ks. Artur Stopka

Jak podały media, wielu polskich biskupów apeluje do pracodawców o skrócenie czasu pracy w Wigilię uroczystości Bożego Narodzenia. - Proszę, aby tam, gdzie jest to możliwe, skrócony został dzień pracy w Wigilię. Aby szczególnie kobiety, matki, mogły spokojnie przygotować wieczór wigilijny. Aby dzieci mogły cieszyć się obecnością mamy troszkę wcześniej - powiedział bp Henryk Tomasik.

W podobnym tonie wypowiedział się bp Piotr Libera, precyzując i uzupełniając listę adresatów apelu: "Mój apel dotyczy zwłaszcza zatrudnionych w handlu kobiet, na barkach których spoczywa przygotowanie wieczerzy wigilijnej. Apeluję również do klientów centrów handlowych i sklepów, aby nie robili zakupów przedświątecznych w ostatniej chwili".

Moim zdaniem to bardzo smutne i poważnie niepokojące informacje. Niepokoi nie fakt, że takie apele z ust biskupów padły. Powodem zaniepokojenia powinien być i zapewne dla wielu jest to, że trzeba się uciekać aż do takich środków, w sprawie oczywistej. Z dzieciństwa pamiętam, że w czasach PRL-u w Wigilię ludzie pracowali do południa lub najdłużej do 13.00. Bez biskupich wezwań, próśb i uzasadnień. Potrzebę takiego ułożenia czasu pracy w Wigilię rozumieli nawet władcy Polski Ludowej.

DEON.PL POLECA

Nastąpił więc wyraźny regres w świadomości Polaków, w tym wielu polskich katolików.

Wyraża się on zresztą nie tylko w podejściu do wigilijnego czasu pracy, ale także w nagminnym zmuszaniu ludzi do pracy w niedzielę. Nie tylko w handlu, ale także w wielu innych działach gospodarki, o czym media milczą. Przy czym okazuje się, że dla coraz większej liczby zatrudnionych praca w niedzielę nie jest niczym nadzwyczajnym. Niedawno załatwiałem sprawy dotyczące podłączenia Internetu i szczerze się zdziwiłem, gdy kazano mi przyjść w niedzielę w celu dopełnienia jakichś formalność. Młody mężczyzna, który się zajmował moją sprawą był zaskoczony moim zdziwieniem. "A co w tym dziwnego? Dzień, jak każdy inny" - powiedział bez krygowania się i szczerze. Nie musiał udawać gorliwości przed przełożonym. Nikt nie słyszał naszej rozmowy. On nie rozumiał, że ma prawo do wolnej niedzieli, do świętowania. Przyznał, że jest katolikiem, ale na Mszę chodzi rzadko, bo i w sobotę, i w niedzielę pracuje. Regres.

Nie rozumiała rzeczy istotnej także pewna dziewczyna, która przed świętami sprzedawała mi tygodniki. Wszystkie miałby, z racji podwójnych wydań, podwyższone ceny. Ona jednak sprzedała mi je po cenach sprzed tygodnia, bo nie potrafiła czegoś tam zmienić w programie kasowym. Gdy próbowałem jednak zapłacić tyle, ile się należy, lekko podniesionym głosem powiedziała: "O co panu chodzi? Przecież zapłacił pan mniej, więc w czym problem?". Gdy mówiłem coś o uczciwości i o tym, że nie chcę nikogo narażać na straty, wzruszyła ramionami, kompletnie nie pojmując, o czym mówię. Regres.

To na pozór drobnostki. Ale okazują się one czubkiem góry lodowej, bardzo negatywnych przemian w świadomości, jakie na co dzień można dostrzec u Polaków, polskich katolików, szczególnie tych z młodszego pokolenia.

Grupa nastolatków robiła mi kilka tygodni temu "szkolenie" na temat cech szczególnie pożądanych w Polsce Anno Domini 2012. W czołówce znalazł się egoizm, czasami nazywany po imieniu, a częściej skrywany pod rozmaitymi eufemizmami. "Jeśli sam nie zadbasz o siebie, nikt inny o ciebie nie zadba. Dzisiaj trzeba bez skrupułów wydzierać, co się człowiekowi należy, a do celu trzeba iść bezwzględnie, po trupach" - pouczała mnie licealistka o delikatnej urodzie. Gdy wspomniałem coś o zwykłej, międzyludzkiej solidarności, najbliżej siedzący zareagowali śmiechem. "Nie te czasy! Kto by się dzisiaj przejmował innymi?" - zawołali. Regres.

"System wartości Polaków wciąż jest wpisany we wspólnotową, konserwatywną i chrześcijańską tożsamość" - stwierdziła niedawno dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, współautorka raportu "Wartość Polaków a dziedzictwo Jana Pawła II 2007-2012". Z badań wynika, że "dla Polaków rodzina i dzieci są ważniejsze niż jeszcze pięć lat temu, spada aprobata dla rozwodów i aborcji, szczególnie wśród ludzi młodych".

Moje codzienne spotkania z Polakami, zwłaszcza młodymi, skłaniają mnie do poważnego sceptycyzmu, jeśli chodzi o ich system wartości. Myślę, że raczej wymaga on poważnego remontu. A być może w wielu przypadkach budowania od nowa. Od fundamentów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Regres
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.