Niezgoda na fakty

Niezgoda na fakty
Jacek Prusak SJ

Każda osoba z wyższym wykształceniem powinna przejawiać zdolność do krytycznego myślenia ale szereg badań psychologicznych pokazuje, że obawy o własny światopogląd blokują akceptację dowodów.

Taka dominacja przekonań nad danymi empirycznymi wynika z dwóch czynników - dysonansu poznawczego i efektu sprzeciwu. "Gołym okiem" widać to w polemice Jacka Januszewskiego najpierw z psychologiem i psychoterapeutą z UJ dr. hab Grzegorzem Iniewiczem, a teraz ze mną, po tym, jak na DEONIE stanąłem w obronie krakowskiego psychologa i redakcji "Tygodnika Powszechnego" przed oskarżaniem ich o manipulację.
Reakcja Januszewskiego na mój komentarz jest kuriozalna z wielu powodów. Po pierwsze, przedstawiciel Fundacji Życie i Rodzina, nie rozumie, że metaanaliza nie jest jednym badaniem naukowym, tylko techniką analizy wielu badań. Gdyby Januszewski zaglądnął chociaż do przywołanej przez mnie publikacji Michaela Baileya ("Orientacja Seksualna, Kontrowersje, i Nauka"), to zauważyłby, że analizie poddano ponad kilkadziesiąt badań prowadzonych na przestrzeni wielu lat, a badaczami byli naukowcy z różnych ośrodków naukowych.
Januszewski woli jednak tendencyjne podejście do badań, nieobce członkom organizacji religijnych stawiających sobie za cel promocję "etyki biblijnej", i nie widzi - bo nie studiuje metaanaliz - że od 1957 roku do 2016 opublikowano już szereg badań na podstawie których nie można traktować homoseksualizmu jako zaburzenia psychicznego, albo twierdzić, że nikt się takim nie rodzi. 
To, że Januszewski nie rozumie czym jest metoda naukowa widać ze stosowanych przez niego argumentów. To, że nie zmieni zdania, z faktu, że dane empiryczne większości badań prowadzonych w obszarze orientacji seksualnej, a zwłaszcza homoseksualizmu, zagrażają jego światopoglądowi i sposobowi postrzegania własnej osoby jako aktywisty Fundacji Życie i Rodzina. Ludzie nie tylko przekręcają fakty w celu dopasowania ich do wyznawanych przez siebie poglądów (zob. Carol Tavris i Elliot Aronson, Błądzą wszyscy (ale nie ja), wyd. Smak Słowa), ale jak pokazały badania Brendana Nyhana z Dartmouth College i Jasona Reiflera z University of Exter: "wszelkie próby prostowania błędnych poglądów w istocie umacniają je u badanych".
Jeśli ma się swoją agendę - którą traktuje się jako nietykalną - powoływanie się na fakty nie będzie przyjęte jako poszukiwanie prawdy, tylko jej atakowanie - a tak właśnie zachowuje się Januszewski w obu swoich polemikach. Statystyki też trzeba umieć analizować, po to, żeby uniknąć tendencyjności w ich doborze jak i w analizie danych. Nie wszystkie sondaże są przeprowadzone w celu ustalenia prawdy; wiele z nich ma wspierać określony punkt widzenia i właśnie takiego faworyzowania danych nie unika Januszewski.
W przypadku nastolatków nie wystarczy odwołać się do ich doświadczeń seksualnych, żeby jednoznacznie zidentyfikować ich orientację, bo ta jest wciąż w procesie kształtowania się, a większy od przeciętnej odsetek zachowań homoseksualnych w tej grupie wiekowej w USA może świadczyć o większym społecznym przyzwoleniu na tego typu zachowania, czy modzie na tego typu doświadczenia, a nie o większej liczbie homoseksualistów w populacji.
Żeby potwierdzić jakiś trend społeczny nie można się oprzeć na pojedynczym badaniu odstającym ponadto od średniej z innych badań populacyjnych.
Januszewski nie sprawdza, czy próba została odpowiednio dobrana i czy wnioski nie wykraczają poza populację, z której pochodzi, ani nie szuka statystycznie błędnych wniosków. Nie potrafi więc ocenić, na ile wiarygodne są liczby, które cytuje. Przyjmuje je za oczywiste, a one takimi nie są.
Przedstawiciel Fundacji Życie i Rodzina kończy swoją polemikę w patetyczny sposób, przypominając mi, że "nie trzeba być psychologiem lub psychiatrą, aby odróżnić normę od dewiacji". Już bardziej nie mógł się mylić, ale oczywiście samokrytycyzm nie jest jego silną stroną. 
Januszewski poucza mnie również w sprawie okazywania "prawdziwej troski o osoby homoseksualne". Tak się składa, że zarówno w konfesjonale jak i w trakcie psychoterapii mam od wielu lat kontakt z takimi osobami i wielokrotnie widziałem, ile cierpienia wyrządziły im poglądy zwolenników utożsamiania homoseksualizmu z dewiacją i leczenia ich orientacji. Znam psychologów, świeckich i duchownych, którzy "leczyli" homoseksualistów sami będąc kryptogejami, zwolenników terapii reparacyjnej, którzy uważają, że taka orientacja nie istnieje, bo mają silnie zinternalizowaną homofobię, psychologów i terapeutów, którzy z powodów religijnych mają silny dysonans poznawczy i nie pomagają im klinicznie tylko "katechizują" zachęcając ich do wchodzenia w związki małżeńskie aby się "wypróbowali" bądź "uzdrowili". Gdzie w tym jest etyka?
Jeśli "jedynym" owocem tej polemiki będzie gotowość Januszewskiego do przyjęcia, że nie motywuje mnie manipulacja, ani obrona manipulacji, to uznam to za sukces i przejaw troski o realne problemy ludzi, a nie za przejaw zaślepienia dogmatyzmem.   

Jacek Prusak SJ - adiunkt w Katedrze Psychopatologii i Psychoprofilaktyki Instytutu Psychologii Akademii Ignatianum w Krakowie

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Niezgoda na fakty
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.