Pierwsza komunia i waluta watykańska

Fot. Jose Sosa / Depositphotos.com

Najpierw – spotkanie dla rodziców. Czterdzieści minut płomiennego kazania o wyzbywaniu się materialistycznych ciągot. Niech dla dzieci prezentem będzie Jezus. Niech nie dostają drogich podarunków, tu nie chodzi o smartfony i tablety, nie chodzi o sukienki, torebki i rękawiczki. To uroczystość duchowa. Materializm zostawmy sobie na świeckie okazje.

Ale jeszcze na koniec jedno ogłoszenie: na pamiątki z pierwszej komunii – różaniec, książeczkę, obrazek – zrzutka po półtorej stówy od dziecka.

A potem lista wydatków się wydłuża o fachowców zaprzyjaźnionych z parafią, którzy monopolistycznie świadczą okołokomunijne usługi w cenach nie do negocjowania. Sukienka? Trzysta pięćdziesiąt. Zdjęcia z nagraniem uroczystości? Znowu półtorej stówy. Ale spokojnie, można bez filmu. Wtedy tylko stówa. Czy można zrobić własne zdjęcia? Wybrać innego fotografa? Nikt nawet nie śmie pytać. Nikt nie chce się narażać.

DEON.PL POLECA

Po sieci krążą cenniki, a rodzice po każdym kolejnym spotkaniu i kolejnej wymienionej sumie patrzą po sobie ze zdumieniem, wymownym milczeniem komentując bieg wydarzeń, bo nikt nie odważy się na głos powiedzieć: a czemu tak drogo? To nie sklep, żeby się targować. To świątynia. Przyjmujesz warunki, jakie są ci zaproponowane, i nie masz nic do gadania.

Co roku jest tak samo.
Co roku kolejni rodzice i kolejni księża okopują się na swoich pozycjach, wchodzą w rolę wyznaczoną im przez prozę życia: z jednej strony ci, którzy planują z rozmachem, z drugiej – ci, którzy za to zapłacą.

Bo zapłacą.
Bynajmniej nie w walucie watykańskiej, nie w tej z dowcipów, okrągłym „z serca Bóg zapłać”.
W twardej, realnej watykańskiej walucie, w przeliczeniu na złotówki.

Chrzty, komunie, śluby, pogrzeby. Dla niektórych jedyne punkty styku z Kościołem. Momenty obecności, które zamiast przypomnieć i zachęcić, do czego i po co w Kościele jesteśmy, zniechęcają ukrytym materializmem.

No tak – powie mi teraz większość księży i pewnie każdy proboszcz. Ale parafię trzeba z czegoś utrzymać, rachunki zapłacić, życie kosztuje. To nie takie proste. Nie zorganizuje się komunii za „Bóg zapłać”.

Tak, to prawda. Życie kosztuje.
Nikt lepiej tego nie wie od nas, świeckich. Nikt lepiej od nas tego nie zrozumie.
I nic bardziej nas nie zniechęca do naszego Kościoła, niż poczucie, że za rzecz do zbawienia konieczną się z nas zwyczajnie… zdziera. I planuje nasze wydatki, nijak z nami nie skonsultowane.

Bo nie chodzi o to, że nie chcemy dać. Chodzi o to, że nikt nas o zdanie nie pyta, nie zaprasza do wspólnego podejmowania decyzji.

I tak mi się marzy, żeby wreszcie jasno sobie w Kościele powiedzieć: nie jesteśmy bytami czysto duchowymi. Jesteśmy ciałem i duszą, nierozerwalnie złączonymi w całość, w jedność, nie do rozdzielenia. Dlatego duchowość nigdy nie może być oderwana od materialności. By przygotować ucztę, potrzebna jest chęć i kasa. By przygotować ucztę eucharystyczną, potrzebna jest chęć… i kasa. My to wiemy. Nie może być inaczej. Pieniądze są częścią życia, a w społeczeństwie opartym na wymianie wartości w złotówkach częścią konieczną i niezastąpioną.

I denerwuje nas, gdy w Kościele udajemy, że jest inaczej.
Że pieniądze są be, takie materialistyczne, że najważniejszy, kluczowy, jest duchowy wymiar wszystkiego. Bo wciąż jeszcze się na to nabieramy: na to, że najpierw się podkreśla wymiar wyłącznie duchowy, a gdy nastawieni niematerialnie chcemy uroczystość ogarniać, łudząc się, że nie chodzi tu o to, by ktoś zarobił, ale o to, by dać dzieciom Chrystusa – szybko zostajemy wyprowadzeni z błędu i musimy zaopatrzyć się w przynajmniej kilka kopert z bardzo materialną zawartością. Owszem, to, co materialne nie może przysłaniać nam tego, co duchowe – ale też to, co duchowe, nie może przesłaniać tego, co materialne. To są rzeczywistości, które muszą iść ze sobą w parze. I o których decydować powinni wszyscy zainteresowani, nie tylko duchowni organizatorzy.

I tak mi się marzy, żeby któregoś razu było inaczej.
Żeby spotkać się i powiedzieć sobie: życie kosztuje. Sukienki kosztują, kwiatki kosztują, książeczki kosztują, prąd w kościele kosztuje. Usiądźmy razem: rodzice i księża, zobaczmy, czego potrzebujemy, na co nam budżet pozwala. Czy naprawdę zależy nam na miedzianych płaskorzeźbach z kopią Ostatniej Wieczerzy albo gipsowym reliefie Jezusa Miłosiernego? Czy za plastikowe różańce na pewno trzeba aż tyle zapłacić? Zobaczmy, jakie są potrzeby parafii: te realne potrzeby. Może jest coś, co my, rodzice, możemy podarować. Z serca podarować. Nie z przymusu i konieczności. Bo my, świeccy, lubimy i chcemy być hojni. Potrafimy szczodrze obdarować, docenić, wyrazić wdzięczność – gdy się nam wcześniej nie przedstawia cenowych wariantów komunijnego, wdzięcznościowego pakietu darów ołtarza. Gdy się nie sugeruje, że za pierwszy posiłek na uczcie eucharystycznej trzeba się kosztownie zrewanżować.

Tak, lubimy być hojni. I potrafimy być materialnie odpowiedzialni za swoją parafię. Umiemy się dzielić. Umiemy zauważać potrzeby i na nie odpowiadać. Ale bardzo nie lubimy słuchać kazań o tym, że pieniądze nie są ważne, a zaraz potem widzieć, jak bardzo jednak dla niektórych księży są. Nie lubimy, gdy się nas poucza o konieczności porzucenia materializmu, by zaraz potem w widocznym miejscu postawić wymowny koszyczek. I trudno nam czuć się odpowiedzialnymi za wspólnotę parafialną, gdy nasza jedyna odpowiedzialność polega na byciu portfelem, bez prawa głosu, decyzji, bez wglądu w rachunki. Choćby tylko te pierwszokomunijne.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pierwsza komunia i waluta watykańska
Komentarze (8)
MK
~Marcel Kowalski
19 maja 2021, 11:45
Nie sądzę, by można było utrzymać parafie licząc na ludzką hojność i odpowiedzialność za parafie. Jestem księdzem proszę uwierzyć ludzi hojnych jest jak kot napłakał. Gdyby nie ta stówa czy 150 przy różnych okazjach czy więcej nie byłoby jak ogrzać kościoła. W diecezji barcelońskiej planowane jest zamknięcie 160 parafii na 208 istniejących bo nie da się ich utrzymać. Tacy katolicy są hojni. W Polsce już niedługo tez parafie będą łączyć a potem zamykać. Niech pani zgłosi się na takiej komunii nawet w kuluarach i namówi rodziców o hojność dla parafii. Gwarantuje ze złotówki nie dadzą ponadto co ksiądz kazał. Pozdrawiam i trochę realności życzę.
MM
~Marta M.
18 maja 2021, 09:34
Brawo! Nic mnie bardziej nie zniechęca, niż otoczka Pierwszych Komunii...
JN
~Jan Nowak
16 maja 2021, 09:04
W naszej parafii od lat trójki klasowe, klas III zajmują się takimi sprawami jak posprzątanie i przybranie kościoła przed I Komunią, ewentualne załatwienie jednego fotografa, we wrześniu zbierają od każdego ucznia i przekazują ks katechecie taką kwotę aby starczyło na zakup różańca, książeczki, medalika i obrazka komunijnego (w tym roku było to 50 zł od dziecka). Księża się wogóle nie wtrącają w żadne sprawy finansowe: ich zadaniem jest całoroczne przygotowanie uczniów do I spowiedzi i I Komunii a potem organizacja i czuwanie nad sprawnym przebiegiem uroczystości. I tyle. Rodzice sami określają czy chcą złożyć jakąś ofiarę na rzecz parafii, czy nie. I nie kupują niczego konkretnego - bo się na tym nie za bardzo znają - tylko jeśli już to składają jakąś ofiarę pieniężną. Jest spokojnie, przejrzyście, raczej ubogo ostatnimi czasy, ale nikt nie ma do nikogo żadnych pretensji ani uwag.
Eliasz _Jan
16 maja 2021, 07:42
Podzielę się moim doświadczeniem. Jako kapłan przygotowuję dzieci do I komunii św. Od strony finansowo-organizacyjnej wygląda to tak: wybieramy 3-osobowy komitet; pieniądze zbiera jedna osoba z komitetu. Wydatki: różaniec z etui - ok. 10 zł, książeczka - 13 zł, obrazek -15 zł. O wyborze fotografa (tylko zdjęcia, nie robimy filmów z komunii), dekoracji kościoła (co i za ile), śpiewie itd. decydują rodzice. Do procesji z darami: chleb, winogrona, butelka wina. Dar ołtarza: wartość zależy od ilości dzieci. Przeliczamy wydatek na osobę (20-40 zł). Ponadto kwiaty dla proboszcza i wychowawczyni; ja też coś dostałem - to miło. Strój: biała tunika dla wszystkich - może być po starszym rodzeństwie, kuzynach czy pożyczona od kogoś - nie muszą być dokładnie identyczne. W dzień komunii żadnych torebeczek, rękawiczek i innych ozdób. Po wszystkim komitet przedstawia rozliczenie wszystkim rodzicom.
GW
~Gocha Wójcik
15 maja 2021, 14:13
Niestety, tak będzie nadal. Dopóki nie nauczymy się tej odpowiedzialności, o której autorka pisze. A odpowiedzialność wymaga również tego, by się czasem narazić, wyjsc przed szereg i powiedzieć jasno i wyraźnie, że na takie traktowanie się nie zgadzamy. Przez to nasze chowanie głowy w piasek i szemranie po kątach nic nie zmienimy. Nadal będziemy pogłębiać podział Kościoła na tych złych, zachłannych księży i dobrych, pokrzywdzonych rodziców. A chyba nie o to nam chodzi?
AP
~A. P.
15 maja 2021, 10:37
Najlepszym rozwiązaniem byłoby przejęcie spraw organizacyjnych przez grupę rodziców (zakup różańców I pamiątek, wystrój kościoła itp) I anonimowa zbiórka na potrzeby parafii. W mojej parafii tak było I wszyscy byli zadowoleni, pamiątki gustowne, tani film I zdjęcia bo rodzice sami wybrali. A I ofiara była pokaźna choć dobrowolna. Poza tym trzeba mówić księżom krytyczne uwagi a nie kłaść uszu po sobie I potem narzekać.
JD
~Joanna Dobrzyńska
15 maja 2021, 21:34
Są księża, którzy wcale nie chcą słuchac uwag... W mojej parafii prosilismy Proboszcza aby pozwolił dzieciom czytać czytania, śpiewać psalm gdyż dzieci bardzo chciały to robić... jednak mimo próśb i racjonalnej argumentacji rodziców Proboszcz się na to nie zgodził bez podawania żadnych argumentów... odpowiedź brzmiała: nie bo nie i nie ma dyskusji... Niestety, część księzy traktuje świeckich jak sługi, niewolników którzy są sobowiązani do posłuszeństwa... Z uwagami parafian w mój proboszcz nie dyskutuje... on je ignoruje... prawdopdobnie gdyby nie fakt, że zaprosiliśmy już gości na uroczystość, zrezygnowałabym z Komunii w mojej parafii... cóż zgodę na Komunię w innej może bym dostała... pewnie za opłatą... a co do narażania się Proboszczowi to robię to nagminnie... moja cierpliwośc jednak jest na wyczerpaniu... nie widze sensu coniedzielnego słuchania człowieka, który widzi tylko czubek własnego nosa
KS
Konrad Schneider
15 maja 2021, 09:01
Nic dodac, nic ujac!