Nie jest idealnie, ale...

Nie jest idealnie, ale...
Debata kandydatów na prezydenta Warszawy, zorganizowana przez warszawskie środowiska studenckie i młodzieżowe. (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
Dariusz Piórkowski SJ / DEON.pl

Z uwagą przeczytałem tekst O. Józefa Augustyna SJ „Nie musicie głosować”. Muszę jednak przyznać, że generalny wydźwięk tekstu jest, moim zdaniem, przeciwny do zamierzeń autora. W moim odczuciu, jego podstawowe przesłanie jest takie, że skoro mamy "zdeprawowaną i zezwierzęconą" władzę, to nie warto nawet głosować. Natomiast demokracja odsłania się jako samodeprawujący się system. Skoro jest tak źle, to chrześcijanie powinni zrezygnować z oddania głosu, dystansując się od „zepsutej” polityki, a poniekąd również od systemu demokratycznego.

Rozumiem intencję autora, który przeciwstawia się przedwyborczej nagonce do uczestnictwa w wyborach, także ze strony duchownych, którzy nadużywając ambon, wzbudzając poczucie winy. Też nie lubię tego typu pokrzykiwania i traktowania ludzi jak małe dzieci. Zgadzam się z obserwacją autora, że jakość polskiej polityki nie zachwyca, a często wręcz zasmuca. Demokracja również nie jest idealnym ustrojem. Ale czy mamy alternatywę? Czy polepszymy jakość demokracji i rządzenia przez schowanie głowy w piasek? Politycy wywodzą się przecież ze społeczeństwa, zwłaszcza na szczeblu samorządowym. I tutaj o. Augustyn SJ ma rację. Trzeba najpierw robić wszystko, co w naszej mocy, żebyśmy stawali się lepsi. Wtedy i politycy (którzy przecież są z ludu wzięci) będą inni. Przynajmniej trochę.

Mam wrażenie, że, według o. Augustyna SJ, niegłosowanie byłoby formą bojkotu. Ale wobec kogo? Podejrzewam, że wobec aktualnie sprawujących władzę w Polsce. Niska frekwencja miałaby być kubłem zimnej wody na rządzących i dezaprobatą społeczeńtwa wobec formy sprawowania władzy. Nie jestem pewien czy to najlepszy sposób. W nadchodzących wyborach będziemy bowiem wybierać ludzi, którzy żyją wśród nas: radnych, burmistrzów, prezydentów, a nie tych, których często widzimy w mediach. Poza tym, mechanizm demokracji polega na tym, że jeśli nie podoba się nam taka czy inna ekipa rządząca, po to właśnie są wybory, aby wybrać tych, którzy, naszym zdaniem, będą rządzić lepiej. Oprócz tego w demokracji można protestować, wywierać presję na rządzących itd. Oczywiście, że to nie gwarantuje natychmiastowej zmiany na lepsze. Jednakże wstrzymanie się od głosu nie rozwiązuje niczego. A stwierdzenie, że w sumie nie ma na kogo głosować wypływa z idealizmu.

DEON.PL POLECA

Ryzykowna również jest teza, że w demokracji nie ma przymusu głosowania. Owszem, nikt nikogo nie zaciągnie siłą do urny wyborczej. Jednakże osobiście nie uderzałbym w te dzwony. Nie rozpatrywałbym uczestnictwa w wyborach w charakterze przymusu, lecz raczej odpowiedzialności i wypływającego z niej obowiązku. Jeśli mieszkam w tym kraju i korzystam z wielu profitów wypracowanych wspólnym wysiłkiem (pomimo niedogodności i niedoskonałości systemu), nie mogę tak po prostu umyć rąk i pogniewać się na polityków (czyli de facto na Polskę). Pozostanie w domu z powodu rozczarowania władzą i ogólnego niezadowolenia jest również wyborem, który jednak nie poprawi sytuacji w naszej Ojczyźnie.

Na koniec posłużę się pewną analogią. Do kościoła też można chodzić z "przymusu" albo dlatego, że jestem członkiem tej wspólnoty, która daje mi pewne przywileje, ale także zobowiązania. To prawda, że zdanie "musicie głosować" brzmi podobnie do "musicie chodzić do kościoła". Oczywiście, nikt nie musi chodzić do kościoła. Jednakże często zapomina się, że Kościół istnieje również dlatego, ponieważ do zbawienia nie idziemy w pojedynkę. Nie istnieje coś takiego jak prywatna religijność w chrześcijaństwie. Wspólnota, jakakolwiek by ona nie była, odgrywa w chrześcijaństwie dużą rolę. Jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem. Na mszę św. czy do spowiedzi nie idę tylko w celu załatwienia „sprawy” między mną i Bogiem, a innych spotykam „przy okazji”. Modlę się i wspieram także za tych, którzy siedzą lub stoją obok mnie. Włączam się (lub nie) w dzieła prowadzone przez parafię itd.

Ostatecznie wychodzi więc na to, że o. Augustyn nie chce wprawdzie lekceważyć wyborów, ale de facto zachęca, aby wolność wyborców zrealizowała się przez poniechanie głosu, czekając na lepsze czasy. Jakby władza i społeczeństwo polskie pochodziły z dwóch różnych planet.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie jest idealnie, ale...
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.