O miłości do Kościoła grzeszników
Pewien znajomy Włoch opowiadał mi, jak to jego kolega z pracy, wiedząc, że ten jest praktykującym katolikiem, prowokująco się pytał: Jak tu wierzyć w Kościół, skoro w samym Watykanie mamy różne krętactwa, próżne ambicje, chciwość…
Można zrozumieć zgorszenie (także to udawane) tym, co dzieje się (albo co wydaje się dziać) za Spiżową Bramą, z drugiej jednak strony trzeba zauważyć, że rozgarnięty katolik wierzy w Kościół, gdyż jego Głową jest Chrystus, które daje nam Słowo i sakramenty, a nie ze względu na wyimaginowaną świętość Kurii rzymskiej.
Właściwa perspektywa pozwala nie obrażać się na Pana Jezusa i Jego Kościół z powodu domniemanych wybryków jakichś hierarchów lub ich świeckich współpracowników. Z czego oczywiście nie wynika, że owe niejasności należy lekceważyć i udawać, że nic się nie stało.
Wielu wiernych pyta: Jak poradzić sobie ze zgorszeniem? Jak nadal "wierzyć w Kościół"? Jednym z warunków dojrzałej wiary w Kościół jest właściwe rozumienie tegoż Kościoła. Trzeba porzucić pogańską wizję, w której kasta świętych kapłanów prowadzi nieoświecony i grzeszny lud ku Bogu, na rzecz rozumienia Kościoła jako wspólnoty, w której - co prawda - poszczególni członkowie mają różne funkcje, a zatem także różną odpowiedzialność, ale wszyscy są grzesznikami mającymi jednego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa ("Nie chciejcie, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus" - Mt 23,10).
Ten, kto ma pogańską wizję Kościoła, jest bezbronny wobec zgorszenia spowodowanego postępowaniem kapłanów. Ten zaś, kto wie, iż jedynym Kapłanem i Nauczycielem jest Chrystus, w obliczu słabości ludzi Kościoła będzie umiał realizować Jezusowe wezwanie: "Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich [faryzeuszów i uczonych w Piśmie] nie naśladujcie" (Mt 23,3). Będzie też pamiętał o słowach Jezusa: "Ten rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem" (Mt 17,21).
Rzeczywistość grzechu w Kościele każe nam wciąż na nowo podejmować pytanie o to, co znaczy "kochać Matkę Kościół". "O Matce źle się nie mówi" - podkreślają niektórzy. Pojawia się tu jednak niebezpieczeństwo mylenia dobra Kościoła z interesem poszczególnych grup, środowisk, czy też pojedynczych osób. Tymczasem sytuacja wymaga niekiedy zdecydowanego, publicznego wskazania na zło, i to nie tyle zło obecne poza widzialnymi granicami Kościoła, ale przede wszystkim na zło w samym Kościele.
Miłość do rodzącego się Kościoła nie przeszkodziła pierwszym chrześcijanom opowiadać o zdradzie i samobójczej śmierci Apostoła Judasza, czy też o zaparciu się Apostoła Piotra. Znamienna w tym kontekście jest postawa św. Pawła, który otwarcie pisał do Koryntian: "Słyszy się powszechnie o rozpuście między wami, i to o takiej rozpuście, jaka się nie zdarza nawet wśród pogan; mianowicie, że ktoś żyje z żoną swego ojca. A wy unieśliście się pychą, zamiast z ubolewaniem żądać, by usunięto spośród was tego, który się dopuścił wspomnianego czynu" (1 Kor 5,1-2). Te gorzkie słowa weszły do kanonu Pisma świętego i w ten sposób dotarły do nas. Paweł Apostoł pokazuje, że "miłość Kościoła" nie polega na udawaniu i mataczeniu w obliczu zła dotykającego Kościół od wewnątrz. Nie polega też na "złej solidarności", która każe za cenę kolejnych kompromisów i paktów bronić tak zwanych swoich.
Zawodzą ludzie, którzy ulegają grzesznym pasjom. Ale bywa też i tak, że zawodzą struktury i procedury. Można się zatem pytać o to, co należałoby ulepszyć w strukturach kościelnych, watykańskich, aby w zdemokratyzowanym świecie mediów nie spóźniać się z adekwatną - godną uczniów Jezusa - reakcją na pojawiające się problemy. Świat potrzebuje proroczego słowa Kościoła, dlatego trzeba zrobić wszystko, aby było ono wiarygodne, by głoszącym je nikt nie mógł zarzucić: "Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata" (Mt 7,5).
Piszę te słowa ze świadomością, że zaraz mogą odezwać się tacy, którzy z satysfakcją zaczną ćwiczyć swój palec wskazujący we wskazywaniu winnych w Kościele. Dlatego spieszę dodać, że uczciwe rozwiązywanie problemów wspólnoty Kościoła nie polega na wyolbrzymianiu zła, mieszaniu wszystkiego ze wszystkim, uogólnianiu i chlapaniu błotkiem oskarżeń bez znajomości rzeczy…
Skomentuj artykuł