Powrót do małego Kościoła

Wojciech Żmudziński SJ (fot. archiwum prywatne)

Nie martwię się tym, że zmniejsza się liczba osób przychodzących na Mszę do parafialnego kościoła. To dobrze, że jest nas mniej na skutek pandemii, społecznych podziałów, czy innych trudnych sytuacji. Widzę w tym okazję dla nas księży, abyśmy zwrócili Kościół rodzinie.

Z zainteresowaniem przeczytałem wywiad, jakiego udzielił dwutygodnikowi Civiltà Cattolica maltański biskup Mario Grech, który od 28 listopada tego roku będzie jednym z trzynastu nowych kardynałów.

Zapytany o refleksję nad czasem pandemii, która wielu ludzi zmusiła do zatrzymania się i pozostania w domu, mówi o okazji do odnowy Kościoła.

DEON.PL POLECA

"Pandemia ujawniła pewną ignorancję religijną, duchowe ubóstwo. [...] W sytuacji, która uniemożliwiała celebrację sakramentów, nie potrafiliśmy dostrzec wielu innych możliwości prowadzących do doświadczenia Boga. [...] Wierność ucznia Jezusa nie może ustać z powodu czasowego braku liturgii i sakramentów. To, że wielu księży i świeckich przeżyło kryzys, ponieważ nie mogli odprawiać Eucharystii coram populo, jest bardzo znaczącym faktem. Podczas pandemii ujawnił się pewien klerykalizm, również poprzez media społecznościowe. Byliśmy do pewnego stopnia świadkami rodzaju ekshibicjonizmu i pietyzmu pachnącego bardziej magią niż będącego wyrazem dojrzałej wiary" - tłumaczy ksiądz biskup.

Cytuje fragment Ewangelii według Jana, w którym czytamy słowa Jezusa, który tłumaczy Samarytance, że nadchodzi godzina, że będziemy adorowali Boga w duchu i prawdzie. Nawiązuje do zburzenia świątyni w Jerozolimie i przypomina, że właśnie wtedy i dzięki temu ludzie wierzący częściej spotykali się przy rodzinnym stole, by wielbić Boga.

„Wrócenie po pandemii do tych samych modeli duszpasterskich, jakie stosowaliśmy do tej pory, byłoby samobójstwem” – mówi Grech.

Wydaje mu się dziwne, że wielu narzekając, że nie mogą przystąpić do Komunii, nie przejmowało się tym, jak pojednać się z Bogiem i z człowiekiem, wobec którego zawinili, ani tym, by wsłuchać się w Słowo Boże i jeszcze bardziej osobiście przeżyć liturgię. Z drugiej strony dostrzega tych, którzy potrafili wyrażać swoją wiarę w codziennej pracy spiesząc z pomocą ludziom chorym i zagrożonym.

„Nie da się dzielić eucharystycznym chlebem i Słowem, bez dzielenia się chlebem z tym, kto go nie ma. To jest diakonia. Z teologicznego punktu widzenia ubodzy są obliczem Chrystusa. Bez ubogich tracimy kontakt z rzeczywistością”. Dlatego biskup przypomina, by wierni jako członkowie Kościoła, angażowali się w apostolat społeczny traktując go jako swoja misję. Lekcje katechizmu nie przyciągają ludzi do Kościoła, ale to, że mieli znaczące doświadczenie służenia innym. To właśnie służba drugiemu człowiekowi objawia prawdę o Chrystusie.

Następnie ksiądz biskup mówi o „nowej eklezjologii”, jaka zrodziła się przy okazji lockdownu. Łamanie się chlebem zostało przeniesione do rodzinnych domów. Wspólna modlitwa i czytanie Słowa Bożego zagościły w katolickich rodzinach. Wierni zaczęli, jak nigdy wcześniej, pomagać osobom starszym i uczyć własne dzieci, także katechizmu. Kto mógł wyrażał swoją gotowość pomocy ubogim. „Niech łaska Pana pomnoży te piękne przykłady i pomoże odkryć piękno powołania i charyzmatów ukrytych wewnątrz wszystkich rodzin” – mówi nowy maltański kardynał.

Sugeruje, że przyszłość Kościoła tkwi w „rehabilitacji Kościoła domowego i w daniu mu większej przestrzeni. Chodzi o Kościół-rodzinę, złożony z wielu rodzin-Kościołów. To jest właściwe założenie nowej ewangelizacji, której konieczność tak bardzo odczuwamy. Musimy żyć Kościołem wewnątrz naszych rodzin. Nie ma sprzeczności między Kościołem instytucją a Kościołem domowym. Wielka wspólnota Kościoła składa się z małych Kościołów, które spotykają się w domach. Jeśli domowego Kościoła zabraknie, Kościół nie ma przyszłości! Kościół domowy jest kluczem otwierającym przed nami horyzonty nadziei”.

Klerykalizm nazywa Grech perwersją zrodzoną z sakralizacji prezbiterów i biskupów. Ubolewa, że często zapomina się o powszechnym kapłaństwie wiernych.

„To nie rodzina ma wspierać Kościół, lecz Kościół ma wspierać rodzinę. Albowiem rodzina jest podstawową i trwałą strukturą Kościoła i to jej – domus ecclesiae – powinien być przywrócony wymiar sakralny i kultowy. Święty Augustyn i święty Jan Chryzostom nauczają, w ciągłości z judaizmem, że rodzina powinna być środowiskiem, w którym wiara jest celebrowana, medytowana i przeżywana. Obowiązkiem wspólnoty parafialnej jest pomagać rodzinie, by była miejscem katechezy i liturgii, gdzie mógłby być łamany chleb przy kuchennym stole”.

Duszpasterzami tego domowego Kościoła powinni być – zdaniem księdza biskupa – małżonkowie na mocy powszechnego kapłaństwa i łaski płynącej z sakramentu małżeństwa. To oni, a także rodzice, są celebransami domowej liturgii, łamią chleb Słowa Bożego, modlą się nim i w ten sposób przekazują wiarę swoim dzieciom. „Praca katechetów jest ważna, ale nie może zastąpić nauczania realizowanego w rodzinie” – dodaje biskup.

Z przykrością stwierdza, że wielu nie wierzy w „misyjną kreatywność” rodziny, ale wystarczy zobaczyć, jak pracują rodziny angażujące się w przygotowywanie innych do sakramentu małżeństwa czy w duchowe towarzyszenie młodym parom, aby zmienić zdanie.

Domowy Kościół powinien być Kościołem otwartym na zewnątrz, dzielić się świadectwem wiary wcielonej w codzienność rodzinnego życia, angażować się społecznie i politycznie. I powtarza za papieżem Franciszkiem, Bóg „powierzył rodzinie troskę o szlachetną intymność nie dla nich samych, lecz dla emocjonującego projektu zmienienia świata w miejsce, w którym wszyscy poczują się w domu”[1].

Po przeczytaniu wywiadu, nie martwię się tym, że zmniejsza się liczba osób przychodzących na Mszę do parafialnego kościoła. To dobrze, że jest nas mniej na skutek pandemii, społecznych podziałów, czy innych trudnych sytuacji. Widzę w tym okazję dla nas księży, abyśmy zwrócili Kościół rodzinie.

“La Chiesa sulla frontiera. Intervista a mons. Mario Grech”, Civiltà Cattolica, 3/17 ottobre 2020, s. 82-91.

[1] Audiencja generalna, 16 września 2015.

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Powrót do małego Kościoła
Komentarze (18)
MM
~Majka Majka
3 listopada 2020, 10:39
przy tak dramatycznie niskim zaangażowaniu większości księży (odprawić Mszę Świętą i na plebanię, wszystkie drzwi zamknięte na klucz) to nie będzie ani Kościoła masowego, ani domowego - pojedyncze grupki, samotne na wrogim katolikom świecie, którym będzie bardzo trudno. księża- urzędasy, zadowoleni bo znaleźli kolejną wymówkę dla swojego lenistwa. wyjdźcie z tych plebanii, przejdźcie się po parafii, zagadajcie do ludzi, zróbcie coś dla nich!
Oriana Bianka
2 listopada 2020, 21:17
Myślę, że teraz nie powinniśmy się troszczyć o to, czy w kościele jest mniej ludzi na mszy. Priorytetem powinna być troska o ludzi, których zdrowie i życie jest bardzo zagrożone. Chorzy na COVID są osamotnieni w domach i szpitalach. Wielu z nich choruje w samotności i umiera w samotności. Potrzebują wsparcia w potrzebach życiowych (lekarstwa, żywność) oraz wsparcia duchowego i umożliwienia przyjęcia sakramentów. Jak księża mogą im pomóc? Co my, każdy z nas może zrobić dla chorującego sąsiada? Dla mnie nie jest to abstrakcyjna sytuacja, przez COVID przeszło i przechodzi wielu moich bliskich i znajomych. Sama też tego doświadczyłam, na szczęście łagodnie, wiem, jak ważne jest wówczas wsparcie przyjaznych ludzi.
JP
~jan paweł
2 listopada 2020, 20:37
i z czego się tu cieszyć, że mniej wiernych, za chwilę nie będzie ich w ogóle, jak ePISkopat będzie tak postępował
SA
~Stanisław Anczakowski
4 listopada 2020, 08:34
Teza jest , pora na dowód , ja... nie widzę korelacji, nie wiem skąd to się wzięło , owszem słyszałem to u ust lewackich polityków którzy również stawiali tezy bez dowodów , to ludzie wykształceni czy tylko "wykształciuchy "a co ? w e Francji czy W Niemczech ludzie opuścili kościoły z powodu PiS ? dziwna propaganda , tak teza bez dowodów to propaganda chyba jednak obrażająca inteligencję Polaków.
MS
~Mirosław Szczepan
2 listopada 2020, 15:34
Kosciół posoborowy poniosł całkowitą porażkę. Wystąpienie nieszczęsnego maltańskiego biskupa i zacytowanie tego wystąpienia przez ojca Żmudzińskiego jest przejawem całkowitej bezradności wobec rzeczywistosci. Nie pojmowania jej. Podporzadkowanie Ewangelii potrzebom politycznym , próba uczynienia z niej narzedzia ludzkiej inżynierii społecznej , czego dokonał SW II , zakłociły umiejetnosc rozumienia rzeczywistosci w skali całego świata . Co tam jeszcze można wymyslic po kościele rodzinnym, dla uspokojenia swojego sumienia ? Moze kosciol minutowy albo kosciol spojrzen ? Kiedy będzie koniec tych wygłupów ?
RD
~Robertus Dianthus
2 listopada 2020, 22:06
Najciekawsze jest to, że opisane przez Pana przemiany miały deklaratywny cel wprost przeciwny, miały Kościół otworzyć, "wpuścić do niego powietrze", powiększyć go o tych, których rzekomo odstraszało przedsoborowe duszpasterstwo, któremu zarzucano wszelkiej maści zamknięcie, że nie wychodzi na peryferia (co zresztą jest oczywistą nieprawdą). Co jest teraz? "Nic się nie stało, katole nic się nie stało". Trzeba dopisać nową narrację do tego stanu skansenu, bycia depozytariuszem masy upadłościowej, zamieniania się w klubik dobrego samopoczucia, który interesuje garstkę ludzi. To niekatolickie, katolicki znaczy powszechny! Mała owczarnia, w porządku, czasem musi tak być na etapie historii Kościoła, ale dla żadnego katolika to nie stan docelowy, to wezwanie do tego, by dusze zdobywać dla Chrystusa, to nie klub elity, to Mistyczne Ciało i Jego członki. Co gorsze od małej owczarni? Sól, która smak straciła, bo tak naprawdę to jest jedyny problem jaki może mieć katolik i Kościół tu na ziemi.
KL
~kazimierz laczewski
2 listopada 2020, 13:10
Zydzi jako jeden jedyny Narod starozytny przetrwal, zachowujac wiare, jezyk i obyczaje, wiadomo Narod Wybrany przez Boga, katolicy powinni sie zastanowic, czy oprocz tego ze jestesmy powolani, jestesmy wybrancami Chrystusa? Czyny pederastii w kosciele, zycie w grzechu sodomskim hierarchow, w Polsce jeszcze chochodzi zdrada Judasza, mam na mysli hierarchow TW. Czlowiek zaczyna czasem watpic.
SA
~Stanisław Anczakowski
2 listopada 2020, 12:36
Po pierwsze zbawienne są SKUTKI boskiej chłosty , moim zdaniem to jeszcze nie jest boskie karanie świata a jego preludium , a mimo tego kk już "wymięka" po drugie nie sposób zawrócić Wisły kijem , taki czy inny artykuł czy wypowiedź NIE ZASTĄPI ZMIAN STRUKTURALNYCH ZWIĄZANYCH PRZEDE WSZYTSKIM Z JAKĄŚ TAM CESJĄ PRAW NA RZECZ LAIKATU [ 99,7%populacji ], dużo szumu medialnego realnych tego szumu skutków żadnych . No ale wiemy przynajmniej ,że w łonie instytucji są ludzie którzy potrafią myśleć kategoriami wykraczającymi poza liturgię , dobre i to , jak się nie ma co się lubi … ale czy kk zdąży ? chyba jeszcze nie , w tej chwili kk zdaje się jest opanowany przez tych którzy chcą bronić nieewangelicznego status -quo , są za centralizacją nie za wspólnotowością , gdyby obrona się udała tak jak kapłanom judaizmu to wyłoni się tak jak ongiś nowy kościół .Chrystus nie chciał budować nowego kościoła , pragnął jedynie uzupełnień , ale opór instytucji spowodował pękniecie.
AS
~Antoni Szwed
2 listopada 2020, 12:18
"Klerykalizm nazywa Grech perwersją zrodzoną z sakralizacji prezbiterów i biskupów. Ubolewa, że często zapomina się o powszechnym kapłaństwie wiernych." Typowe protestanckie myślenie. Nabożeństwa będziemy sobie odprawiali po domach prywatnie. Pewno mszę też sobie każdy z nas odprawi, bo czemu nie, skoro istnieje "powszechne kapłaństwo wiernych". Więc po co nam tacy, jak Grech. Po co nam te watykańskie zgromadzenia? Aż dziw bierze, że ktoś taki sięga po kapelusz kardynalski. Po co mu to? Po co mu te klerykalne szatki. Niech to wszystko pościąga, wbije się w garnitur, krawat (lub w dżinsy) i niech będzie jednym z nas. Niech pójdzie do normalnej pracy, jak każdy świecki i niech nie zawraca głowy jakimś biskupstwem. Po co nam tacy biskupi, którzy nie chcą być biskupami? Po co ten korowód przebierańców.
KS
Konrad Schneider
2 listopada 2020, 18:25
Zgadzam sie z Panem w jednej sprawie: "po co nam biskupi, ktorzy nie chca byc biskupami". Na szczescie mozemy mowic o tym otwarcie, ze wiekszosc polskich biskupow nie zdala egzaminu z kierowania swoja diecezja (tuszowanie pedofilii - 25% biskupow a do tego dojda jeszcze inni) przekladajac wlasny splendor, bogactwo i luksus nad sluzbe sobie powierzonym wiernym (np. abp Glodz).
SA
~Stanisław Anczakowski
3 listopada 2020, 09:36
Pytane czy oni potrafią … w ogóle zarządzać a jeśli tak to czym ? liturgia a i owszem , do tego zostali przyuczeni , ale to tylko strefa przyświątynna , dalej się gubią " na maksa "typowy objaw prawa Petera . A co w tym dziwnego ? proszę spojrzeć na ich PROFIL WYKSZTAŁCENIA , gdzież jest teoria organizacji i zarządzania , gdzie politologia , tam gdzie jest władza i polityka być musi [ dawniej nazywana pasterstwem ] gdzie analiza systemu ? dajcie im spokój oni po prostu potrafią zarządzać ołtarzem i tym co blisko ale nie CAŁYM KOŚCIOLEM , Wniosek : eh ! Bóg jak zwykle ma rację ,ze względu na SPECYFIKĘ PRACY powinno się wyłonić WŁADZĘ ŚWIECKĄ KOŚCIOŁA , Źle jest kiedy w miejsce Mojżesza który odszedł rozmawiać z Panem pojawią się Aaron , nie panował nad Izraelem , pojawił się złoty cielec. Cesarza nam potrzeba bo sam li tylko papież sobie nie radzi.
SA
~Stanisław Anczakowski
3 listopada 2020, 10:32
Niech mi Moderator wybaczy , ale zadano mi w domu bardzo niewygodne pytanie ; był cesarz …i co , klapa ! Odpowiadam : proszę zwrócić uwagę na postacie Samuela , Natana , Amosa czy Jeremiasza , one spełniały rolę "Trybunału konstytucyjnego kościoła " prorocy badali ZDODNOŚĆ poczynań władzy z Biblią , tyle że … gdyby cos takiego powstało to zarówno papież czy cesarz taki "sąd konstytucyjny " by zrównali z ziemią bo ogranicza ich władzę { Jeremiasza wrzucono do cysterny ] to jest trójpodział władzy ,tak ! ale … grzeszność ludzka może obejść i trójpodział [ błagam żadnych aluzji tyczących aktualnych sporów politycznych ] Prywatnie : Droga Redakcjo ten temat "pociągnięty" dalej da wam rozgłos , dobry rozgłos , obserwują w mediach katolickich rodzaj zastoju intelektualnego , jak byście chcieli to … powodzenia .
SA
~Stanisław Anczakowski
5 listopada 2020, 12:21
No dobrze , ale ilu z nich w wewnętrznym obiegu informacyjnym ma opinię "swojego chłopa " ? Są dwie informacje na zewnątrz, pełne oburzenia i wewnątrz , chyba trochę inne , kompleks oblężonej twierdzy …we własnym kościele .
GU
Grażyna Urbaniak
2 listopada 2020, 11:40
"Obowiązkiem wspólnoty parafialnej jest pomagać rodzinie, by była miejscem katechezy i liturgii, gdzie mógłby być łamany chleb przy kuchennym stole”. Pytanie do o.Wojciecha - czy ten chleb miałby być konsekrowany przez tatusia? Bo jeśli nie przez mamusię, to feministki by miały za złe taką liturgię. DO MODERATORÓW - zależy mi na odpowiedzi, więc proszę nie kasować.
Wojciech Żmudziński SJ
2 listopada 2020, 13:41
Z kontekstu wnioskuję, że ksiądz biskup mówi o karmieniu się Słowem Bożym, o łamaniu chleba Słowa Bożego, dzieleniu się Słowem przy rodzinnym stole, w miejscach, gdzie rodzina spędza wspólnie czas. Do łamania chleba zaproszeni są wszyscy członkowie rodziny. Jeśli chce Pani ten chleb "konsekrować", to robi się to poprzez wcielanie w życie Słowa Bożego.
GU
Grażyna Urbaniak
2 listopada 2020, 15:34
Dzięki za odpowiedź :) Zapewne popadam w cyt ."klerykalną perwersję", ale ten domowy Kościół, który ma być "kluczem otwierającym przed nami horyzonty nadziei", może być alternatywą w przypadku liturgii słowa, ale co z liturgią eucharystyczną. Co z Ciałem Pańskim, które jest warunkiem życia wiecznego?
SA
~Stanisław Anczakowski
5 listopada 2020, 07:49
A …jak wyglądała Ostatnia Wieczerza ? czy oni przyszli na mszę czy spożyć posiłek ?"chleba naszego powszedniego daj ..itd. , my tutaj stawiamy jakąś ostrą różnicę pomiędzy tym co przy ołtarzu a tym co przy stole rodzinnym , różnica oczywiście jest i i to kolosalna , ale nie wolno nam zapomnieć ,ze to musi być NATURALNY ODRUCH WSPÓLNOTY , wspólnota która nie potrafi się dzielić chlebem powszednim to... żadna wspólnota , a teraz wyjdzie na jaw moja wredność :ile to razy kościół " serwował ludowi " Eucharystię całkowicie zapominając o chlebie powszednim ? Rewolucja rosyjska , francuska hiszpańska itd. . i po co więcej klapać , mądrej głowie dość po słowie .
KS
Konrad Schneider
2 listopada 2020, 09:17
Kazdy kryzys jest szansa na powstanie czegos nowego, zywego, autentycznego. Teraz od roztropnosci wszystkich - tak kleru jak i wiernych, zalezy, co z tym zrobimy. Nie sztuka jest wylac dziecko z kapiela (czyli zarzucic religijnosc ludowa) na rzecz pracy duchowej z niewielkimi grupami. Na pewno Kosciol po pandemii bedzie inny jak dotad...