Polski ksiądz, do którego przyjeżdżają ludzie z całego Londynu
"Po mszy zapraszamy na pączki. Bez pączka msza jest nieważna". Takimi słowami ks. Bartek zakończył niedzielną Eucharystię. I wiecie co? To może być sposób na zbudowanie żywej wspólnoty.
Darmowy chrzest
Zrobiło się o nim głośno, kiedy opublikował w Internecie ogłoszenie, które zrobiło furorę.
"Wiele polskich dzieci w Wielkiej Brytanii wciąż jeszcze nie zostało ochrzczonych, często z uwagi na trudności organizacyjne (np. większość rodziny mieszka w Polsce), formalne (np. rodzice nie zawarli sakramentalnego związku małżeństwa) czy po prostu ludzkie (np. dziecko jest w takim wieku, że rodzice wstydzą się je ochrzcić)" - pisał na swoim Facebooku.
I dodał zaproszenie skierowane do wszystkich, którzy jeszcze nie ochrzcili swojego dziecka: "bez żadnych opłat, bez względu na uwarunkowania rodzinne i bez względu na wiek dziecka".
Cuda świętego mnicha
Ksiądz Bartek Rajewski jest proboszczem parafii na South Kensington w Londynie. Parafia to nietypowa, bo bez budynku (msze odbywają się w wynajmowanym kościele) i bez typowych parafian (zjeżdżają się z całego Londynu i nie tylko).
W każdą trzecią niedzielę miesiąca po wieczornej mszy świętej odbywa się nabożeństwo do św. Szarbela z ucałowaniem jego relikwii i namaszczeniem cudownym olejem z jego grobu. I dzieją się przy tej okazji rzeczy piękne.
Na początku roku proboszcz opisał historię Jessiki.
"Rokowania nie dawały wielkiej nadziei. Gorliwa modlitwa całej rodziny zanoszona do Boga przez wstawiennictwo św. Szarbela wyprosiła cud. Wczoraj wieczorem najbliższa rodzina kilkuletniej Jessiki poinformowała mnie o całkowitym i niewytłumaczalnym medycznie wyleczeniu jej z choroby nowotworowej. Pamiętam, jak gorliwie modlili się przy relikwiach św. Szarbela miesiąc temu".
(fot. Robert Ottenburger)
Dodał, że nie dzieli się takimi informacjami, dopóki nie będzie pewny, że faktycznie są one pewne i potwierdzone. Zauważył też, że to nie pierwsze takie wydarzenie, które miało miejsce w tej parafii za wstawiennictwem libańskiego mnicha.
"Nigdy też nie pisałem o sytuacji z początku listopada 2016 roku. Nie zapomnę rodziców, którzy modlili się przy relikwiach św. Szarbela. Lekarze dawali pięć procent szans na przeżycie ich dwumiesięcznemu dziecku. Akurat tego dni nie mogłem jechać do szpitala, gdyż godziny odwiedzin kolidowały z godzinami mszy św. w naszej parafii. Rodzice sami wzięli relikwie i przez całą niedzielę modlili się, klęcząc przy szpitalnym łóżeczku. Następnego dnia, gdy chciałem przyjechać do szpitala, mama stwierdziła, że nie ma takiej konieczności".
Budowanie wspólnoty
Proboszcz dba też o to, żeby parafianie spotykali ciekawych i inspirujących ludzi. Na konferencje ściągnął do Londynu między innymi: Adama Szustaka OP, Szymona Hołownię, Litzę, ks. Andrzeja Dragułę, biskupa Krzysztofa Zadarkę.
Ale mnie najbardziej poruszyło coś innego. W ostatni weekend byłem w parafii ks. Bartka i on powiedział na ogłoszeniach duszpasterskich coś takiego: "Po mszy zapraszamy na pączki. Bez pączka msza jest nieważna". I wiecie co, to może być sposób na zbudowanie żywej wspólnoty.
Dlaczego? Bo dzięki temu zwykłemu pączkowi w tej londyńskiej parafii wydarza się coś prostego i ważnego. Po wyjściu z kościoła ludzie nie uciekają zaraz do domu, nie rozchodzą się każdy w swoją stronę, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Siadają z pączkami, z kawą i herbatą przy stolikach, rozmawiają, żartują, po prostu spędzają razem czas. Dzięki temu tworzą się między nimi więzi.
(fot. archiwum prywatne)
A proboszcz jest z nimi - dostępny, uśmiechnięty, lubi żartować, gotowy do rozmowy, dyskusji, otwarty na propozycje wspólnego działania. Niestety nie jest to wcale taki oczywisty i częsty obrazek w naszych parafiach.
Niby nic wielkiego, ale przecież chrześcijaństwo to właśnie konkretne relacje, konkretna wspólnota i konkretna miłość. A Kościół, który dba o te najprostsze rzeczy, ma szanse być żywą, zdrową, przyciągającą ludzi przestrzenią.
Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, współautor "Życia na pełnej petardzie". W tym roku ukazała się jego najnowsza książka "Łobuzy. Grzesznicy mile widziani". Jeden z inicjatorów ruchu społecznego Zupa na Plantach. Jego działania można obserwować na Instargamie i Facebooku
Skomentuj artykuł