Nieznośna "magia świąt"
Nie ma nic bardziej pustego wewnętrznie niż "magia świąt": kompletnie już niemal skomercjalizowana, bazująca na prostych, hedonistycznych odruchach, które mało mają wspólnego z ascetycznym porządkiem betlejemskich narodzin.
Szczepan Twardoch, pisarz, autor "Morfiny" i wydanego niedawno "Dracha" zapisał na swoim facebookowym profilu: "W dzisiejszym świątecznym »Newsweeku« znajdą Szanowni moje opowiadanie pt. »Pokój nr 27«. Zapewniam, iż tzw. świątecznego nastroju pozbawione jest całkowicie, za to pełno w nim seksu i przemocy, ponieważ akcja rozgrywa się wewnątrz jednego hotelowego pokoju. Polecam się łaskawej uwadze". Właściwie - nic niezwykłego. Świąteczny nastrój jest przecież mdły i nudny. Szybko może się - dosłownie i w przenośni - przejeść. A "Newsweek" najwyraźniej nie chce zanudzać swoich czytelników ckliwością, której pełne są teraz media i galerie handlowe, zachwalające "magię świąt". Trochę ironizuję, choć nie do końca.
Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań... A tak naprawdę jest mokro, późnojesiennie (momentami wczesnowiosennie). W większości Polski chyba nie będzie śniegu w to Boże Narodzenie. Ale to pewnie nie ma większego znaczenia, skoro większość świętowania odbędzie się między stołem a telewizorem. Wreszcie z wigilijnego stołu zniknie zbędny pusty talerz, błyskająca na dwanaście sposobów choinka odegra syntezatorowym dźwiękiem dwanaście kolęd. Albo choć jedną kolędę, dla porządku, żeby nie przeszkadzać telewizorowi. A później - jeszcze Pasterka. I czasem to już tyle.
Tu przerwie ktoś oburzony: ale to nie jest tak! Zapewne - są różne polskie świąteczne domy i bożonarodzeniowe przeżywanie Dobrej Nowiny. Ale pewnie nie bez powodu "Newsweek" proponuje swoim czytelnikom opowiadanie "niemal całkowicie pozbawione świątecznego nastroju". Zresztą, kiedy widzę niemal na każdym rogu billboardy reklamujące herbatę "z nutą magii świąt", a przed wejściem do sklepiku atakuje mnie przerośnięty krasnal z którego brzucha wydobywa się "christmas country" to tęsknię do klejenia łańcuchów z kolorowego papieru.
Ze "świątecznym nastrojem" to w ogóle interesująca sprawa. Bo przecież, w rzeczywistości, czasem przypomina garnitur założony na człowieka, który nie mył się od dobrego roku. Niby jest odświętnie, ale tak naprawdę nic się nie zmieniło, albo jest jeszcze gorzej. Niby jest wszystko co trzeba, wszystko zwiezione do domu, ale co tkwi pod spodem tej "magii świąt", kupowanej do ostatniej chwili w przepełnionych sklepach? Czy owocem świąt będzie choć jedno dobre słowo, na które często nie ma miejsca? Kilka chwil więcej na rozmowę inną niż zdawkowa?
Dobra Nowina nie pasuje do logiki świata. Nie pasuje do logiki mediów oraz logiki ich odbiorców, którzy najchętniej rzucają się na większe i mniejsze skandale. Nie ma sensu oburzać się na Szczepana Twardocha, który zamiast epatować przedświąteczną ckliwością na modłę "magii świąt" wali prosto z mostu: będzie seks i przemoc. Czy nie na to rzucają się na ogół ludzie, także katolicy? Czy nie tym operuje większość kultury masowej? Czy nie tego dotyczą na ogół najgoręcej komentowane na portalach internetowych informacje?
Tyle że w rzeczywistości trzeba wyjść poza tą logikę komercji, która z jednej strony oferuje nam kolejne adaptacje "Wigilijnej Opowieści", z drugiej - jako alternatywę - "seks i przemoc". Z całą pewnością Boże Narodzenie to nie są sentymentalne święta, ducha Bożego Narodzenia tak naprawdę nie zapewnią żadne "świąteczne atrapy". Jeśli mają to być rzeczywiste święta to wymagają nieco odwagi. Ot, choćby odwagi wyłączenia telewizora, czy choćby poproszenia o to. Wymagają też byśmy zadziałali przeciw naszym codziennym nawykom - wyłączyli komputer, wylogowali się z portali społecznościowych, nie zerkali wciąż na komórkę. Każdy zna najlepiej te swoje nawyki, co do których podejrzewa (lub ma pewność), że stanowią barierę w realnym kontakcie z bliźnimi.
Prawdziwe Boże Narodzenie obędzie się bez "magii świąt". Czy w to wierzysz?
Skomentuj artykuł