(Nie)zwykły stolik
Gdy ktoś po raz pierwszy uda się na mszę do warszawskiego kościoła św. Marcina na Starym Mieście, z pewnością od razu zwróci uwagę na niewielki stolik ustawiony na środku świątyni, gdzieś na wysokości pierwszych ławek. Ludzie podchodzą do niego i za pomocą specjalnego narzędzia przekładają komunikanty z jednego naczynia do drugiego. Już za kilkadziesiąt minut w liturgicznej procesji darów powędrują one na ołtarz wraz z wodą i winem.
Do kościoła przychodzimy z całym bagażem naszych spraw codziennych. Wszystkie radości i sukcesy, trudności i porażki, smutki i zmartwienia, nadzieje i marzenia, plany i oczekiwania - słowem wszystko to, czym żyjemy przez ostatni tydzień, chcąc nie chcąc jest razem z nami na niedzielnej eucharystii. Dobrze jest, gdy do świątyni wchodzimy z konkretną intencją. I dobrze jest też, gdy wszystko to, co nas wypełnia składamy na ołtarzu.
"Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec wszechmogący" - woła celebrans znad ołtarza. A na nim już są i nasze sprawy, i nasze intencje, i komunikanty, które sami przekładaliśmy na patenę. Nad tym wszystkim prezbiter wyciąga ręce, wzywa Ducha Świętego i wypowiada słowa konsekracji. Następuje przeistoczenie. "Nasze" komunikanty stają się ciałem Chrystusa, a nasze intencje zostają uświęcone ofiarą Zbawiciela. W ten sposób Bóg staje się fizycznie obecny i ten sam Bóg dźwiga na swych barkach sprawy, z którymi przyszliśmy do kościoła.
Klika chwil później idziemy w procesji do komunii. W symbolicznej pielgrzymce ludu bożego przez ziemię wędrujemy ku Temu, który jest Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem. Spotkanie jest niezwykłe, jakby zupełnie z innego świata. Oto mój Bóg, który na siebie bierze wszystkie moje troski i zmartwienia, nagle w postaci eucharystycznego chleba daje mi się w absolutnej całości. I nie po to, bym na niego popatrzył, bym go tylko adorował i uwielbiał, ale po to, bym go w całości spożył.
I tak ten sam Bóg, który przeniknął moją mizerną ofiarę swoją najdoskonalszą ofiarą, teraz przenika mnie całego i całe moje życie. Świadomość tego, że spożyłem eucharystię z tej konkretnej ofiary mszy świętej, konsekrowanej tu i teraz wraz moimi intencjami jest dla mnie bardzo ważna.
Siostry franciszkanki służebnice krzyża, które mieszkają przy kościele św. Marcina oraz księża tu posługujący nie robią niczego nadzwyczajnego, wystawiając ten stolik z komunikantami do dyspozycji wiernych. Zwyczajnie idą za duchem Soboru Watykańskiego II, który mówi: "Zaleca się usilnie ów doskonalszy sposób uczestniczenia we Mszy świętej, który polega na tym, że po komunii kapłana wierni przyjmują Ciało Pańskie z tej samej ofiary" (Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium, 55).
Skomentuj artykuł