"Pasja" Mela Gibsona to moje "rekolekcje ostatniej szansy"

Fot. Kadr z filmu "Pasja". Reż. Mel Gibson

Nie wyobrażam sobie Wielkiego Czwartku bez obejrzenia "Pasji". Lubię po powrocie z Mszy Wieczerzy Pańskiej usiąść w ciemności, wyłączyć telefon i - tuż po przeżyciu liturgii pierwszego dnia Triduum Paschalnego - zanurzyć się w kino, które tak bardzo porusza moje serce.

Niestety, sporo osób uważa, że "Pasja" Mela Gibsona nie jest dobrym filmem na współczesne czasy, że jest za brutalna i zbyt dosadnie ukazuje przemoc (z takimi opiniami się spotkałem). Trudno w czasach wszelkiej poprawności nie ulegać takiemu myśleniu. Ale czy męka Jezusa nie była brutalna? Czy okropieństwo krzyża już w czasach Chrystusa nie było zgorszeniem dla świata? Nie ma nic dziwnego w tym, że pokazana w "Pasji" droga z Ogrójca na Kalwarię nie pasuje do obecnych standardów. Nigdy nie pasowała i pasować nie będzie, podobnie jak Ewangelia. Wydarzenia, które rozegrały się około 30. roku w Jerozolimie w pełni zasługują na to, by przedstawić je dosadnie. "Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic" (Iz 53, 2-3). Te słowa mówią same za siebie.

Można też zapytać: "Po co oglądać »Pasję«, skoro została już »przewałkowana« na wszystkie możliwe sposoby i obejrzana kilka razy?". Jasne, jeśli podejdziemy do tego filmu jak do pewnej świątecznej historii, którą ogląda się między rosołem a schabowym, albo do filmu, który jest dodatkiem do spotkania przy piwie, poczujemy przesyt i nie będzie on niczym innym jak odgrzewanym kotletem. Nie zapominajmy jednak, że "Pasja" to coś więcej, niż zwykły film. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest on jakby sfilmowaną Ewangelią. Katolik, każdy chrześcijanin, który wierzy w Chrystusa i traktuje serio Jego odkupienie, nie może przejść obok tego obojętnie. Poza tym pamiętajmy, że dzieło Gibsona ma już 20 lat ("Pasja" miała premierę 5 marca 2004 roku) i wielu nastolatków a nawet młodych dorosłych miało prawo go nie oglądać i - dam sobie uciąć rękę - nie oglądało. Dlaczego warto to nadrobić? Nie da się na to pytanie odpowiedzieć w jednym akapicie. Niemniej, spróbuję to zrobić tak zwięźle, jak potrafię.

"Pasja" to przede wszystkim arcydzieło kina. Warsztat reżysera, dbałość o szczegóły, obsada, gra aktorów, zdjęcia, muzyka i klimat to strzał w dziesiątkę. Uwielbiam słuchać aramejskich i łacińskich dialogów, którymi posługują się bohaterowie, odgłosów Ziemi Świętej i budującej napięcie muzyki. Oglądając "Pasję" chłonę każdy dźwięk, obraz i atmosferę tamtych wydarzeń. To coś, czego na przykład nie znajduję w "The Chosen". Oczywiście, porównywanie tych produkcji nie jest dobrym pomysłem, bo są to dwa zupełnie inne dzieła, inne kino. "The Chosen" to bez wątpienia fenomenalna produkcja i ewangelizacyjna petarda, która zbliżyła i zbliży jeszcze tysiące ludzi do Boga. I wspaniale, że tak jest! Ale angielskie dialogi i bohaterowie, którzy choć żyją dwa tysiące lat temu, zachowują się jak współcześni ludzie, chyba nie przestaną mnie razić. "Pasja" zawsze będzie dla mnie numerem jeden.

"Pasja" w wielkoczwartkowy wieczór to również ewangeliczne przesłanie. Napisałem wcześniej, że film ten jest jakby "sfilmowaną Ewangelią". I rzeczywiście. Odniesienie do Pisma Świętego widać w tym filmie w wielu scenach. Fantazja reżysera również jest widoczna - wątek Judasza, postać szatana czy retrospekcje z życia Jezusa - ale nie stanowi ona równoległych torów fabuły, stając się jedynie jej subtelnym rozwinięciem. Oglądając "Pasję" nie można powiedzieć, że odpływa się zbyt daleko. Ten film to chrześcijańska tradycja pasyjna i ewangeliczny przekaz w jednym. Nie da się tego ukryć.

Wielkoczwartkowe oglądanie "Pasji" jest dla mnie jak "rekolekcje ostatniej szansy", w które wchodzę po męczącym tygodniu pracy (w Deonie w przedświątecznych tygodniach dużo się dzieje, a ilość negatywnych wiadomości o Kościele, która rozlewa się właśnie wtedy w mediach, jest potężna), zwykle z bolącym kręgosłupem i spiętymi plecami. Wielkoczwartkowy wieczór jest więc pierwszą okazją do refleksji w czasie Triduum Paschalnego i rozmyślaniem nad tym, czego pamiątkę będę obchodził kolejnego dnia - w Wielki Piątek - gdy kapłan przewodniczący liturgii Męki Pańskiej podniesie wysoko dwie skrzyżowane belki i głośno zaśpiewa: "Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata".

Czasem mi się wydaje, że jestem "człowiekiem Wielkiego Piątku". Nie oznacza to, że nie cieszę się zmartwychwstaniem Jezusa, które otworzyło nam drogę do wiecznego życia. W żadnym wypadku! W Niedzielę Zmartwychwstania z radością zaśpiewam "Alleluja". Jednak to Wielki Piątek jest dniem, który najbardziej mnie porusza. Po prostu blisko mi do cierpiącego Chrystusa.

W scenie otwierającej "Pasję" widzimy słowa: "On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie" (Iz 53, 5). Fragment ten opatrzony podpisem: "Isaiah 53 700 BC" czyli "Księga Izajasza, rozdział 53. 700 rok przed Chrystusem". Już siedem wieków wcześniej natchniony autor opisał wydarzenia Wielkiego Piątku. Już wtedy wiedział, że zostanie przelana krew Paschalnego Baranka. Za każdym razem gdy czytam te słowa, zdumiewa mnie, jak bardzo w nasze życie wpisane są śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. I nie chodzi wyłącznie o kontekst historyczny. To kwestia naszego osobistego doświadczenia, sprawa życia i śmierci, od której nigdy nie było i nigdy nie będzie nic ważniejszego. Warto pomyśleć o tym na początku Triduum Paschalnego. I właśnie o tym przypomina mi "Pasja".                           

"Pasję" można obejrzeć w serwisach TVP VOD, Prime Video i Catoflix.

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Pasja" Mela Gibsona to moje "rekolekcje ostatniej szansy"
Komentarze (10)
JK
~Jolanta Korzeniowska
31 marca 2024, 17:17
Serialowi „The Choosen” wiele można zarzucić, ale dziwny zarzut że „angielskie dialogi i bohaterowie, którzy choć żyją dwa tysiące lat temu, zachowują się jak współcześni ludzie, chyba nie przestaną mnie razić. "Pasja" zawsze będzie dla mnie numerem jeden.” W filmie „aktorzy wypowiadają dialogi w języku aramejskim i w potocznej łacinie, a napisy na dole ekranu pozwalają ich zrozumieć. Pamiętam, jak po obejrzeniu filmu wyraziłem wobec mego kolegi wątpliwość co do tego, czy rozmowa Piłata z Jezusem odbyła się w języku łacińskim, jak to pokazano w filmie. Mój kolega (informatyk z wykształcenia) powiedział, że kompletnie nie rozumie moich zastrzeżeń.” (Roman Zając „Czy Jezus znał wszystkie języki?”) Ograniczenie do tych języków w filmie posunięte tak daleko, że nawet napis na krzyżu też tylko w nich, bez greckiego...
JK
~Jolanta Korzeniowska
31 marca 2024, 17:15
„Nie zapominajmy jednak, że "Pasja" to coś więcej, niż zwykły film. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest on jakby sfilmowaną Ewangelią. Katolik, każdy chrześcijanin, który wierzy w Chrystusa i traktuje serio Jego odkupienie, nie może przejść obok tego obojętnie. (...) Oglądając "Pasję" nie można powiedzieć, że odpływa się zbyt daleko. Ten film to chrześcijańska tradycja pasyjna i ewangeliczny przekaz w jednym. Nie da się tego ukryć.” Między wiarą chrześcijańską a podejściem do wizji artystycznych nie zachodzi związek. Przesadą nazywać „sfilmowaną Ewangelią” skoro wplecione tam też wątki pozabiblijne z „objawień” Anny Katarzyny Emmerich (nie we wszystkim zgodnych z Pismem Świętym) czy Chusta Świętej Weroniki (legenda piękna, lecz pamiętać trzeba, tylko legenda). Szereg nietrafnych szczegółów, jak gwożdzie wbite w dłonie, zamiast w nadgarstki.
JK
~Jolanta Korzeniowska
31 marca 2024, 17:10
„Niestety, sporo osób uważa, że "Pasja" Mela Gibsona nie jest dobrym filmem na współczesne czasy, że jest za brutalna i zbyt dosadnie ukazuje przemoc (z takimi opiniami się spotkałem). Trudno w czasach wszelkiej poprawności nie ulegać takiemu myśleniu.” Różne mogą być przyczyny, poza tym różne osoby mogą mieć różne upodobania, wyżej stawiać na przykład „Ben Hura”, „Szatę” i „Wielkiego Rybaka”, „Króla Królów”, „Jezusa z Nazaretu” Zefirellego, „Dzień w którym umarł Chrystus”, „Ewangelię według Świętego Mateusza” (1993) bądź serial „Biblia” (2013) (żeby wymienić najsławniejsze, co oczywiście nie znaczy, że jednako wartościowe).
AP
~Anna Piotrowska
29 marca 2024, 12:41
Wydaje mi się że żaden film nie jest do nawracania.Film zarabiający za bilety za Mękę Chrystusa((?)) ..siadanie w domu czy w kinie wygodnie w fotelu czy z paczką chipsów ...to jest fikcja filmowa a nie Ewangelia która nawraca serca i jest inna ...dzieło filmowe a Śmierć Człowieka ...
AM
~Anna Maria
28 marca 2024, 22:04
To nie żadna fantazja reżysera
TS
~Taki Sobie
28 marca 2024, 21:15
Bardzo dobry tekst. Niejeden renomowany twórca wielkopostnych homilii mógłby brać przykład. A ilośc negatywnych łapek świadczy tylko o tym, jak bardzo w lewactwo odlatuje wielu czytelników Deonu...
JK
~Jolanta Korzeniowska
28 marca 2024, 19:21
Film ten powiela kłamstwa o Marii Magdalenie jako "grzesznicy".
ŁS
~Łukasz S
29 marca 2024, 17:52
Jakie kłamstwa? Naogladalas się kodu da Vinci i innych bajek i potem powtarzasz
JK
~Jolanta Korzeniowska
30 marca 2024, 18:37
"Naogladalas się kodu da Vinci i innych bajek" A co takiego niby o mnie wiesz, co oglądam ? Wiedz zatem, że tfurczości danów brownów nie czytam ani nie oglądam, gdyż zbyt nią pogardzam (znam ze streszczenia). A wiedz także i to, że Ewangelie nie utożsamiają Mariii Magdaleny z kobietą pochwyconą na cudzołóstwie, co jest późnieszją a szkodliwą legendą, którą "Pasja" powtarza bez potrzeby.
HH
~Hanka H
30 marca 2024, 21:51
Maria Magdalena była opętana, Pan Jezus wyrzucił z niej złe duchy, natomiast w filmie jest identyfikowana jako kobieta złapana na cudzołóstwie, przyprowadzona do Jezusa przez uczonych w Piśmie. Tekst Ewangelii św. Jana nie łączy obu kobiet.