Modlitwa o cud
Nie da się odgórnie zadekretować pojednania między narodami. Trzeba się o nie modlić i nad nim pracować. Z tego punktu widzenia szkoda, że Kościół w Polsce uroczystości podpisania Przesłania do Narodów Polski i Rosji nie otoczył powszechną modlitwą, że nie poprzedził go katechezą.
Rosyjska Cerkiew prawosławna nie mogła, moim zdaniem, otrzymać od bratniego Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce wspanialszego daru niż kopia czczonej również przez prawosławnych ikony Matki Boskiej Częstochowskiej. Mało kto wie, że obraz ten, noszący kiedyś − zanim trafił do Częstochowy − nazwę ikony Matki Bożej Bełskiej, ma swoją wschodnią, ruską historię. Pierwotnie przechowywano go na zamku w Bełzie, na terenie dzisiejszej Ukrainy, gdzie zasłynął licznymi cudami. W drugiej połowie XIV wieku, wkrótce przed wywiezieniem obrazu na zachód przez księcia Władysława Opolczyka, zamek ten okrążyli Tatarzy. Obrońcy, licząc na pomoc Bogurodzicy, wynieśli ikonę na mury. Wtedy właśnie trafiła weń tatarska strzała i - jak powiada tradycja cerkiewna - na obrazie pojawiły się ślady krwi. Wkrótce wokół zamku zapadła gęsta mgła, zaś Tatarzy odstąpili od dalszego oblegania bełskiej twierdzy. Modlitwa o cud została wysłuchana.
To podanie (uzupełnione np. relacją o obronie Jasnej Góry przed Szwedami) dobrze pokazuje, dlaczego ikona Matki Boskiej Częstochowskiej (Bełskiej) może być przez obie nasze tradycje kościelne traktowana jako łączący nas wizerunek Matki i Orędowniczki. I Patronki procesu jednania naszych narodów i wyznań. Dodajmy, że ten proces jednania rozpoczął się w pewnym sensie właśnie w Częstochowie.
To przecież tutaj trzy lata temu przybyło sześciu rosyjskich mnichów prawosławnych z monastyru św. Nila koło Ostaszkowa, gdzie po 17 września 1939 roku więziono kilka tysięcy polskich oficerów zamordowanych później przez NKWD. Na Jasnej Górze mnisi ci - w odpowiedzi na swoją prośbę - otrzymali kopię ikony Czarnej Madonny. Zawieźli ją następnie do swego klasztoru, żeby tam - przed obliczem Maryi z Częstochowy i Bełza - modlić się w intencji ofiar sowieckiego totalitaryzmu bez względu na ich narodowość i wyznanie.
Rosyjska Cerkiew prawosławna przyjęła dar Polaków z wdzięcznością, odwzajemniając się kopią ikony Matki Boskiej Smoleńskiej, której również przypisuje się ocalenie miasta (Smoleńska) przed najazdem tatarskim w 1238 roku. Obraz ten przekazany został Polakom na wyraźną sugestię obecnego metropolity Smoleńska Pitirima, który - w rocznicę katastrofy lotniczej z 10 IV 2010 roku - poprosił o to patriarchę Cyryla. To ważna informacja, pokazująca, że Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę, jak ważne dla Polaków jest miasto Smoleńsk (również ze względu na pobliski Katyń) - a ich dar nie jest przypadkowy. Przeciwnie: wypływa z głębokiego zrozumienia i współczucia.
Te dwie ikony stanowią jakby tło podpisanego kilka dni temu w Warszawie Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji. Obie bowiem odsyłają do Rzeczywistości dużo większej i dużo głębszej niż sama tylko dobra wola sygnatariuszy porozumienia. One mówią, że nie da się odgórnie zadekretować pojednania między narodami. Trzeba się o nie modlić i nad nim pracować. Z tego punktu widzenia szkoda, że Kościół katolicki w Polsce uroczystości podpisania tego − zaiste historycznego − dokumentu nie otoczył powszechną modlitwą, że nie poprzedził go katechezą i rekolekcjami.
Na szczęście nie jest na to jeszcze za późno. Dobrą okazją do modlitwy o pojednanie może być na przykład przypadające w niedzielę święto Maryi Częstochowskiej.
Ta modlitwa jest konieczna, bo, jak pisał anonimowy poeta, autor pięknej "Modlitwy do Matki Boskiej Poczajowskiej":
"Tylko wtedy początkiem dla nowego świata
Potrafi być zwycięski i radosny rok,
Gdy brat Polak w Rusinie ujrzy swego brata
I gdy z mgieł nienawiści oczyszczą swój wzrok.
Tutaj musi się zawrzeć to złote ogniwo,
Które w łańcuch szlachetny zwiąże z ludem lud.
Wiem Matko, że Cię błagam o rzecz niemożliwą,
Lecz przecież Ciebie wolno błagać i o cud".
Skomentuj artykuł