Radykalizm religijny i tęsknota za liderem
W „katolickiej bańce” od pewnego czasu trwa istna burza wokół salezjanina ks. Dominika Chmielewskiego. Jego - przyznam, że niektóre także dla mnie - kontrowersyjne wypowiedzi rozkładane są na czynniki pierwsze. Całkiem spore grono znawców nauki Kościoła wytyka duchownemu liczne błędy w nauczaniu - można nawet odnieść wrażenie, że stało się to swego rodzaju modą.
Faktem jest, że ks. Chmielewski głosi apokaliptyczne wizje, rozbudza też religijne lęki, idzie w kierunku mariologii maksymalistycznej, a „w niektórych punktach mija się z nauczaniem Kościoła” (cyt. za: Komisja Duszpasterska KEP). Z drugiej jednak strony duchowny gromadzi wokół siebie spore grono wiernych, jego konferencje zamieszczane w mediach społecznościowych mają miliony odsłon, nieustannie zapraszany jest na różnego rodzaju rekolekcje czy proszony o wygłoszenie konferencji.
Nie on jeden wzbudza kontrowersje. Nie on jeden jest radykalny w swoich wypowiedziach. By nie być gołosłownym warto wspomnieć choćby ks. Romana Kneblewskiego, ks. Daniela Galusa czy ks. Pawła Murzińskiego. Ale podobnie jak ks. Chmielewski mają oni całkiem spore grono odbiorców. A przecież obok nich działa wielu księży, którym trudno odmawiać charyzmy, to jednak nie cieszą się aż tak wielką popularnością. Pytanie dlaczego? Czy ich przekaz jest dla odbiorców nudny i mało atrakcyjny? Czy nie potrafią wyczuć potrzeby słuchaczy i pociągnąć ich za sobą? To pytania w zasadzie otwarte, ale idące w kierunku zastanowienia się nad modelem duszpasterskim, który realizuje Kościół w Polsce. Skoro ci kontrowersyjni i niejednokrotnie mijający się z nauczaniem ciągną za sobą tłumy, a inni nie, to warto - oczywiście nie zapominając o błędach doktrynalnych - nad problemem się pochylać.
Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z przejawami religijnego radykalizmu. Męska wspólnota Wojowników Maryi, której opiekunem jest ks. Chmielewski, odwołuje się do etosu rycerskiego. Różańce w dłoniach, walka, pasowanie na rycerzy. Do złudzenia może to przypominać idee głoszone przez św. Maksymiliana Kolbego i stworzonego przez niego Rycerstwa Niepokalanej. Z drugiej wszak strony nie można zauważyć, że podobnym radykalizmem cechują się środowiska narodowe. Dość tu wspomnieć hasło i plakat promujący Marsz Niepodległości w roku 2019. Hasło „miej w opiece naród cały” oraz zaciśnięta pieść opleciona różańcem nie pozostawiały wątpliwości: różaniec jest narzędziem walki. Tam wykorzystywanej w politycznej batalii, a w przypadku ks. Chmielewskiego? Niemniej i u narodowców był charyzmatyczny przywódca w sutannie - dziś poza stanem kapłańskim - Jacek Międlar.
W czasach kryzysu uchodźczego w roku 2017 Polskę oplotła modlitwa różańcowa pod hasłem: „Różaniec do granic”. Ten religijny event przyciągnął prawdziwe tłumy. Podobnie zresztą jak i inne masowe wydarzenia. Ale jakże inny jest ich wydźwięk od tych organizowanych na Lednicy czy spotkaniach ewangelizacyjnych, w których bierze udział np. arcybiskup Grzegorz Ryś. I tu i tu: walka. Ale w drugim przypadku jednak walka szlachetna.
Może wcale nie chodzi jednak o kwestię modelu duszpasterskiego czy radykalizmu, ale o tęsknotę za liderem. Przed laty liderem i niekwestionowanym autorytetem był dla Polaków kard. Stefan Wyszyński, potem Jan Paweł II. Obaj radykalni, obaj odwołujący się do pobożności maryjnej. Ale ich czas bezpowrotnie się skończył. Kościół w Polsce nie ma dziś tak wyrazistych liderów. Może zatem tęsknota za nimi ciągnie nas w kierunku pojedynczych kapłanów, którzy zdają się mieć cechy przywódcze. To się jednak w wielu przypadkach słabo kończy, by wspomnieć działających w nieposłuszeństwie do Kościoła księży Piotra Natanka (u niego też da się odnaleźć jakieś elementy walki i odwołania do rycerstwa) czy Daniela Galusa. Niejednokrotnie liderzy stawali się zręcznymi manipulatorami i wykorzystywali tych, którzy im ufali (przypadek dominikański).
Św. Jan Paweł II w encyklice „Fides et ratio” (Wiara i rozum) podkreślał szczególną wzajemność wiary i rozumu. Akcentował, że wiara potrzebuje rozumu, a rozum prowadzi do wiary. Połączenia tych dwóch elementów w polskim katolicyzmie brakuje. I do sekciarstwa droga bliska.
Skomentuj artykuł