Papież Franciszek i kwestia diabła
Komentatorzy nowego pontyfikatu zwrócili już uwagę na to, że Franciszek stosunkowo często mówi o działaniu diabła. Warto przyjrzeć się temu, co konkretnie o nim mówi i jak to się ma do nie lubiącej tego tematu współczesności.
Powtórka z katechizmu
Świat został przez Boga w całości stworzony jako dobry - wierzą chrześcijanie. Na podstawie Pisma Świętego i tradycji Kościoła uważa się, że Stwórca do życia powołał nie tylko człowieka, faunę i florę ale również całe zastępy bytów czysto duchowych, czyli aniołów. Naturalnie one też od początku były dobre. To właśnie jeden z nich, Gabriel, ukazał się Maryi i zwiastował poczęcie Jezusa. To również te istoty uważamy za swoich niewidzialnych opiekunów. Do dziś dla wielu katolickich dzieci jedną z pierwszych modlitw, jakie odmawiają, jest ta zaczynająca się od słów: "Aniele Boży, stróżu mój".
Kiedyś - właściwie nie wiemy kiedy, ale na pewno przed stworzeniem człowieka - jeden z aniołów zbuntował się przeciw Bogu i pociągnął za sobą innych. Jego właśnie nazywamy szatanem (z hebrajskiego "przeciwnik") lub diabłem (z greckiego "kłamca, wróg, fałszywy oskarżyciel"). Warto pamiętać, że rzeczywistości te nie są wyłącznie domeną wiary chrześcijan, ale istnieją również w tradycjach judaizmu i islamu.
Zbuntowany anioł był też tym, który skusił pierwszych ludzi do grzechu (Rdz 3,1-24) i tym, który trzykrotnie kusił Jezusa (Łk 4,1-13). Dziś Kościół katolicki naucza, że diabeł ma istotną rolę w czynieniu zła przez człowieka. Przypominamy to sobie na przykład podczas chrztu lub przy odnawianiu przyrzeczeń chrzcielnych, gdy ksiądz w specjalnym egzorcyzmie pyta wiernych: "Czy wyrzekasz się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu?"
Faktu, że człowiek jest zdolny do zła, nikomu nie trzeba udowadniać. Chrześcijanie wierzą, że inspiratorem naszych złych myśli i czynów nie jest jakaś nieokreślona siła, ale osoba upadłego anioła, co oczywiście nie zwalnia ich z osobistej odpowiedzialności za popełnione zło. Wierzą też, że diabeł, choć ma moc kuszenia, to nie posiada władzy nad naszą wolną wolą i, co więcej, że Jezus Chrystus przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie pokonał szatana. Oznacza to jednak, że choć znamy ostateczny wynik tej rozgrywki dobra ze złem, to do czasu Sądu Ostatecznego, osobowe zło nadal działa.
Co papież powiedział
Gdy więc nowemu papieżowi wypomina się przykładowo, iż propozycję ustawowego wprowadzenia małżeństw gejów i lesbijek nazwał "działaniem diabła", to miejmy w pamięci całą tę powyższą perspektywę. Innymi słowy ówczesny prymas Argentyny uważał po prostu, że zrównywanie prawne związków dwu i jednopłciowych, łącznie z możliwością adopcji dzieci przez te drugie, nie jest dobrym rozwiązaniem, a raczej rozwiązaniem złym, które forsują ludzie kuszeni przez szatana. Co nie jest jakimś epitetem stygmatyzującym konkretne osoby, tylko przypomnieniem, że ojcem wszelkiego zła jest upadły anioł.
Tak samo, gdy słyszymy z papieskich ust zachętę skierowaną do kardynałów, by nie poddawali się "pesymizmowi i goryczy, którymi diabeł karmi nas każdego dnia", chodzi mu po prostu o przypomnienie, iż ich pesymizm jest oznaką zgody na kuszenie szatana.
A gdy Franciszek mówi o "diabelskiej światowości" Kościoła, to właśnie o tej, która w jego oczach jest zła. A konkretnie takiej, która, co prawda, wyprowadza katolików świeckich i duchownych poza mury świątyni, ale która zapomina o budowaniu na Chrystusie i o głoszeniu Chrystusa. W takiej sytuacji Kościół staje się po prostu "pobożną organizacją pozarządową". To zaś z pewnością nie jest dziełem prowadzonym z inspiracji Boga, a z inspiracji szatana.
- Kiedy nie wyznajemy Jezusa Chrystusa, to wyznajmy doczesność diabła - powiedział też papież w tej samej homilii. Z chrześcijańskiego punktu widzenia to zupełna oczywistość. Każde odwrócenie się od dobra, to też odwrócenie się od tego, który jest samym dobrem. Jeśli żyjemy czymś, co jest niemiłe Chrystusowi, to z pewnością miłe jest to diabłu.
Oswajanie diabła
Wziąwszy to wszystko pod uwagę zauważmy teraz, że to dość częste wspominanie diabła, jest zupełnie czymś innym niż to, do czego przyzwyczaiła nas stara kazuistyka niektórych proboszczów czy katechetów. Franciszek nikogo szatanem i piekłem nie straszy po to, by wymusić posłuszeństwo lub dobre uczynki wiernych. Odczytuje po prostu rzeczywistość w optyce katolickiej i prostymi słowami ją opisuje.
Jeśli niektórych z nas - nawet katolików - taka mowa razi, to, po pierwsze, dlatego że faktycznie wielu wiernym przypominanie szatana nadal kojarzy się ze straszeniem piekielnymi otchłaniami, a po drugie dlatego, że wielu z nas po prostu zapomniało o istnieniu osobowo przedstawianego zła. Co jest przecież jednym z fundamentów katolickiej nauki.
Nowy papież nazywa rzeczy po imieniu zgodnie z tradycją katolicką. Możliwe, że swymi słowami niektórych odstrasza, a innych budzi z błogiej drzemki nieświadomości czy zapomnienia. Ale powiedzmy jasno: robi to, co do niego należy jako do człowieka, który przyjął na siebie obowiązek liderowania Kościołowi i prowadzenia ludzi do Boga. Gdyby o diable nie przypominał, możliwy by się stał upragniony scenariusz "Księcia ciemności", czyli przekonanie ludzkości, że on w ogóle nie istnieje.
Skomentuj artykuł