Obojętność, a nie atak

Fot. Flik47/depositphotos.com

To dojmująca obojętność, a nie atak jest głównym problemem chrześcijaństwa i Kościoła. Fundamentalnie, ale i egzystencjalnie niezbędna jest nam odpowiedź o jej źródła.

To była niezwykle interesująca intelektualnie debata. Kilku, niewątpliwie niezwykle elokwentnych, świetnie przygotowanych do dyskusji i znakomitych erudycyjnie naukowców i publicystów rozmawiało o relacji między Kościołem a polityką. Ton był konserwatywny, i to tak bardzo, że na tym tle wyglądałem raczej na człowieka o poglądach lewicowych. I w pewnym momencie padło - tak się składa, że skierowane do mnie - pytanie: skąd się biorą tak mocne ataki na nas, na Kościół, na wierzących? Zamurowało mnie, bo nie ukrywam, że moim zdaniem diagnoza o nieustannym ataku na Kościół w Polsce jest nie tylko błędna, ale też uniemożliwia skupienie się na prawdziwym wyzwaniu, które leży zupełnie gdzie indziej.

Jest błędna, bo w Polsce nie mamy wciąż jeszcze do czynienia z walką z Kościołem, a jedynie ze zdjęciem parasola ochronnego, jakie media i politycy przez lata nad nim roztaczały, a także z ujawnianiem skrywanych przez lata problemów, a także z postępującym wykorzystaniem Kościoła w walce politycznej. To właśnie te elementy mogą sprawiać wrażenie, że toczy się jakaś walka, ale w istocie trudno na poważnie o niej mówić.

DEON.PL POLECA

Diagnoza ta rodzi jeszcze jeden problem. Otóż, gdy zajmujemy się atakiem - to nasza uwaga zostaje skupiona - na jego domniemanych źródłach, na siłach, które za nim stoją, a nie na realnym problemie, jaki mamy. A jest nim nie tyle atak, nie tyle to, że jesteśmy ofiarami (bo w kraju, gdzie rządzi prawica, która nieustannie odwołuje się do katolicyzmu, a media publiczne nie informują zazwyczaj nawet o karach nakładanych na biskupów przez Stolicę Apostolską, trudno mówić o prześladowaniu czy byciu ofiarą), ile kompletna obojętność na przekaz Ewangelii, jaki ma Kościół. Współczesna kultura, globalna, ale także globalny styl myślenia ogromnej większości ludzi, sprawia, że choć chrześcijaństwo ma spójne, logiczne, intelektualnie wyzywające odpowiedzi na ogromną większość pytań, jakie zadawała ludzkość, to pytania owe nie są już zadawane. To zaś oznacza, że nikt nie oczekuje odpowiedzi. Obojętność - i to postępująca - jest największym naszym problemem.

Z przemocą, agresją, walką umiemy sobie radzić, męczeństwo buduje Kościół. Kościoły milczenia w krajach bloku Sowieckiego, choć zniszczono tam tak wiele, były i są znakiem nadziei i wiary. Wyzwaniem jest dla nas sytuacja, gdy w miejsce agresji pojawia się całkowita obojętność na przekaz, jaki posiadamy. Protesty pod znakiem błyskawicy wypaliły się w ciągu kilku miesięcy, mazanie po murach kościołów czy próby przerywania Mszy spacyfikowane przez media i uczestników zlikwidowano jeszcze szybciej. Ale to w niczym nie zmieniło faktu, że młodsze pokolenie jest już w większości zsekularyzowane. W liceach, w wielkich miastach, chodzą jednostki, a młodzież z Podkarpacia czy Podlasia, gdy wyjeżdża na studia, także traci więź z Kościołem. Starsi, moje pokolenie, także opowiadają o poczuciu wypalania się więzi z Kościołem. „Chodziłem, ale jakoś przestałem. Złościł mnie ksiądz, niewyjaśnione problemy, i przestałem czuć potrzebę” - mówił mi ostatnio jeden ze znajomych. Odpływ odbywa się po cichu, bez fajerwerków, bez spektakularnych apostazji… Z dnia na dzień więcej ludzi traci relację i więź z Kościołem, a także - co trzeba odnotować odrębnie - z Bogiem.

Skąd ten brak potrzeb religijnych? Ze zmian kulturowych i cywilizacyjnych, które zastępują fundamentalne dla każdej religii pytanie o sens cierpienia kwestią techniczną tego, jak je zlikwidować. Z głębokiego zerwania więzi, jakie charakteryzuje nasz, zdominowany przez media społecznościowe, sposób życia. Wirtualne plemiona dają poczucie przynależności, ale nie budują więzi, a właśnie więź jest fundamentem religii. Brak nam wreszcie zakorzenienia, a to właśnie korzenie często trzymają wiarę. Współczesne rozumienie wolności, ale także prawdy sprawia - o czym w niezwykle mocny sposób pisał Joseph Ratzinger w „Prawdzie i wolności. Rozważania o współczesności” - że coraz trudniej nam przyjąć, że prawda może trwać w jednej wspólnocie, a nawet, że może być osiągnięta… Relatywizm poznawczy stał się postawą codzienności, której wcale nie przezwycięża fundamentalizm, bowiem on sam dowodzi przede wszystkim niewiarę w symfoniczność Prawdy, a jest próbą przykrojenia jej do ludzkich rozmiarów.

I to jest wyzwanie, z którym musimy się zmierzyć. I to nie poprzez dawanie błyskawicznych odpowiedzi, bo tych nikt od nas na tym etapie nie oczekuje, a my ich nie znamy, ale poprzez uważne wsłuchanie się w świat, współodczuwanie z nim, analizę tego, co widzimy i słyszymy, tego, co czytamy w literaturze i sztuce współczesnej, w filmie i w teatrze, ale także w codziennych rozmowach. Słuchanie świata, słuchanie przyjaciół, milczące i akceptujące, a nie od razu polemiczne, przyjmowanie tego, co świat i ludzie chcą nam powiedzieć, to pierwszy krok. Bez niego, bez zatrzymania się, pozostaniemy ze swoimi odpowiedziami sami, i nikomu już nie będziemy w stanie przekazać najważniejszej prawdy naszego życia, jaką jest spotkanie Boga Ojca, który objawił się nam w Jezusie Chrystusie w mocy Ducha Świętego. Naszym celem nie jest restaurowanie przeszłości, nie jest serwowanie spójnych odpowiedzi na pytania, których nikt nie zadaje, ale właśnie opowiedzenie o spotkaniu. Ale, żeby się spotkać trzeba nauczyć się słuchać świata i ludzi wokoło.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Obojętność, a nie atak
Komentarze (31)
IN
~Iga N
9 października 2021, 21:54
Tylko co jak ktoś zadaje te pytania o sens cierpienia itd o których pisze pan Tomasz, tyle, że odpowiedzi Kościoła są wg tej osoby niewystarczające, wątpliwe wobec obecnej wiedzy naukowej lub po prostu ktoś widzi coś zupełnie inaczej? Ma taki ktoś zignorować swoje wątpliwości i spostrzeżenia z lęku przed potępieniem? A sam fakt, że walczymy z cierpieniem ma nas odsuwać od wiary? No tak jeżeli kiedyś człowiek był bardziej skupiony na życiu wiecznym lub modlił się o cud a teraz po prostu idzie do lekarza to rzeczywiście jest problem, choć medycyna nie na wszystko pomaga. Jednak czy można tylko na tym oprzeć wiarę? I czy walka z cierpieniem też przez leki its nie jest też miłością bo chcemy sobie pomagać?
AS
~Antoni Szwed
7 października 2021, 20:55
"Obojętność - i to postępująca - jest największym naszym problemem." Owszem, tak. Pytanie: skąd się bierze ta obojętność? Na pewno nie dlatego, że Bóg się "zestarzał", że Jego nauka się zdezaktualizowała. Nie, lecz dlatego, że w obecnym Kościele nie jest przekazywana. Teksty, jakie docierają do wiernych z Watykanu nie tylko nie niosą z sobą jakichś ożywczych treści, ale na dodatek tak są dostosowane do mentalności współczesnego świata, aby nikogo nie urazić, nie dotknąć w ludzkim jestestwie, by nikt się nie obraził i żeby, broń Boże, taki czy inny biskup (łącznie z rzymskim) nie naraził się światowej prasie, różnym laickim publicystom. Już oni by mu pokazali, gdzie jego miejsce w szeregu. Dziś biskup stara się wszelkimi sposobami kokietować świat. Nie będzie więc mówił o grzechu, bo taka mowa nie podoba się światu, więc mówi o ociepleniu klimatu i walce z CO2. Wtedy świat to zauważa a biskup zyskuje pochlebne słowa w mediach. Tak się buduje religijną obojętność.
Don Camillo
6 października 2021, 10:21
Bardzo trafny artykul. Widze pozytywna przemiane u pana Terlikowskiego. I nasuwa mi sie pewna mysl, ktora widzialem w necie: Lotniska widzialy wiecej szczerych pocalunkow, niz koscielne oltarze. Sciany szpitali slyszaly wiecej modlitw, niz sciany kosciola.
KB
~Karol Berger
6 października 2021, 21:26
Najczęściej tak mówią ci którzy nigdy nie byli w kościele i którzy nie rozumieją wogóle czym jest kościół
AM
~Alicja M.M.
5 października 2021, 21:43
"Z dnia na dzień więcej ludzi traci relację i więź z Kościołem, a także – co trzeba odnotować odrębnie – z Bogiem". Przy tym zdaniu się dłużej zatrzymałam. Myślę, że nie da się z dnia na dzień utracić więzi z Bogiem! Może ona po prostu nie jest, może nigdy nie była tak częsta, jak by wynikało z wszelkiego rodzaju kościelnych statystyk, które siła rzeczy opierają się na tym, co widać i przede wszystkim... co da się wpisać w dokumenty. Może po prostu w jednorodnej wspólnocie kulturowej, jaką była chrześcijańska (w sensie kulturowym) Europa, łatwiej było przeoczyć brak więzi z Bogiem, biorąc za nią coś, co jest kulturowym nawykiem, normą zachowania społecznego?
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
5 października 2021, 22:42
Ludzie zrywają więź z ludźmi przez SMS, którego odczytanie zabiera od 1 do 3 sekund, a więzi z Bogiem nie da się utracić z dnia na dzień? To się robi w mniej niż sekundę!
AM
~Alicja M.M.
6 października 2021, 16:23
Sądzę, że przez SMS można werbalnie potwierdzić, z a d e k l a r o w a ć zerwanie więzi. Ale cóż to była za więź, skoro da się ją utracić w sekundę czy choćby w jeden dzień! Zatem nie zgodzę się z Panią, ale być może rozbieznośc jest pozorna, czysto leksykalna: może inaczej rozumiemy słowo "więź".
SS
~Siwy Siwecki
5 października 2021, 17:16
Dobrze napisane , ja i sporo ludzi z mojego otoczenia jesteśmy totalnie obojętni wobec wiary i kościoła, nie jest mi to do niczego potrzebne zresztą kościół to taki folklor i teatrzyk w Polsce
PB
~Paulina B.
5 października 2021, 13:21
Nie mogę zrozumieć tych wszystkich komentarzy, które w ogóle nie są merytoryczne, za to ociekają ironią...
JY
~john yossarian
5 października 2021, 14:51
Jeśli o mój komentarz chodzi, to nie było w nim ironii. Było raczej uznanie dla redaktora Terlikowskiego, którego poglądy obserwuję od jakiegoś czasu. No i widzę znaczącą przemianę polegającą na wyjściu z okopów oblężonej twierdzy, a wynikającą z, jak myślę, chęci zrozumienia świata. Więc mu kibicuję. Może tylko forma komentarza nazbyt krotochwilna...
KB
~Karol Berger
5 października 2021, 14:56
Ironia jest łatwa i płytka, merytoryczność wymaga wysiłku i wiedzy
PB
~Paulina B.
6 października 2021, 06:20
To nie był jedyny komentarz, który odebrałam jako ironiczny. A tymczasem w podobnym świetle widzę nową odsłonę red. Terlikowskiego, o czym on sam zresztą pisze w niektórych swoich felietonach. Dodatkowym dla mnie plusem jest to, że jednak ma tradycyjną formację, ponieważ nie uderza w fundamenty wiary, a jego troska o Kościół wydaje się konstruktywna i odważna.
JY
~john yossarian
5 października 2021, 10:27
Terlik osiągnął satori :0
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
5 października 2021, 10:21
Pan Terlikowski za wszelką cenę chce zachować Matrix, gdy Ojczyzną chrześcijanina jest Syjon. Wsłuchiwanie się w świat czy współodczuwanie z nim nie zmieni w żaden sposób stanu obojętności wobec Boga. Bóg jest nieatrakcyjny dla ludzi Matrixa i nic tego nie zmieni. Wyzwolenie z Matrixa jest bolesne, ale też nie kończy stanu obojętności- niektórym ta sama owsianka każdego dnia kościom w gardle staje w Syjonie. Wiara każdego człowieka zaczyna się w momencie stanu kompletnej beznadziejności, gdy nikt i nic już nie może nas zmienić. To stan, gdy pragniemy żyć, a umieramy i wiemy, że umieramy i nic już nie można zrobić. Gdy w ten stan wchodzi Bóg w sposób zupełnie niespodziewany i zupełnie poza logiką ratuje nasze życie, to wtedy możemy mówić o wierze. Dlatego chrześcijanie śpiewali: wstań, który śpisz, a zajaśnieje ci Chrystus. Pytanie o obojętność należy kierować do Boga- dlaczego nie wyrywa? Czyżby stan beznadziei nie istnieje w życiu wielu ludzi? A może istnieje, tylko jest zbyt słodki
M*
Monika * Monika
5 października 2021, 12:51
Pani Katarzyno, dla mnie decyzja o zawieszeniu relacji z Kościołem instytucjonalnym była li tylko reakcją na stan obecny KK w Polsce: zakłamanie i obłuda hierarchów, tolerancja i ukrywanie przestępców w sutannach, upolitycznienie Kościoła, brak przejrzystości (vide "kary" dla biskupów - nie wiadomo za co, nie wiadomo jakie), traktowanie wiernych jak barany (tylko do strzyżenia, brak dialogu) i, last but not least, brak życia Ewangelią - jeżeli Polska, Chrystus narodów, mająca ambicje rechrystianizacji Europy, pozwala uchodźcom, w tym dzieciom, umierać na granicy, to ja już przynależeć do tego Kościoła nie chcę!
PB
~Paulina B.
5 października 2021, 13:18
Wiara każdego człowieka zaczyna się w jakimś konkretnym takim samym dla każdego momencie? A od kiedy i gdzie tak Kościół naucza? Projektowanie swoich doświadczeń i oznaczanie ich jako warunków koniecznych dla wiary innych ludzi nie jest zdrowe. Każdy człowiek ma swoją drogę do Boga i pokazują to wystarczająco historie każdego z apostołów.
AM
~Ana M.
5 października 2021, 13:39
Zostawiając Matrix, Syjon a nawet katolicyzm narodowy na boku trzeba razem z panem Terlikowskim, bez ironizowania, zastanowić się jak ewangelizować młodzież. Nawrócenia w stylu św. Pawła są dla nielicznych. Raczej trzeba by działać w stylu abp.Rysia ale jego działania też ostro skrytykowano. Najlepiej oczekiwać aż Pan Bóg to za nas załatwi?
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
5 października 2021, 14:41
Jest Pani Monika na Kościół obrażona, a rykoszetem dostaje się Panu Bogu. To nie fair, aby swoje ziemskie urazy przenosić na Istotę nie z tego świata. Chrystus jest milczący- ani nie krzyczy na granicach, ani się niczego nie domaga. Bo Miłość jest cierpliwa, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie pamięta złego.... Nie szukajmy odpowiedzi na rzeczywistość wiary, która dotyczy życia pozaziemskiego w imponderabiliach tego świata
TB
~Tomasz Berger
5 października 2021, 14:53
Wiara jest cnotą, którą otrzymujemy na chrzcie św
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
5 października 2021, 14:57
Wszyscy, ale to wszyscy chrześcijanie, Pani Paulino są dziećmi Abrahama. Ale też mocniej i Żydzi, i muzułmanie też z tego samego źródła wiarę otrzymali. Nikt, ale to nikt z monoteistów inaczej wiary nie dostaje jak tylko z zawierzenia, jakie otrzymał Abraham. KKK I mówi nam, ze na drodze naturalnej dzięki rozumowi możemy poznać istotę Boga i zbliżyć się do jego pojmowania, ale KKK 50 wyraźnie nam wskazuje, że bez Objawienia Bożego nasze przekonania są tylko hipotezami. Żyjemy jako chrześcijanie tylko dzięki Objawieniu Bożego, bez niego jak mówi św. Paweł próżna jest nasza wiara. Abraham nie dlatego wyszedł z Ur, że nie znał istoty Boga- żył w mieście teokratycznym. On wyszedł, bo doświadczył spotkania z Bogiem. Jak mówimy: uwierzył wbrew nadziei i przez to stał się Ojcem wiary dla nad wszystkich monoteistów.
SM
~Sabina Mazurek
5 października 2021, 15:56
Głową Kościoła jest Chrystus. Wypisując się z Kościoła porzucamy też Chrystusa
PB
~Paulina B.
5 października 2021, 17:47
Trochę to brzmi jak obwinianie Kościoła za wszystko. Lepiej uważać, bo łatwo można wylać dziecko z kąpielą.
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
5 października 2021, 23:04
Powtórzę za błogosławionym Prymasem: ewangelizujemy na kościach męczenników przykładem własnej ofiarności i poświęcenia. Happeningi nie pomogą. Staliśmy się w Polsce chrześcijanami, bo Mieszko I dla ocalenia swojego ludu poświęcił cały swój pogański świat i wartości i przyjął chrzest. Potem wiarę ugruntowała śmierć męczeńska św. Wojciecha i 5 Braci Polskich. Pościmy w każdy piątek z niespotykaną w innych krajach żarliwością od decyzji w Wielki Piątek 1000 roku pierwszego arcybiskupa Gniezna Radzyma Gaudentego. Nie bylibyśmy narodem maryjnym, gdyby nie decyzja Ody saskiej, żony Mieszka I, która posłała po kopię obrazu Łukaszowego w Saidnaya w Syrii- dotarł do Polski po 4 wiekach i dziś jest na Jasnej Górze. A co mówić o oraczy według Ruszczyca lub pasterzu według starego przekazu, który odkrył czy wykopał maryjna figurkę pod Ratajami czyli Górką Klasztorną w Wielkopolsce w chwili męczeńskiej śmierci św. Stanisława na Skałce w Krakowie.
AM
~Alicja M.M.
6 października 2021, 11:26
Pani Katarzyno, czytałam z uwagą dotychczasowe Pani wpisy, z niektórymi rozpoznaniami się zgadzałam, z innymi nie, ale zawsze dobrze je rozumiałam, wyrażała Pani myśl w sposób jasny. Natomiast pierwszej połowy poprzedniego wpisu (Syjon, Matrix, owsianka stająca kością w gardle na Syjonie) i ostatniego zdania tego wpisu nie rozumiem kompletnie. (Nie z powodu uczenie brzmiących słów, żeby było jasne). Zwracam na to uwagę, bo myślę, że zależy Pani na porozumieniu, w tym podstawowym sensie (który nie zakłada zgody, podzielania poglądów).
AK
~Asia Kozłowska
5 października 2021, 09:47
Panie Tomaszu! Świetny felieton! Mając doświadczenie pracy z młodzieżą widzę, że tylko w klimacie spotkania, rozmowy, wysłuchania i współodczuwania można się doczekać, że młody człowiek będzie zadawał pytania, prosił o radę, zaufa! Wtedy będzie przygotowany aby usłyszeć Dobrą Nowinę Ewangelii. Pan Jezus zawsze przeciągał dobrocią, miłością, przebaczeniem...i tylko faryzeuszy ( obłudników ) krytykował.
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
5 października 2021, 15:07
Niestety, przykład dominikanina Pawła M. dowodzi, ze to nie tylko, że nie wystarcza, a może zaszkodzić. Na tym emocjonalnym klimacie, na którym bazują wszelkie wspólnoty duszpasterskie najczęściej dochodzi do zerwania więzi z Bogiem. Bo szybko się okazuje, że to nie wystarcza. Pojawia się głód serca, którego nie można zaspokoić. Nie można tego zaspokoić na poziomie ziemskich relacji i przy pomocy ziemskich mechanizmów tworzenia potrzeb. Zamiast tworzyć klimat spotkania, trzeba młodych ludzi zostawić głodnych i spragnionych na pustyni bez żadnych emocjonalnych podpórek. Aby usłyszeć Dobrą Nowinę trzeba być na pustyni, ogołoconym. Inaczej słyszy się tylko swoje pragnienia.
L-
~Leon -
6 października 2021, 09:08
Do ~Katarzyna Jarkiewicz: Idąc tropem Pani wypowiedzi trzeba by powiedzieć, że PUSTYNIA i OGOŁOCENIE w tej chwili potrzebne jest obrosłym w tłuszcz księżom i biskupom. To co wyprawiają i wygadują woła o pomstę do nieba!
KB
~Karol Berger
6 października 2021, 21:29
Najczęściej dziś zarzuca się im że wygadują to samo, co wygadywał Jezus w Ewangelii
MR
~Ma Rek
5 października 2021, 09:38
Kościół hierarchiczny musi lepiej wykorzystać tego giganta intelektualnego. Może wydelegować na Synod Biskupów? Może ustanowić doradcą Prezydium KEP? Może coś innego?
L-
~Leon -
5 października 2021, 15:21
Widzę że za wszelką cenę chce Pan udupić p. Tomasza wiążąc go z episkopatem. To nie najlepszy pomysł. Jak widać Bóg sam znajduje mu zadania odpowiadające jego i telektowi i predyspozycjom. Natomiast Pan mi na żadnego giganta (zwłaszcza intelektualnego) wcale nie wygląda..
MR
~Ma Rek
6 października 2021, 06:37
Atak personalny, bez argumentów, zawsze jest symptomem słabości intelektualnej. (To uzupełnienie do felietonu i wpisu Leona).