Na lotnisku dwaj biskupi rozmawiali

Na lotnisku dwaj biskupi rozmawiali
(fot. PAP/EPA/Alejandro Ernesto / POOL)

"Rozmawialiśmy jako bracia, mam ten sam chrzest, jesteśmy biskupami". To była rozmowa dwóch biskupów. Franciszek podkreślając to, nie wyrzeka się roli jaką pełni papież. Podkreśla tylko, że szanuje wschodni sposób patrzenia na nią.

Dialog ekumeniczny pomiędzy prawosławnymi a katolikami rozwija się od Soboru Watykańskiego II. Kontakty są intensywne. Można wręcz mówić o przyjaźni między patriarchami Konstantynopola a papieżami. Franciszek chętnie cytuje Bartłomieja i to ze wzajemnością. Różnice teologiczne są niewielkie i przezwycięża się je najczęściej dzięki pogłębionej refleksji nad językiem, nad różnicami w sformułowaniach łacińskich i greckich. Braterskie spotkania i wspólne deklaracje to już norma we wzajemnych kontaktach z prawosławiem.
Dlaczego więc spotkanie w Hawanie jest nazywane historycznym i pierwszym po 1054 r., kiedy to doszło do tzw. schizmy wschodniej? Oczywiście w 1054 r. nie było jeszcze Moskwy, a więc nie było jeszcze patriarchatu moskiewskiego. Mówienie "pierwszy raz od tysiąca lat" to nadużycie. Wtedy to Kijów w tamtym rejonie Europy dzierżył przewodnią rolę w prawosławiu.
Niemniej jednak historia tak się potoczyła, że inne patriarchaty wschodnie są stosunkowo małe w porównaniu z moskiewskim. Liczebnie jest najsilniejszy. Mocarstwowe zapędy Rosji sprawiły, że w praktyce (wbrew tradycji wczesnochrześcijańskiej) ten patriarchat pretendował do przewodzenia prawosławiu. I rzeczywiście do tej pory, nigdy nie doszło do spotkania między patriarchą Moskwy a patriarchą Zachodu, jak nazywa się biskupa Rzymu.
To jest historyczne spotkanie. Ale pewnie nie tyle w wymiarze teologicznym, co bardziej praktycznym, a mianowicie jeśli chodzi o sposób sprawowania władzy. Tu tak naprawdę chodzi o sposób rządzenia w Kościele.
Gdy papież mówi, że spotyka się dwóch biskupów, to jest to niezwykle ważna deklaracja. Na Zachodzie przyzwyczailiśmy się do dwustopniowej władzy: w diecezji rządzi biskup, a nad sobą ma papieża (wszystkie inne "dykasterie", to tylko organy pomocnicze). W ten sposób papież ma bezpośredni wpływ na każdą diecezję. Natomiast prawosławni sięgają do starożytnego podziału na pięć patriarchatów (różnie się one potem kształtowały). Tutaj jest jakby trzystopniowa władza. Biskup diecezjalny ma nad sobą patriarchę, który ma bezpośredni wpływ, ale tylko w obrębie swojego patriarchatu. Natomiast, patriarchowie uznają, że pośród nich najważniejszy jest następca św. Piotra Apostoła, czyli patriarcha Zachodu, biskup Rzymu, nazywany papieżem. Ale papież bezpośrednio na biskupów diecezjalnych może wpływać tylko w obrębie swojego patriarchatu (obecnie jest to katolicki zachód), natomiast do innych odnosi się przez odpowiednich patriarchów.
Dlatego prawosławnym zależy na uznaniu pewnej autonomii poszczególnych "prowincji" kościelnych. A to znaczy m.in., że nie należy "podbierać" sobie wiernych (co zostało zapisane w deklaracji podpisanej w Hawanie). Zapisano też, że droga do jedności nie prowadzi przez "wyrywanie" diecezji z jednego patriarchatu i przenoszenie do innego (tak jak to było na naszych kresach). Deklaracja jednak jest nowoczesna. Dostrzega, że co się stało, to się stało, i że trzeba uszanować "nowe" sytuacje. Świat się zmienił. Przykładem jest Ameryka Łacińska, gdzie na kontynencie tradycyjnie katolickim powstała ogromna diaspora prawosławna. Starożytne systemy przestają funkcjonować. I dlatego potrzeba dialogu, wspólnego rozeznania, o którym wspomniał Franciszek na koniec spotkania na Kubie.
Myślę, że kontekst południowoamerykański tej rozmowy na lotnisku jest bardzo inspirujący. Kościół Rosyjski jest bardzo "obwarowany". Na "dołach" obowiązuje mentalność wroga wobec tego, co obce, co zachodnie. Zachód jest zlaicyzowany, traci wartości chrześcijańskie itp. To widać też w tej deklaracji. Cyryl, aby móc się spotkać z Franciszkiem, musiał dać temu wyraz. I dał.
Jednocześnie spotkał się z papieżem z Argentyny. Nie z Polski, nie z Niemiec. Szanował ich, wręcz lubił. Ale "doły" by mu na to nie pozwoliły. Deklaracja mówi pięknie o praktycznej współpracy między prawosławnymi i katolikami w Rosji i Europie Wschodniej po latach opresji ze strony reżimów ateistycznych. Zawsze zastanawiało mnie czemu tylu jezuitów z Ameryki Łacińskiej angażowało się w Rosji. Teraz to widać. Latynosi, gdy myślą o imperializmie, to mają w głowie USA. Ta optyka jest bliższa Rosjanom, niż nam Europejczykom. Takiego papieża łatwiej "przełknąć" w Rosji. Tym bardziej, że on nie stroni od krytykowania ogromnych dysproporcji ekonomicznych na świecie. Hawana ze swoimi doświadczeniami, byłymi i obecnymi, jest doskonałym miejscem do takiej długofalowej polityki. Może dlatego papież podkreślił, że może stać się stolicą jedności.
I na koniec jeszcze coś, czego mi zabrakło. Deklaracja opisuje wiele zagrożeń wobec których należy się zjednoczyć we wspólnych wysiłkach. Dobrze. Ale wiemy też, że różne "kościoły charyzmatyczne" masowo "podbierają" wiernych zwłaszcza w Ameryce Południowej. To już jest bardzo poważny kryzys. Wspólny dla katolików i prawosławnych. Między wierszami deklaracji można się czegoś domyślać. Ale miejmy nadzieję, że Franciszek w Meksyku spróbuje odpowiedzieć na ten problem, zachęcając do żywej wiary, do osobistego jej przeżywania. Taką zapowiedzią była uwaga o powiewie Ducha Świętego podczas rozmowy z Cyrylem.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na lotnisku dwaj biskupi rozmawiali
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.