O postrzeganiu Kościoła, czyli rady red. Mazurka
Informacje na temat stałej współpracy esbeka Piotrowskiego, zabójcy księdza Popiełuszki, z tygodnikiem "Fakty i mity" są szokujące. Tym bardziej, że jego redaktor naczelny, niejaki Kotliński, został posłem z listy Ruchu Palikota. Normalne media by nie popuściły, ale wyjaśniły sprawę do końca.
Jeśli potwierdziłoby się to, o czym napisała "Rzeczpospolita", a wygląda na to, że by się potwierdziło, to należałoby postawić panu Palikotowi pytanie, jak to się stało, że wprowadził do Sejmu człowieka, który udostępnia łamy prowadzonego przez siebie pisma znanemu mordercy, by ten wylewał pomyje na środowisko, z którego pochodziła jego ofiara.
Trzeba by zmusić Palikota do jasnej deklaracji, czy nadal zamierza współpracować z Kotlińskim w ramach swego ugrupowania. Podzielam jednak zdanie, że z jakichś powodów sprawa publikowania przez kata księdza Popiełuszki antykościelnych tekstów w tygodniku nowego posła jakoś rozejdzie się po kościach medialnego mainstreamu. Tym bardziej mi żal, że red. Mazurek - pisząc o skandalu z Piotrowskim - w tekście "Kościół ślepy na jedno oko" poplątał wszystko ze wszystkim: od mordercy księdza Popiełuszki przeszedł kilkoma stuknięciami w klawiaturę do urojonych win jezuitów…
Mazurek stwierdza: "Zabawna będzie ekwilibrystyka, jaką duchowni będą musieli przy tym [krytykowaniu obecności Piotrowskiego w ‘FiM’] wykonywać. Esbek Piotrowski, morderca, który nigdy czynu swego nie żałował celem połajanek i wyrazów oburzenia jest łatwym. Ale pomniejsi esbecy? Będziemy potępiać tylko jeden trybik czy też pora ocenić jednoznacznie całą machinę zła?".
Jako duchowny nie muszę dokonywać żadnej ekwilibrystyki, aby wyrazić swój pogląd na temat ubeków, w tym Piotrowskiego w szczególności, i nazwać ubecką machinę złem. Mazurek sugeruje, że Kościół z ubekami robi interesy, a zatem nie może źle o wszystkich ubekach mówić. Kościół, czyli kto? W Polsce jest ponad 10 tys. parafii, ok. 130 biskupów, prawie 30 tys. księży diecezjalnych i zakonnych, ponad 20 tys. sióstr zakonnych. W niedzielę we Mszach świętych uczestniczą miliony wiernych. Kościół prowadzi ok. 500 szkół i tysiące innych instytucji. Kościelne instytucje prowadzą mnóstwo niezależnych od siebie interesów finansowych z różnymi ludźmi.
Tłumaczyłem przy okazji sprawy ks. Bonieckiego, a teraz powtórzę to samo: sprawy personalne w Kościele, a także sprawy finansowe są w gestii różnych w dużej mierze autonomicznych podmiotów: diecezji, zakonów, parafii, innych instytucji kościelnych. Nie istnieje jakaś "czapa" kościelna, przez którą by przechodziły wszystkie sprawy personalne i ekonomiczne. Księdza Bonieckiego ograniczył w publicznych wypowiedziach jego prawowity przełożony, prowincjał, a nie Kościół jako taki. Tysiące innych podmiotów kościelnych nic o tym nie wiedziało, dopóki o sprawie nie poinformowały media. Analogicznie jest w kwestiach finansowych.
Jeśli jakiś zakon prowadzi jakąś sprawę finansową, to nie mają o tym pojęcia inni prowincjałowie, ani biskupi. I jeśli ów konkretny podmiot kościelny popełni jakieś błędy (np. zły dobór pełnomocnika), które owocują mniejszą lub większą aferą, to są to jego błędy, a nie całego Kościoła, bo to nie Kościół podejmował decyzje, ale konkretny przełożony, czy też ekonom zakonny lub diecezjalny. Nie ma też czegoś takiego jak cały Kościół, który lustruje cały Kościół. Zawsze mamy do czynienia z jakimś konkretnym podmiotem kościelnym, który może podjąć określone procedury w celu zdobycia wiedzy na temat postaw swych członków w przeszłości. Jeśli coś stoi napisane w Katechizmie Kościoła Katolickiego, to można powiedzieć, że Kościół to coś głosi, ale jeśli jakiś ekonom X konkretnego podmiotu kościelnego Y współpracuje z prawnikiem Z, który zrobił jakieś machloje, to niech nikt sobie w takiej sytuacji gęby Kościołem nie wyciera. W takich sprawach trzeba być precyzyjnym i konkretnym: kto, co i kiedy… W przeciwnym razie grozi nam, że staniemy po stronie manipulatorów i oszczerców.
Jeśli więc Mazurek rzeczywiście wie coś konkretnego, to niech napisze, jaki podmiot kościelny, przez kogo reprezentowany, co, gdzie, kiedy. Jeśli Mazurek zna jakiś zakon, w którym władza spoczywa w rękach byłego TW, tak że zakonem rządzi w pewnych sprawach ubek, dawny oficer prowadzący tegoż przełożonego, to niech o tym napisze. Ja takiej sytuacji nie znam. Jeśli redaktor zna, to niech poda fakty, a nie próbuje być dowcipnym, opowiadając, że księża będą musieli dokonywać jakiejś ekwilibrystyki. Jako prowincjał byłem podmiotem jednej ze spraw przechodzących przez Komisję Majątkową. O manipulacjach medialnych w tej sprawie pisałem m.in. na portalu DEON.pl Dlatego mam prawo wymagać od redaktora Mazurka, by nie plątał Piotrowskiego, Marka P. i jezuitów.
"Bracia jezuici - peroruje red. Mazurek - nie śmiem wam rad udzielać. Ale na moje kaprawe oko bylibyście w potępianiu esbeka Piotrowskiego bardziej wiarygodni, gdybyście nie kryli swych współbraci i nie uciszali siłą tych wariatów, którzy serio wzięli słowa Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli". Jakich współbraci "ukrytych" ma Mazurek na myśli? Gdzie ukrytych? I w jaki sposób proponuje ich wydobywać z ukrycia przed światła kamer? Podmioty kościelne miały obowiązek takiego zorientowania się w kwestiach "lustracyjnych", aby nie pełnili w nich ważnych funkcji ludzie, którzy rzeczywiście skompromitowali się współpracą ze Służbami PRL-u. Moim zdaniem, w przeciwieństwie do innych instytucji w Polsce, wykonały to zadanie dobrze. Trzeba zauważyć, że przełożony, który wchodzi w posiadanie pewnej wiedzy na temat słabości i grzechów z przeszłości swojego np. 80-letniego współbrata, nie musi biec z tą wiedzą do mediów, by go zdemaskować. Wystarczy, że wie i podejmuje stosowne decyzje zakonne. Ale dla Mazurka brak publicznego zdemaskowania, to "krycie współbraci". Co do "uciszania siłą wariatów", to trudno mi się na ten temat wypowiadać, gdyż są to wewnętrzne sprawy personalne, dotyczące konkretnych osób. Mogę jednak powiedzieć, że wedle posiadanej wiedzy uważam dyscyplinujące decyzje ówczesnego prowincjała jezuitów za całkowicie uzasadnione i potrzebne. A co do prawdy, to cóż! Prawdą, która wyzwala, jest Jezus Chrystus. Prawdy Mazurka już niekoniecznie.
dr Dariusz Kowalczyk SJ (ur 1963) - jezuita, studiował filozofię w Krakowie, oraz teologię w Warszawie i Uniwersytecie Gregoriańskim. Od 1998 roku wykładowca teologii dogmatycznej i fundamentalnej w Papieskim Wydziale Teologicznym "Bobolanum" w Warszawie. W roku 2002/2003 rektor Kolegium Jezuitów w Warszawie. W latach 2003-2009 Prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego. Obecnie wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie
Skomentuj artykuł