakie firmy farmaceutyczne co roku wypłacają kobietom i ich rodzinom za utracone zdrowie i życie.

Ostatecznie, nie można proponować abortowania dzieci z wadami rozwojowymi, nie dokonując tym samym wartościowania każdego ludzkiego życia na to zasługujące na rozwój i na to pozbawione takiego prawa. Już sam ten fakt powinien zamykać wszelką dyskusję nad aborcją z tzw. "litości" lub "miłosierdzia".

Helen Alvaré - profesor prawa na George Mason University w Stanach Zjednoczonych. Członkini Papieskiej Rady ds. Świeckich. Felietonistka jezuickiego tygodnika America MagazineTekst pierwotnie ukazał się pod tytułem "False Mercy". Tłumaczenie Jarosław Mikuczewski SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Miłosierdzie i legalizacja aborcji
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.