Polacy odpowiadają terrorystom

Polacy odpowiadają terrorystom
(fot. franciszkanie.pl)

Jak można okazać miłosierdzie terrorystom - choćby tym z Paryża? Bezwzględnym zabójcom? Co mogą nam o tym powiedzieć dwaj Polacy, męczennicy, zamordowani ponad 20 lat temu?

Zaczęli pracować w Peru w 1988 roku. Pewnie przylecieli z uśmiechami do cieplejszego, bardziej słonecznego miejsca niż Polska. Czy byli szczęśliwi, wyjeżdżając z komunistycznego, ponurego kraju, aby pracować z radosnymi (choć ubogimi) Peruwiańczykami? Czy łatwo im było opuszczać rodaków i współbraci z zakonu, którzy w tamtym przełomowym czasie bez wątpienia ich potrzebowali?

DEON.PL POLECA

Większość mieszkańców Pariacoto, niewielkiej i słabo zaludnionej gminy położonej niemal w samym środku potężnych gór, pochodzi z grupy plemion Keczua. Ci peruwiańscy Indianie od wieków podlegali prześladowaniom: nie tylko ze strony rządu, ale też partyzantów z organizacji Świetlisty Szlak, którzy dokonali egzekucji na dwóch polskich franciszkanach. Spośród 70 tysięcy ofiar Świetlistego Szlaku ponad trzy czwarte stanowili Indianie Keczua. Nawet potem, podczas rządów Alberto Fujimori w latach 90., przymusowo doprowadzono do sterylizacji ponad 200 tysięcy indiańskich kobiet.

Byli prześladowani z każdej strony. W ponurych latach 80. wydawało się, że mogą liczyć tylko na siebie. I to właśnie do nich Kościół wysłał wówczas "wsparcie" w postaci dwóch polskich franciszkanów. Świadectwa mówią bardzo dużo o ich działalności. Skupiali się na edukacji i opiece społecznej, przyczynili się do zaopatrzenia okolicznych wiosek w wodę oraz podstawowe urządzenia sanitarne. Dzięki zwróceniu uwagi organizacji międzynarodowych, współtworzyli program profilaktyki i opieki zdrowotnej. Nie podobało się to ani partyzantom, ani rządowi. Duchowni - za sprawą uczynków miłosierdzia - przeszkadzali przecież w tym, żeby Indianie zaakceptowali agresję i przemoc w walce o władzę. Dawali im nadzieję, że przemoc nie jest potrzebna. Poznawali ich i ciężko pracowali, aby zapewnić społeczności podstawowe potrzeby. Ostatecznie - to za nich oddali swoje życie.

Nie wiem, czy jak w starych opowieściach o męczennikach, bracia Michał i Zbigniew szli na śmierć z pieśnią na ustach. Czy mówili swoim oprawcom, że Jezus ich kocha. Nie jest to dla mnie najważniejsze, bo ich życie i działalność wystarczyły, by byli potężnym znakiem miłosierdzia.

Co jest ważne po ich śmierci? Co mogą nam dać jako błogosławieni w tej niesamowicie trudnej sytuacji spowodowanej aktami terroryzmu? Czy mogą nam pomóc odpowiedzieć miłosierdziem na przemoc tzw. "muzułmańskich" wojowników? Wiadomo, że miłosierdzie przecież przejawia się przede wszystkim w działaniu i są dwie rzeczy, które możemy zrobić, aby je teraz okazać.

Po pierwsze - bezwzględnie ograniczyć przemoc. I nie mam na myśli tylko przemocy fizycznej, zabijania i gwałtów. Chodzi o taką "codzienną" przemoc, o to, jak zwracamy się do znajomych i nieznajomych, o to, co wypisujemy w internecie. Przemoc i nienawiść jest w tym sensie dokładnym przeciwieństwem miłosierdzia.

Jaka była pierwsza reakcja Papieża po atakach w Paryżu? Nie nawoływał do agresji, wręcz przeciwnie: "Po raz kolejny, Ojciec Święty zdecydowanie potępia przemoc, która nie może niczego rozwiązać". Agresja zawsze rodzi agresję. Przemoc nigdy do niczego nie prowadzi: jedynie rozciąga sieć wzajemnej nienawiści. Bracia franciszkanie znaleźli odpowiedź - przynieśli Indianom Keczua pokój. I o to chodzi.

Po drugie - nie powielajmy fałszywych informacji o oprawcach i ludziach, którzy są niewinni. Od kilku miesięcy mamy do czynienia w polskich mediach z festiwalem nienawiści ku muzułmanom. Udostępnia się mnóstwo fałszywych informacji o islamie. Doprowadzono do sytuacji, w której nie da się już porozmawiać o tej religii spokojnie, z dystansem.

Nie chcę oczywiście powiedzieć, że terroryści nie dokonywali przerażających aktów przemocy w imię religii. Zamachowcy z Paryża byli muzułmanami. Prawdopodobnie nie było w nich żadnego cynizmu, ale naprawdę wierzyli, że za mordowanie niewinnych czeka ich nagroda w raju. Ale czy uprawnia nas to do przekazywania fałszywych informacji na temat islamu? Powielania uproszczeń, dawania fałszywego świadectwa o tej religii? Nie sądzę.

Jeśli znasz jakiegokolwiek wyznawcę islamu, zapytaj go o to, czy terroryści złamali nakazy Koranu. Zapytaj o to, co sądzi o przemocy. Żaden z moich znajomych muzułmanów, ale też żaden z liczących się muzułmańskich duchownych czy przywódców, nigdy nie wsparłby działań terrorystycznych. Jeśli chcesz znać odpowiedzi na temat islamu, to zapytaj tych, którzy wierzą w tę religię, ewentualnie sięgnij do wiarygodnych publikacji. Jeśli nie poznasz muzułmanów, nie poznasz islamu. Jeśli nie poznasz katolików, nie poznasz katolicyzmu. To naprawdę proste.

Bracia Michał i Zbigniew dobrze wiedzieli, że za partyzantami ze Świetlistego Szlaku wcale nie stały ideały wyzwolenia i rewolucji, ale przede wszystkim pieniądze z maoistowskich Chin. Wprowadzenie dyktatury proletariatu nie miało przynieść wyzwolenia Indian czy chłopów, ale przede wszystkim oddać władzę w ręce przywódców partyzantki. Czy z ISIS lub innymi dżihadystami, którzy powołują się na "muzułmańskie" ideały, jest inaczej?

Podczas homilii beatyfikacyjnej dwóch franciszkanów kard. Angelo Amato powiedział: "Miłość jest prawdziwym «świetlistym szlakiem», który przynosi życie, a nie śmierć, który tworzy braterstwo, a nie podziały".

Nie da się tworzyć pokoju i braterstwa w duchu ignorancji. Brak wiedzy i uprzedzenia nie mogą być miłosierną odpowiedzią Polaków na terror.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polacy odpowiadają terrorystom
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.