Poczucie klęski i liczenie wiernych

Fot. Pawel Horosiewicz / Depositphotos

Doroczne liczenie wiernych uczestniczących w Polsce w niedzielnych Mszach świętych przynosi konkretne dane. Kto jest ich adresatem? Czy w dzisiejszych realiach ich wymowa niesie głównie poczucie klęski?

Wiele lat temu pewien nowo mianowany proboszcz (właściwie wtedy jeszcze administrator parafii) po pierwszym za jego kadencji jesiennym liczeniu wiernych na Mszach świętych najpierw wpadł w przerażenie, a następnie zapytał znajomego kurialistę, o ile procent może podać wynik mniejszy niż przekazywał jego poprzednik, żeby nie podpaść biskupowi. Odpowiedź kurialnego urzędnika okryta jest nimbem tajemnicy, ale opowieść, z racji swej prawdziwości, daje do myślenia. Dlaczego? Ponieważ pokazuje, że liczby i statystyki nawet w Kościele niekoniecznie muszą odzwierciedlać prawdę. Co nie znaczy, że nie są potrzebne lub że należy je lekceważyć. Są potrzebne i tym bardziej należy zabiegać o to, aby obrazowały stan faktyczny, a nie były dopasowywane do domniemanych oczekiwań przełożonych.

Jeszcze piętnaście lat temu, w 2008 r., "Rzeczpospolita", komentując opublikowane właśnie wyniki liczenia wiernych, które miało miejsce w niedzielę, 28 października 2007 r., w świątyniach w całej Polsce, pisała uspokajająco: "Ostatnie coroczne liczenie wiernych w kościołach katolickich potwierdziło, że z polską religijnością nie jest źle, chociaż widać, że się zmienia". Ówczesny dyrektor Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, ks. prof. Witold Zdaniewicz, sygnalizował wtedy, że z religijnością Polaków coś się dzieje, że dokonują się przemiany, ale mówił, że na wyciągnięcie twardych wniosków trzeba jeszcze poczekać. "Zobaczymy, co przyniosą badania w następnych latach" - mitygował ewentualnych chętnych do wyciągania daleko idących wniosków.

Według opublikowanych wówczas danych w Mszach świętych w polskich świątyniach uczestniczyło 44,2 proc. wiernych, a 17,6 proc. przystąpiło do Komunii świętej. W porównaniu z 2006 r. w kościołach było mniej o 1,2 proc. wiernych, ale o 1,6 proc. wzrosła liczba osób przyjmujących Komunię świętą. "Rzeczpospolita" przekonywała, że liczenie z 2007 r. nie pozwala mówić o tendencji spadkowej uczestników niedzielnych mszy, gdyż jeszcze mniej niż w 2007 r. wiernych było w 2004 r. - 43,2 proc. W kolejnych dwóch latach frekwencja na niedzielnej Eucharystii wzrosła, w czym - jak zaznaczył cytowany dziennik - socjolodzy widzieli m.in. efekt śmierci Jana Pawła II (2 kwietnia 2005 r.). "Czy obecny spadek to powolny powrót do stanu sprzed 2005 r., czy tylko chwilowe tąpnięcie - czas pokaże" - konkludowała "Rzeczpospolita".

DEON.PL POLECA


Czas pokazał. W 2019 roku w niedzielnych Mszach świętych uczestniczyło 36,9 proc. zobowiązanych wiernych. Potem nastąpiło tąpnięcie spowodowane pandemią i narzuconymi przez władze państwowe obostrzeniami dotyczącymi również praktyk religijnych. Według opublikowanego w styczniu br. "Annuarium Statisticum Ecclesiae in Polonia 2021" odsetek uczestniczących we Mszy świętej w ostatnią niedzielę września 2021 r. wyniósł 28,3 proc. Jest oczywiste, że to niemiarodajne dane, ale na nowsze wciąż czekamy. Gołym okiem jednak widać, że nie wszyscy, którzy przed globalną epidemią Covid-19, chodzili systematycznie do kościoła, wrócili po cofnięciu ograniczeń. Pandemia okazała się dla części polskich katolików katalizatorem wywołującym rezygnację z dotychczasowych praktyk religijnych. Pytanie, jak liczna jest to grupa wciąż pozostaje bez odpowiedzi. A ta odpowiedź jest potrzebna Kościołowi w naszej Ojczyźnie. Potrzebna jest wszystkim - wiernym świeckim i duchownym.

Ktoś powiedział, że dzisiaj dużej części polskich księży, zwłaszcza proboszczów, towarzyszy poczucie klęski. "Co byś nie zrobił, ludzi ubywa" - uzasadnił. Że ubywa, widać w kościelnych ławkach, widać również na lekcjach religii w szkołach. Na ile widać to także w miarodajnych liczbach, ale nie na poziomie ogólnokrajowym, lecz na poziomie parafialnym? ISKK dane za rok 2022 opublikuje za pewne za jakiś czas. Jednak każdy polski proboszcz ma już dziś konkretne liczby dotyczące dominicantes w powierzonej mu parafii zarówno w roku 2022, jak i w 2023. Ta wiedza ma sens.

Doroczne liczenie wiernych daje wiedzę, która nie jest przeznaczona tylko dla Konferencji Episkopatu Polski, kościelnych statystyków, rozmaitych socjologów i mniej lub bardziej życzliwych komentatorów katolickiej rzeczywistości na terenie Polski. Również pożyteczna jest ona dla każdej parafii, ponieważ pozwala zejść z poziomu domniemywań i szacunków na poziom faktów. Faktów, które mogą i powinny stać się dla całej parafialnej wspólnoty podstawą do refleksji, a także do tworzenia realnych koncepcji dalszego funkcjonowania i ewangelizacyjnego działania. To nie jest wiedza tylko dla proboszczów, ale dla wszystkich w parafii. Jej celem nie jest wzajemne dołowanie się i ogłaszanie katastrofy. Jej celem jest poznanie kolejnej cząstki prawdy o stanie własnej parafii. Bo tylko na prawdzie można budować. Tylko bazując na prawdzie można realnie ocenić teraźniejszość i odważnie patrzeć w przyszłość.

Czy minęły czasy, w których proboszczowie na formularzach wypełnianych po jesiennym liczeniu wiernych wpisywali liczby, ich zdaniem, oczekiwane w kurialnych wydziałach? Trzeba mieć nadzieję, że tak. Bo jeśli nie, to znaczy że poczucie klęski triumfuje.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Poczucie klęski i liczenie wiernych
Komentarze (11)
JS
~Jakub Szymczyk
23 października 2023, 17:23
No to się policzyliśmy, zarówno w kościołach jak i na wyborach. Wieksza część ludu zamieszkującego ten kraj robi wszystko żeby spadła na nas kara Boża.
RN
~Renata Nowak
30 października 2023, 06:30
Ludzie nie chodzą do kościoła przez to że w kościele są wiece wyborcze, polityka i tylko kasa się liczy.Ludzi innej orientacji nazywają ideologią i zamiast pomóc realnie chorym przez pomoc to są same marsze np wojowników Maryji gdzie dawniej jak się Jezus Chrystus nie było wojowników Maryji i żadnych Rycerzy Chrystusa byli apostołowie.Kosciół zapomniał o chorych nawet niestety Cartias.Gdzie są uczynki w kościele żeby np matka chorego mogła wyjść z domu i zostawić dziecko pod dobrą opieką bo niestety mężowi opuszczają rodziny kiedy rodzi się bardzo chory np trzeba nakarmić dojelitowo,czy zmieniać pegga.Niestety kościół zamiast zakopywać nienawiść między ludźmi to jeszcze przyklaskuje.Nie tego uczył Jezus Chrystus
GF
~Grzegorz Ferenc
31 października 2023, 18:42
Niech pani nie zmienia Kościoła w placówkę pomocowo-medyczną. Niech pani nie redukuje jego misji i nie wyznacza mu, od czego Kościół jest, a od czego nie jest. Pan Jezus już to jasno i klarownie uczynił za panią 2000 lat temu.
RZ
~Rudy Zdzichu
23 października 2023, 15:18
O co chodzi w tym artykule ? że mniej ludzi chodzi do kościola ? To wiadomo od paru ładnych lat
LL
~Leszek L
23 października 2023, 13:53
Czy księże Stopka żyjecie w zakłamaniu? Kłamiecie Biskupowi? Skoro to takie powszechne. A może ksiadz Stopka też jest takim kłamczuszkiem jaknjego koledzy i nie pisze prawdy?
PR
~Ppp Rrr
23 października 2023, 12:22
Na logikę: w czasie pandemii część ludzi odzwyczaiła się od chodzenia na msze, a w czasie "Strajku Kobiet" wielu młodych po prostu obraziło się na Kościół jako instytucję. Do tego najbardziej pobożni są ludzie starzy, którzy umierają. Zatem JEST uzasadnienie dla zniknięcia 30% wiernych w stosunku do 2019r. Psychika robi jednak swoje i pewnie niejeden proboszcz może uznać, że podanie takiego wyniku może być uznane za niewiarygodne lub za osobistą klęskę proboszcza. Pozdrawiam.
DS
Dariusz Sandecki
23 października 2023, 11:01
"Dwa tygodnie temu. Jest popołudniowa sobota w stolicy jednej z greckich wysp. W jednym z kościołów słychać liturgiczny męski śpiew charakterystyczny dla wschodniej ortodoksji. Zapewne msza, lub może nabożeństwo. W środku za ikonostasem widać popa w szatach liturgicznych, modli się, składa ukłony, w zasadzie nie recytuje - śpiewa. Wtóruje mu 3 mężczyzn w pomieszczeniu bocznym po prawej od prezbiterium. Niskim, chropowatym głosem wyśpiewują słowa liturgii. Pieśni niesie się i odbija od ścian, z których nieruchomo spoglądają aniołowie i święci. Na zewnątrz gwar, miejscowi i turyści za stolikami kawiarnianymi, pełna współczesność. Po przekroczeniu progu świątyni trafiamy do POZA ŚWIATA i zmysłami czujemy sacrum. Liturgia trwa, trwa ta sama od lat, pomimo że na zewnątrz zmienia się moda, samochody i ludzie. Wewnątrz jedna stara kobieta ubrana na czarno, a pod ścianą jeden rzymski katolik. I nikogo więcej. Stat crux dum volvitur orbis". I tak to tu zostawię dla jęków, że mała publiczność.
GF
~Grzegorz Ferenc
23 października 2023, 19:52
Nie chodzi o to żeby Kościół jakoś przetrwał, bo przetrwa na pewno. Chodzik o to jak ten duchowny zachęcił ludzi siedzących w kawiarniach, żeby przyszli do Jezusa. Co zrobił żeby potem móc z czystym sumieniem położyć się spać? Bo to że ubrał się w szaty, otworzył drzwi do kościoła i śpiewał to jeszcze nic wielkiego nie zrobił.
DS
Dariusz Sandecki
24 października 2023, 17:07
Ale właśnie o to chodzi... żeby zmienić paradygmat! Zamiast uganiania się za publicznością, skakania z gitarą, walenia w bębny, błaznowania z flagami w oprawie egzaltacji gimnazjalistek. Tego całego robienia za "nowoczesnych". "cool" i "spoko". Trzeba skończyć z prześciganiem się z pokoleniami na miny i niedojrzałość. Trzeba się zwrócić do tego, co wieczne. I robić, co przez wieki robił kapłan. Do ołtarza!!! A nie robić z kleru terapeutów, działaczy społecznych albo fajnych kolesi.
GF
~Grzegorz Ferenc
25 października 2023, 16:53
Właśnie dzięki takiej postawie: ksiądz ma tylko raz dziennie odprawić Mszę św i ładnie pachnieć - mamy dziś taki kryzys powołań. Czy powołanie rodzicielskie polega tylko na sprowadzeniu na świat dziecka, a potem już resztę niech inni robią? Ksiądz ma dziś odprawiać Mszę i udzielać sakramentów, ale jeszcze zostają mu oprócz tego 23 godziny z doby na: szukanie ludzi stojących z dala od wiary, zachęcanie ich by przyszli do kościoła, pomoc najuboższym, katechizację, modlitwę, formację, pracę z grupami, odnawianie kościoła, porządkowanie cmentarza i wiele innych. Nie musi być fajnym kolesiem, nie musi być miły i przyjemny w obejsciu. Nie. Ale jeśli ludzie widzą że coś cały czas robi, a nie tylko stoi, czeka i narzeka - to raczej go uszanują.
DS
Dariusz Sandecki
26 października 2023, 10:50
przez prawie 2000 lat działało, a teraz ma nie działać ...