Odseparowanie od Eucharystii może być duchową traumą

(fot. depositphotos.com)

Dla człowieka naprawdę wierzącego odseparowanie od Eucharystii może być i często bywa duchową traumą. Może prowadzić do kryzysu wiary, który rodzi się na skutek doświadczania poczucia odrzucenia przez wspólnotę, a nawet przez samego Boga (choć oczywiście jest to odczucie często bardzo subiektywne).

Przed tygodniem napisała do mnie znajoma, która od niedawna cierpi na bardzo rzadką chorobę, objawiającą się m.in. skrajną reakcją alergiczną na pszenicę. Tym samym nie może przystępować do Komunii św. Ta niemożność sprawia jej ogromny ból. Oczywiście, mogłaby przyjmować Krew Chrystusa, ale w czasach pandemii nie jest to takie proste.

Kiedy czytałem te smutne wiadomości, zacząłem robić sobie rachunek sumienia z mojej eucharystycznej wrażliwości – czy aby na pewno Eucharystia mi nie spowszedniała? Czy aby na pewno nie zatraciłem wrażliwości na tych, którzy do Komunii św. przystępować nie mogą? Wszak codziennie przystępuję do Stołu Pańskiego, a „syty – jak mówi znane porzekadło – głodnego nie zrozumie”.

„Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6, 51) – mówi Jezus w ostatniej Ewangelii. A co z tymi, którzy z różnych względów nie karmią się Ciałem Chrystusa? Myślę tu o milionach naszych sióstr i braci, którzy żyją w Afryce, w Ameryce Południowej czy w Azji, gdzie ksiądz pojawia się raz na rok i wtedy sprawuje Eucharystię.

Myślę tu o naszych siostrach i braciach, którzy doświadczyli – jak mówi papież Franciszek – „niepowodzenia w miłości” i po rozwodzie żyją w ponownych związkach, z wiadomych względów niesakramentalnych. Myślę także o tych wszystkich, którzy z własnego wyboru rezygnują z przystępowania do Stołu Pańskiego i nie karmią się „Chlebem Żywym, który zstąpił z nieba”.

Dla człowieka naprawdę wierzącego odseparowanie od Eucharystii może być i często bywa duchową traumą. Może prowadzić do kryzysu wiary, który rodzi się na skutek doświadczania poczucia odrzucenia przez wspólnotę, a nawet przez samego Boga (choć oczywiście jest to odczucie często bardzo subiektywne). Coraz częściej spotykam się z ludźmi, którzy szukają wyjścia ze swojej trudnej sytuacji. Wiele osób pyta o kościelne procesy stwierdzenia nieważności małżeństwa, zapominając, że Kościół daje nam dzisiaj także inne narzędzia, jak choćby te zaproponowane w adhortacji „Amoris laetitia”. Warto pytać o nie swoich duszpasterzy.

Myślę, że uosobieniem takich strudzonych pielgrzymów, cierpiących z powodu braku dostępu do Eucharystii jest prorok Eliasz. W Biblii jedną z najbardziej przejmujących scen jest właśnie ta, w której Eliasz, znajdujący się u kresu sił cielesnych i duchowych, zapragnął umrzeć. Bóg jednak proroka nie zostawił samego i przyszedł mu z pomocą. To dla nas lekcja, że w naszych wspólnotach powinniśmy bardziej troszczyć się o tych, którzy w pełni nie mogą uczestniczyć w Eucharystii.

Czy aby na pewno nie zatraciłem wrażliwości na tych, którzy do Komunii św. przystępować nie mogą?

Co możemy zrobić? Możemy ofiarować Komunię św. w intencji tych, którzy nie mogą sami jej przyjąć. Możemy ofiarować nasz ból i cierpienie, gdy przez jakiś czas sami nie mamy możliwości przyjmowania Ciała Chrystusa, jak miało to miejsce przez wiele pandemicznych miesięcy. Papież Franciszek mówi bardzo konkretnie: „Mamy towarzyszyć tym osobom, które doświadczyły owego «niepowodzenia w miłości». Nie należy ich potępiać, ale im towarzyszyć” (Poranna Msza św., 28 lutego 2014 r.). „Trzeba nam znaleźć odwagę, by otworzyć przestrzeń, w której każdy będzie czuł się mile widziany” (Papież Franciszek, Domenico Agasso, „Świat jutra”, Kraków 2021, s. 41).

Powyższe wskazówki dotyczą zwłaszcza duszpasterzy. My – księża – mamy mieć czas dla ludzi, by cierpliwie ich wysłuchać i pomóc im wyjść z trudnej sytuacji. Czasem wystarczy podjąć proste czynności, które są odbiciem czynności Boga względem Eliasza: dać poczucie miłości i pokazać cel w życiu. Zaprosić na kawę, przytulić, pozwolić wypłakać się w rękaw, wspólnie się pomodlić. Samemu będąc sytym, starać się zrozumieć głodnego.

Proboszcz parafii na South Kensington w Londynie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odseparowanie od Eucharystii może być duchową traumą
Komentarze (3)
AZ
~ajatollah z Lechistanu
14 sierpnia 2021, 22:21
A niby dlaczego prawdziwie wierzący człowiek ma być odseparowany od Eucharystii ? Pozostali zaś cóż...wiedzą w ogółe, że czasem nie wolno? Zresztą do kościoła zaglądają maksymalnie 3 razy w roku, mogą sobie żyć w piątym konkubinacie, nosić pioruna na maseczce, a i tak mają dzieci pochrzczone, pierwszy ślub kościelny (następne to nawet cywilne być nie muszą) i najważniejsze...księdza na pogrzebie. Co tam odseparowanie od Eucharystii. Prawdziwa trauma dla współczesnego katolika do odseparowanie od kościelnego pogrzebu. Swoją drogą ciekawe...jak to było w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, gdy ciężki grzesznik nie mógł nawet uczestniczyć w całej Mszy, a nawet musiał się modlić przed kościołem. I to do ukończenia pokuty. I jakoś nikt nie miał traum. A dzisiaj...daje się 5 zł na tacę, czy tam płaci kościelny podatek, więc ksiądz na pogrzebie się należy. I to białe kółeczko w pakiecie rozszerzonym również. Przynajmniej 3 razy w roku.
KC
~Krystyna Cielecka
11 sierpnia 2021, 10:46
Jezu Jezu. Bądź, pożałuj.
AN
~Alicja Nowak
14 sierpnia 2021, 23:52
Spokojnie, On jest i kocha.