Po odjeździe Mędrców...

Po odjeździe Mędrców...
(fot. autora)

Czy Rzeź Niewiniątek była konieczna?

"A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny" (Mt 2,13).

Trzej Mędrcy właśnie złożyli Dziecięciu dary, bez wątpienia całkowicie zaskakując Świętą Rodzinę swoimi odwiedzinami. Być może tym większym dysonansem rozbrzmiał w duszy św. Józefa nakaz anioła, by wkrótce po ich odejściu uciekali do Egiptu. Powrót Magów inną drogą staje się powodem  wydarzenia, znanego jako Rzeź Niewiniątek - zawiedziony Herod posyła oprawców z nakazem pozabijania wszystkich znalezionych w Betlejem i okolicach dzieci do lat dwóch.

DEON.PL POLECA

Wydarzenie to kładzie się ponurym cieniem na radosne Ewangelie Dzieciństwa. Za nowonarodzonym Życiem podąża pierwsza śmierć. Wydarzenie to jest również potężnym wstrząsem dla wiary, tej samej wagi i kalibru co wszelkie pytania ludzi wierzących lecz wątpiących w dobroć Boga - skoro Jest, skoro się Troszczy, to dlaczego umierają niewinni, dlaczego cierpienie, choroby, śmierć? Czasem może zbyt pochopnie zamykamy te pytania stwierdzeniami "cóż, widać taka była niezbadana wola Boża" lub, w drugiej wersji, "to nie Bóg jest odpowiedzialny za zło, ale człowiek". Oba te stwierdzenia, w dużej mierze prawdziwe, nie pozwalają w pełni uspokoić pytań duszy. Czy któreś z nich pocieszyłoby betlejemskie matki? Szczerze wątpię.

Bóg oczywiście nie czyni zła. Najczęściej używamy sformułowania, że je "dopuszcza". Wtedy, w Betlejem, "dopuścił" śmierć niemowląt. Ale kryje się za tym groźne pytanie - dlaczego dopuszcza coś, czemu w prosty sposób mógł zapobiec, złu, które nie musiało się wydarzyć gdyby nie pewne okoliczności, w dodatku bezpośrednio związane z narodzinami Jego Syna?

Przecież Mędrcy nie musieli trafić do pałacu Heroda. Skoro gwiazda prowadziła ich aż do celu podróży, czy anioł nie mógł ich ostrzec, aby ominęli Jerozolimę? Czy kierujących ich do Betlejem słów proroka, które usłyszeli na herodowym dworze nie mogli usłyszeć gdzieś indziej, z dala od krwiożerczych władców, choćby w przydrożnej gospodzie? A jeśli nawet tam trafili, skąd tajemnicza polityka anioła, który posyła ich inną drogą, równocześnie ostrzegając Józefa - zamiast odesłać ich bezpośrednio do Heroda, dając równocześnie czas Józefowi na ucieczkę. Zastawszy wskazany dom pustym, siepacze wróciliby do władcy z niczym, nie przelewając równocześnie niewinnej krwi. Nawet gdyby puścili się w pogoń, Boża w tym głowa by Józefa bezpiecznie do Egiptu doprowadzić - nie takie cuda przecież już czynił.

Spójrzmy teraz na to wydarzenie oczami którejś z betlejemskich matek i ojców - w pełni grozę tego obrazu dostrzegą tylko ci, którzy sami są rodzicami. Maleńkie dziecko ginie na ich oczach, zabite przez nasłanych przez władzę żołdaków. Rozpacz niewypowiedziana. Myślę, że straszliwym ciosem byłaby dla nich wiedza, że ta śmierć jest wynikiem tajemniczego Bożego planu, że w tym samym czasie Święta Rodzina chroni się w Egipcie. Dla wielu z nich bez wątpienia stałoby się to powodem do poważnego kryzysu wiary. Skoro anioł ostrzegł Józefa, dlaczego nie ostrzegł też ich? Być może niejedna matka w emocjonalnej burzy, patrząc na martwe ciało swojego dziecka, wołałaby, że nie chce takiego Planu Zbawienia. W filmie "Między światami", na terapeutycznej grupie wsparcia dla rodziców, którzy stracili dzieci, jedno z małżeństw opisuje swoją sytuację słowami "Bóg potrzebował kolejnego anioła". Bohaterka z goryczą replikuje "Dlaczego w takim razie go nie stworzył? Przecież jest Bogiem".

Pytanie "dlaczego" nie daje się tutaj łatwo zamieść pod dywan. Odpowiedź, i to nie wprost, przychodzi dopiero trzy dekady później, kiedy ścigająca Jezusa władza dopędza swoją Ofiarę. W chrześcijaństwie istotna jest myśl o udziale każdego człowieka w Ukrzyżowaniu, choć nie osobiście - możemy więc powiedzieć, że Herod osiągnął swój cel. Swoimi mrocznymi czynami przyczynia się do śmierci Tego,  na którego życie czyhał. Śmierć noworodków splata się ze śmiercią Chrystusa podobnie, jak splata się z nią śmierć chorych, którzy nie zostali cudownie uzdrowieni, śmierć więźniów, którzy nie zostali cudownie uwolnieni.

Czy to przynosi ulgę rodzicom? Być może. Wszechmocny Bóg w obliczu zła może zrobić trzy rzeczy: zapobiec, wynagrodzić, współodczuć. Pierwszą drogę często przeoczamy. Drugą w pełni  odczujemy po śmierci. Trzecia jest chyba najjaskrawsza, bo widoczna w Jego ziemskim życiu. Patrząc na Boga, który nie zawsze ocala od śmierci (tej ziemskiej), nie zawsze uzdrawia (cieleśnie), zostaje mi tylko i wyłącznie spojrzenie w tą trzecią ścieżkę, na której On przechodzi przez to, co ja.

Jest to ważny krok dojrzałości chrześcijańskiej - zrozumieć, że kocha mnie (z niedoskonałą wzajemnością) Ten, który może dopuścić, że jutro uderzy we mnie samochód lub zachoruję na raka. Że obdarzam miłością tego, który na tym padole pozwala mi cierpieć i w żaden sposób nie deprecjonuje to Jego większej Miłości do mnie. Jest ona wciąż całkowicie pełna i realna. Nie ucieknę przed tą wstrząsającą i trudną do zrozumienia prawdą. Sam początek życia Jezusa wyraźnie to pokazuje - lecz równocześnie zaczyna się w ten sposób Jego droga dramatycznie zwieńczonego współodczuwania, dzięki któremu każde nasze cierpienie będzie naznaczone Jego, często milczącą ale zawsze Boską, Obecnością.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Po odjeździe Mędrców...
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.