Odrobinę radości w Kościele

(fot. Jezuickie Dni Młodzieży/ facebook.com)

Wakacje to chyba czas, kiedy w kościołach parafialnych, na mszach w ciągu tygodnia, mamy więcej pustych miejsc. Tak przynajmniej to wspominam z lat, kiedy jeszcze regularnie odbywałem dyżury ministranckie w swojej rodzinnej parafii na Śląsku. Nawet pomijając to, że w dni powszednie jest nas mniej, to jakoś radośniej wcale nie jest, mimo iż wakacje to czas odpoczynku.

Oczywiście, niektórzy pracują. Jednak dla młodzieży, nauczycieli i urlopowiczów to czas wolny. Najczęściej jeszcze jest cieplutko i w ogóle cudnie. Byłoby za co dziękować. No właśnie, gdy już ktoś dojdzie do kościoła na Eucharystię, czyli dziękczynienie, to chyba po to, by dzięki czynić?

Czy widzieliście kiedyś dziecko, które dostaje prezent, ale jest smutne, mamrocze pod nosem "dziękuję" i jakoś specjalnie nie zajmuje się podarkiem? Albo coś jest nie tak z podarunkiem, albo z dającym, albo z przyjmującym. Gdzieś tkwi błąd. W przypadku Eucharystii i dar i Dający są - krótko mówiąc - OK. Co takiego jest z nami nie tak, że jesteśmy smutni, nierzadko niemal jak na pogrzebie?

Myślałem o tym wiele razy, ale to pytanie powróciło z większą siłą po ostatnim doświadczeniu Eucharystii w kameruńskim mieście Bamenda. Eucharystia trwała, bagatela, 4 godz i 15 min. Samo przynoszenie darów, w tym składanie ofiar pieniężnych trwało ponad 45 min. Ludzie szli, kołysząc się i tańcząc po kilka razy. Ktoś powie: bo to Afryka. No i co z tego? - odpowiadam.

To nie była Msza plemienna, gdzie ludzie przyodziani w sukienki z trawy pląsali w rytm tamtamów. To byli elegancko ubrani ludzie, goście sióstr składających wieczystą profesję (śluby wieczyste) w zgromadzeniu św. Anny. Ile w tych dziewczynach było radości… Powtarzam się z tą radością, wiem, ale robię to celowo. Uśmiechy na twarzach nie były przyklejone, nie było widać tego nienaturalnie mistycznego rozmodlenia, ale świadome przeżywanie oddania się na wyłączność - na zawsze Jedynemu Oblubieńcowi. Prawdziwe wesele. To udzielało się ludziom. Oni naprawdę się radowali. Rodzice przytulali się z gośćmi, witali się podczas procesji. Biedny biskup musiał się nastać przyjmując dary, ale i on był uśmiechnięty, a po mszy dzielił się tym uśmiechem i swoją radością z gośćmi w długich rozmowach.

Siostry tutaj (w Kamerunie) mają dystans do swojej pracy. Są bardzo otwarte, radosne i niezwykle ciepłe emocjonalnie. Rozmawiasz z jedną czy z drugą i naprawdę czujesz się, jakby była Twoją siostrą. Piszę to całkowicie poważnie, bo jest to doświadczenie miłości braterskiej, którego często nam w Polsce brakuje, a jeśli nie nam, to mnie na pewno. Jeszcze coś. Niektórzy przyjechali na uroczystość samochodami. Tak, niektórych stać, a jak nie, to motorami. Myślicie, że było jak w Polsce? Że rozmodleni ludzie wyszli z kościoła i pełni miłości trąbili na siebie i z życzliwymi okrzykami wzywali się do przestawienia samochodu, (bo ktoś ich zatarasował) z powodu wzbierającego pośpiechu spowodowanego zbliżającą się porą karmienia? Oj nie. Było zupełnie inaczej. Nawet na drodze jest inaczej, bo tu klakson znaczy "Uwaga" a nie "Ty kretynie".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odrobinę radości w Kościele
Komentarze (16)
P
p.a.x.
30 lipca 2012, 15:29
kiedyś usłysząłem zadnie, że Kościół w Polsce jest Kościołem który żyje przede wszystkim męką Jezusa dlatego czesto wydaje mi się, że jest tam troche smutno a Kościół w Afryce wielbi Jezusa Zmartwychwstałego co wiąże się oczywiście z radością. Moim zdaniem najważniejsze jest być poprostu szczerym w uwielbianiu Boga i czy robisz to skacząc czy ze łzami w oczach na kolanach to nie ma większego znaczenia.
I
Irena
30 lipca 2012, 08:08
Radość, podobnie jak Wiara jest darem Boga. Nie mówię o wesołkowatości, ale o radości, która towarzyszy obecności Boga w sercu. On sam rozpromienia wnętrze i wtedy nie sposób zachować niewzruszony wyraz twarzy. Dusza się cieszy, oczy się śmieją i uśmiech sam wychodzi na usta. Wszystkim życzę takiej Radości. Na Eucharystii przychodzi na ołtarz Jezus. On - żywy i prawdziwy, i choć dopełnia się Jego ofiara, uwielbienie Boga sięga pełni, a chwała Jego i radość promieniuje na wszystkich. Bogu niech będą dzięki za wszystko, co robi w naszych sercach.
H
hans
29 lipca 2012, 22:08
w kosciele panuje smutek ,przygnebienie i atmosfera nonsensu, jedyny radosny to moze ksiadz jak uzbiera duzo kasy czy jak dostanie nowych slicznych ministrantow ........ kosciol to nie jest radosc - to jest smutek i przygnebienie sredniwieczne bajki
M
Marcin
29 lipca 2012, 20:57
Zamiast dyskusji radził bym coniektórym udać się na Msze z modlitwą o uzdrowienie u Jezuitów w Łodzi lub na spotkanie wspulnoty Mocni w Duchu przy tymże samym kościele. W czasie nie wymuszonej radości dzieją się największe cuda, a jeśli uważacie że msze trzeba kontemplować z powagą i popiołem na głowie, to sprubujcie chociaż raz tak szczerze okazać w jej trakcie radość- Taki eksperyment naukowy. Może wam się uda, ale w moim wypadku okazało się nazwyklej w świecie że jej nie ma. Wyszedłem z tego dopiero po modlitwie o Uwolnienie. Przy okazji warto przypomnić sobie postać Dawida który tańczył i podskakiwał przed Bogiem mimo że był już właściwie królem (więc "nie wypadało") i chociaż jego żonę to zgorszyło, Ojcu Niebieskiemu się ogromnie podobało.
29 lipca 2012, 20:20
Radość na Mszy św ? Może najpierw warto zastanowić się czym jest Msza Św. I czy ważniejsza jest zewnętrzna ekspresja „politycznie poprawnej radości”, czy też jednak osobista relacja z Jezusem obecnym podczas Mszy Św.? Natomiast warto, aby zarówno księża, ale także świeccy przypominali sobie wzajemnie znaczenie Mszy św, bo często daje się zauważyć, iż brak tej podstawowej wiedzy zastępowany jest zbyt ekspresyjną formą z jednej strony i brakiem tak akcentowanego po Vaticanium II aktywnego udziału ludu z drugiej strony.
29 lipca 2012, 19:24
U nas tak nie ma. Każdy może z nami pogadać jak trzeba, w czasie Nabożeństwa, po nim czy przed nim. Ksiądz jest dla ludzi. A co do radości, ona jest w Kościele. To że jej nie widać na Mszy to nie znaczy, że Ci ludzie nie noszą radości w sercu. Mój Boże! Kim Wy jesteście że oceniacie ludzi - ten nie myśli że jest Kościołem - skąd wiesz co myśli? - o ta to nie powinna chodzić do kościoła - ma 3 męża - Ty nie grzeszysz? - To jest Najświętsza Ofiara Krzyża i Zbawienia, nie wolno przeszkadzać, trzeba się skupić... i kłucić potem z jadem z w sercu i odwagą krzyżowca z księdzem, że nie odprawia po staremu... - w kościele nie ma radości bo żyjemy w średniowieczu, bo kościół nie chce być zielonoświętkowy. Proszę nie osądzać pobożności ludzi, w ogóle proszę nie osądzać ludzi, bo obraz który widzicie może być tylko fatamorganą. Owszem żyjemy w czasach kryzysu i zmian, to naturalne w historii, ale jedyną odpowiedzią na brak radości w Kościele jest uśmiech na twarzy w kościele. Co daj nam Boże, Amen.
A
aga
29 lipca 2012, 19:10
Szatan boi się ludzi radosnych ..., którzy radośnie nastawieni są do życia. Smutek często ogarnia właśnie ludzi grzesznych. Jestesmy ludźmi grzesznymi i słabymi, ale najgorszą  rzeczą jest kiedy w tym grzechu zbyt długo brniemy przez życie. Najlepszym lekarstwem jest więc spowiedź, szczera spowiedź. Wówczas człowiek jest radośniejszy ;) i idzie do przodu. 
AR
Ad rem
29 lipca 2012, 15:43
 Msza Święta jest Ofiarą i robienie z Niej imprezy na kształt protestancki jest nie na miejscu.
T
trocki
29 lipca 2012, 15:10
w kosciele nie ma zadnej radosci ,no moze jest radosc ksiedza kiedy nazbiera duzo kasy z tacy w kosciele jest smutek i przygnebienie ,unosi sie sredniowieczny zaduch ciemnoty i zacofania
MF
Miriam F
29 lipca 2012, 13:09
Tak, oprócz radości, brakuje realnie pragnienia spotkania z żywym Bogiem. Odkryciem Go również w człowieku stojącym obok. Dzisiejsza Wspólnota to zbiór przypadkowych ludzi, gdzie nikt nic o drugim nie wie, nie zna pragnień, tym czym żyje, co doświadcza. Wydaję mi się, że w I w. gminy chrześcijańskie inaczej doświadczali radości ze spotkania przy łamaniu chleba.
R
Romaniculus
29 lipca 2012, 13:00
a może problem nie jest w kulturze, ale w tym, że większość ludzi w kościołach nie ma świadomości, czym jest Eucharystia? W Polsce większość ludzi chodzi na Msze z udziałem dziecie i powód często jest taki sam: jest krócej, jest śmiesznie... Jeśli człowiek ma świadomość, w czym uczestniczy, to nawet Msza recytowana jest uroczysta!
K
kasia
29 lipca 2012, 12:58
 Daj nam Panie prawdziwą radość płynącą z Twojego Serca.
B
bona53xqjkc
29 lipca 2012, 12:46
a gdziezby jakis kaplan ,zechcial sie odezwac do swojego przecietnego parafianina po mszy ,pogadac tak zwyczajnie po ludzku ,czasami to daje wiecej niz cokolwiek,owszem przystaja z tymi bogatymi tam jest oczym rozmawiac,smutne i nie jestem wcale zlosliwa tak jest naprawde !
A
aliquis
29 lipca 2012, 12:46
J 15,11 "To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna." Flp 4,4 "Radujcie się zawsze w Panu, jeszcze raz powtarzam: radujcie się!"
D
Dominik
29 lipca 2012, 12:30
 Nie mam zamiaru radować się stojąc pod krzyżem. Na Mszy świętej należy kontemplować Najświętszą Ofiarę a nie dobrze się bawić.
P
piast
29 lipca 2012, 12:16
Dlaczego w Polsce nie widać radości na mszach? To proste. Bo u nas ludzie "idą do kościoła", ale nie czują się Kościołem.