Rodzice się domagają?

(fot. deposit photos)

Rodzice uczniów najczęściej mają poczucie, że ich wpływ na edukację (zwłaszcza publiczną) jest żaden.

Wygląda na to, że szykuje się nowa przedwyborcza wojenka. Będą w niej wykorzystywani rodzice uczniów. Powołując się na ich opinię, jedni atakują, a inni bronią postulatów LGBT. W ramach wygodnego ustawiania sobie przeciwnika nagłaśnia się skrajne stanowiska.

W takich warunkach nie będzie możliwa żadna realna reforma edukacji. A powstaje coraz więcej pytań o edukację seksualną uczniów, o miejsce dla katechizacji w szkole publicznej, o politykę historyczną, jaką powinni nasiąkać przyszli obywatele, i o inne "wychowawcze" tematy.

Słyszymy (też z ust hierarchów Kościoła), że to rodzice powinni mieć decydujący wpływ na kształt edukacji swoich dzieci. To postulat bliski wszystkim tym, którzy obawiają się autorytarnych państw wychowujących sobie uległych wobec władzy obywateli. Pamiętamy specjalny chów szczeniaków z "Folwarku zwierzęcego" Orwella. Daje do myślenia również fanatyzm i okrucieństwo bojówek złożonych z dzieci wykradzionych rodzinom. Sumienie młodych jest podatniejsze na deformację.

DEON.PL POLECA

Postulat jest dobry. Sęk w tym, że powoływanie się na opinie rodziców brzmi trochę jak "internauci ocenili". Skąd wiemy, jaka jest opinia rodziców?

Można powiedzieć: ministerstwo edukacji reprezentuje większość wyborców. Ale czy też rodziców uczniów? Zresztą władze samorządowe często inaczej widzą wychowawczą rolę szkoły, którą utrzymują.

Wydaje mi się, iż rodzice najczęściej mają poczucie, że ich wpływ na edukację (zwłaszcza publiczną) jest żaden. I do tego jest to dla nich wygodne, bo nie znajdują czasu na to, by wpływać. A jednak to dobry postulat, by mieli wpływ, szczególnie tam, gdzie chodzi o wychowanie.

Jak zrealizować ten postulat? Jedną z dróg może być wyłączenie "wychowawczych" przedmiotów ze zwykłego systemu cotygodniowych lekcji. Pofantazjujmy.

Wyobrażam sobie zajęcia rodzinne, np. wspólny wyjazd uczniów z rodzicami i nauczycielami, weekendowy lub tylko niedzielny (skoro mamy już niehandlowe niedziele dla rodziny). Kilka razy w roku, nie więcej. I tylko do pewnego wieku uczniów. Tam są omawiane takie wrażliwe tematy jak seks, religia, tolerancja itp. Rodzic w każdej chwili może zainterweniować, a nawet w skrajnej sytuacji zabrać dziecko z takich zajęć. Uczestniczy w nich, więc nie tylko ma kontrolę, ale też tworzy klimat "życiowy", a nie "szkolny". Unikamy też zwykłego systemu ocen, a więc i pokusy zakuwania, zaliczania i zapominania, oraz tego, że z końcem szkoły kończą się religia i etyczne dylematy.

Już widzę problemy: Spory nad głowami uczniów. Brak czasu. Strach przed ujawnieniem żenujących braków w wykształceniu rodziców... Ale: albo mają mieć istotny wpływ, albo nie.

Jacek Siepsiak SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM i redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe". Tekst ukazał się pierwotnie w Gazecie Krakowskiej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Rodzice się domagają?
Komentarze (29)
21 marca 2019, 07:37
Znalezione w sieci: ucz dziecko jaka fajna jest zabawa o charakterze seksualnym i oczekuj, że na propozycję takiej zabawy ze strony dorosłego ucieknie z wrzaskiem. Lewacka logika.
19 marca 2019, 22:53
co za oderwany od rzeczywistość człowiek to pisał??? ... każda rodzina ma trochę inne poglądy nt. religi, morlaności itd. taki wspólny wyjazd skończyłby się mega wojną. Właśnie dlatego każdy rodzic ma prawo i obowiązek samemu, w domu, na spokojnie przekazywać sysytem wartości w który wierzy. Szkoła może uczyć biologii, wychowywać ma rodzina. Lewicowcy nigdy tego nie zrozumieją, oni by chcieli "nowego" człowieka odciskac jak od formy. Instytycja - matką, czy to dla Platona, czy Franciszka... fe!
19 marca 2019, 18:43
Wspólne wyjazdy nauczycieli, rodziców i uczniów mogłyby się udać bo być może okazałoby się, że to rodzice są głównymi niedouczonymi a problemy ich dzieci to skutek ich niedouczenia.  Przyznajmy się szczerze, ilu z nas rodziców szczerze rozmawiało lub rozmawia ze swoimi dziećmi na temat edukacji seksualnej. Czy nasi rodzice z nami rozmawiali? No właśnie, i tak to się toczy. Po ciemku i pod pierzyną, tak prawdopodobnie poczęła się większosć z nas.
19 marca 2019, 20:36
Jakich istotnych elementów wiedzy o seksualności człowieka nie wyniosła Pani ze szkoły/z domu? Na zajęciach z PDŻ (czy jak to się obecnie nazywa) omawiano w Pani szkole wędrówki lęgowe bocianów? Czego Pani konkretnie zabrakło?
18 marca 2019, 23:13
W krajach Unii Europejskiej obowiązkowa edukacja seksualna obowiązuje we wszystkich krajach za wyjątkiem Bułgarii, Cypru, Włoch, Litwy, Rumunii, UK i Polski. W Polsce jest sfera mistyczna, tajemnic apostolskich, prawd wiary, magii i mistycyzmu. Efektem braku wiedzy są funkcjonujące w przestrzeni publicznej jakieś fantastyczne opowieści o "nauce" masturbacji w przedszkolach czy fakt, że w szkole się przekazuje normalne informacje o fizjologii ludzkiego ciała jest oczywiście otwieraniem wrot do rozwiązłości, rozpusty, seksualizacji itp itd. Oczywiście, im dłużej dziatwa szkolna  wie, że dzieci przynosi bocian, masturbacja powoduje wysuszenie ..., zaś tabletki antykoncepcyjne wywołują raka, to młodzież będzie  nam rosła cnotliwa, bogobojna, skupiona na pobożnych dziełach i rozmyślaniach.
KJ
Katarzyna Jarkiewicz
19 marca 2019, 04:12
Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Jakoś wciąż słyszymy,że należy treści szkolne ograniczać,bo dzieci nie są w stanie ich przyswoić.Jedynie w kwestii edukacji seksualnej słyszymy postulat przeciwny-więcej treści. A przecież w programach szkolnych i wychowawczych jest przeładowanie tych treści od lat. Od 1947 jest w programie szkolnym nauczania biologii w szkole podstawowej rozmnażanie się i rozwój człowieka oraz życie płciowe (obecnie w klasie VII i VIII, wcześniej było nawet w klasie IV-V). To co-źle szkoła uczy,że dzieci wierzą w bociana,czy pomimo tego że uczy,dzieci wierzą w bociana.A programy wychowawcze?Przecież szkoły zatwierdzają programy wychowawcze z założeniami przygotowania młodzieży do pełnienia ról społecznych, w tym rodzicielskich. Jest nawet tych lekcji o relacjach,problemie zakochania,okazywania uczuć za dużo.W szkole i na katechezie praktycznie nie ma innych tematów, bo wciąż jest nacisk społeczny,żeby o tym mówić. Jest wychowanie do życia w rodzinie praktycznie w każdej szkole. Po co dokładać jeszcze więcej treści, skoro i tak ta edukacja nie współgra z życiem dzieci i młodzieży.Dziś w szkołach mamy problem z pornografią,a nie edukacją seksualną. Jakoś nie słychać,żeby społeczeństwo domagało się walki z pornografią w szkole,a wciąż słychać o rzekomym braku edukacji seksualnej.Gdy już dzieci wyszkolimy w zakładaniu gumy na instrument to problemy nam znikną?Czy wręcz przeciwnie -jeszcze się na silą? My jesteśmy spóźnieni w obszarze wczesnej seksualizacji życia dzieci i młodzieży,a nie spóźnieni z edukacją seksualną.
19 marca 2019, 07:02
A Pan w kółko te same kłamstwa próbuje wciskać o nieistnieniu w Polskiej edukacji przekazywania wiedzy na temat prokreacji i seksu, tylko powtarza kłamstwa o przekazywanie wiedzy "od kolegów pod trzepakiem" czy edukowaniu "prokreacji bocianowej". Pańskie kłamstwa są tak łatwe do zweryfikowania przez każdego, kto przez polski system edukacji przeszedł, że z przyjemnością obserwuję jak Pan swoimi wyjątkowo nieudolnymi manipulacjami obrzydza ludziom świat lewackiej patologii.
20 marca 2019, 01:23
"Wychowanie do życia w rodzinie" to spadek po Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, gdzie był podobny przedmiot, co sam pamiętam. Czerwona od zakłopotania nauczycielka, bodaj oddelegowano do tego wuefmenkę, coś tam duka. Więc od czasów Gomułki i Gierka niewiele się tutaj zmieniło. Sam przedmiot ma niski status, jest nieobowiązkowy, prowadzą osoby nie posiadające do tego kwalifikacji i "naucza" tam się jakiejś ideologii, a nie przekazuje poprawną wiedzę. Nie jest to żadna edukacja seksualna w rozumieniu współczesnego świata.  Więc pozostawiona sobie młodzież szuka odpowiedzi na nurtujące ją pytanie w internecie, gdzie wiadome treści są na odległość kliknięcia myszą. Kiedyś hipokryzję dorosłych nadrabiało się tzw. "świerszczykami", obscenicznymi obrazkami czy "trzepakową" edukacją ze strony bardziej doświadczonych kolegów, dzisiaj zamiast trzepaka jest komórka i komputer. 
20 marca 2019, 09:51
Jeszcze więcej lewackich karykatur? - No kto mógł się tego spodziewać. <a href="http://www.wdz.edu.pl/pliki/444914278.pdf">Tymczasem w rzeczywistości materialnej</a>
20 marca 2019, 10:16
A na marginesie - Pański upór doskonale obnaża przepełnioną pychą lewacką mentalność, wedle której świat składa się z jakiejś obrzydliwej masy niewyedukowanej dziczy, pośród której jedynie lewacy to jakieś enklawy "ucywilizowania". Dokładnie ta zdegenerowana mentalność lewactwo od władzy odsunęło, więc prosze sobie nie przeszkadzać, tylko oddawać się jej dalej, a proces autoizolacji lewackiego zdegenerowania będzie postępował.
18 marca 2019, 21:49
Odnoszę wrażenie, że napisał Ojciec ten tekst, bo było zamówienie redakcji choć niekoniecznie pomysł na to co napisać.  I trochę mnie to martwi, bo lepiej nic nie pisać niż pisać, że nic się nie da uzgodnić, bo w sumie ci rodzice są tacy niewydarzeni, nie wiedzą czego chcą i niewiele można się po nich spodziewać. Więcej wiary Ojcze ;-).
Maciej Niećko
18 marca 2019, 21:47
W mojej opinii,  ww. poglądy Jacka Siepsiaka SJ są całkowicie sprzeczne ze "Stanowisko biskupów warszawskich w sprawie tzw. „Deklaracji LGBT+” http://archwwa.pl/aktualnosci/stanowisko-biskupow-warszawskich-w-sprawie-tzw-deklaracji-lgbt-2/?utm_source=deon&utm_medium=link_artykul   : standardy i wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), które, jak wynika z zapisu w “Deklaracji”, stoją u podstaw zaprezentowanej tam „edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej w każdej szkole” Grupa wiekowa Zakres edukacji (część) 0-4 lat Doświadczanie radości i przyjemności w poznawaniu własnego ciała, w tym przyzwolenie na dotykanie miejsc intymnych. 4-6 lat Doświadczanie radości i przyjemności w poznawaniu własnego ciała, w tym przyzwolenie na dotykanie miejsc intymnych. 6-9 lat ✓ Wybory dotyczące rodzicielstwa, ciąży, płodności i adopcji. ✓ Różne metody antykoncepcji. ✓ Wprowadzanie pojęć „akceptowalne współżycie za zgodą obu stron”. ✓ Seksualne prawa dzieci. 9-12 lat ✓ Informacje na temat przyjemności, masturbacji, orgazmu, różnych metod antykoncepcyjnych, ich stosowaniu i mitów dotyczących antykoncepcji. ✓ Doradztwo w zakresie antykoncepcji, skutecznego stosowania prezerwatyw i innych środków antykoncepcyjnych oraz nauka ich uzyskiwania. ✓ Tematy menstruacji, ejakulacji, cyklu owulacyjnego. Jestem ciekaw, z którym przełożonym Jacek Siepsiak SJ  konsultował treść swojego artykułu .
Andrzej Ak
18 marca 2019, 20:35
Mógłbym zapytać: Co się z nami stało? Wszyscy mamy przecież jednego Pana: Jezusa Chrystusa i obowiązkiem nas wszystkich jest dokonywać wyborów zgodnych z Woją Pana. Tylko tak możemy uniknąć "wymiarów cierpień i przemocy po tym życiu". Tymczasem w kluczowych kwestiach dla dzieci i młodizeży (owieczek Pana), nad Wolę Boga przedkładamy wolę środowisk LGBT. Bracia i Siostry, czyście postradali zmysły? O czym my tu dewagujemy? Wszyscy jakośmy dzieci Boga, winni jesteśmy bronić stanowisk rodziców, broniących dzieci przed zgorszeniem. Tak samo wspierać powinniśmy wszystkich którzy przeciwstawiają się patologicznym ideom rozwoju prowadzącego do degradacji moralnej i psychicznej. Jakąż wartość posiada człowiek którego głównym motorem życia jest seks i to na dodatek seks przeciwny naturze człowieka. O szkodliwości aktów seksualnych środowisk lgbt nawet nie będę pisał, bo o tym można doczytać w "wenerologii". Każda poważniejsza choroba w tych środowiskach nie kończy się na wyleczeniu, lecz zaleczeniu i wciąż nawraca niszcząc organizm, włącznie z mózgiem. Pozostawmy jednak ułomną naturę środowisk lgbt i zastanówmy się jaką korzyść wyniosą dzieci z proponowanych zajęć? I tak większość "wiedzy" zdobywają w internecie. Jeśli młody człowiek chce coś znaleźć w Internecie to i tak znajdzie. Jednak w internecie nikt go nie zmusza, bynajmniej tak powinno być. A tutaj w proponowanych programach edukacji chce się przemycać treści niezgodne z naturą człowieka, czlyli treści szkodliwe tak dla ciała człowieka jak i psychiki człowieka. Mógłbym zapytać, ale ja już wiem. Kroczymy ścieżkami upadku tego świata. I tylko od nas zależy czy i my upadniemy wraz z tym światem, czy może wybieżemy Wolę Boga i dołączymy do ludu wybranego, który ucztuje wraz z Panem.
MR
Maciej Roszkowski
18 marca 2019, 08:59
Dzieci nie słuchają, dzieci naśladują.
18 marca 2019, 10:21
Dokładnie o to "edukatorom" przecież chodzi.
MR
Maciej Roszkowski
18 marca 2019, 18:59
Częściej patrzmy na siebie. Jaki my dorośli przykład dajemy dzieciom w wielu dziedzinachg życia
18 marca 2019, 19:25
Działanie rozumne to działanie adekwatne do okoliczności, a nie skoncentrowanie całkowite na dżazdze we własnym oku, podczas gdy obok bez skrępowania uprawia się nawalankę belkami w dzieci. Nadmierna koncentracja na własnej osobie to egocentryzm, a na tym by uniknąć najmniejszego błędu to psychoza.
KJ
Katarzyna Jarkiewicz
18 marca 2019, 05:14
Co zaś do edukacji seksualnej: w Polsce jest w szkołach od 1921 i zawsze wywoływała i wywołuje ogromne poruszenie co do problematyki i metod przekazywania wiedzy oraz wieku,kiedy ją wdrożyć. To zrozumiałe,bo edukacja seksualna jest wykwitem kultury społecznej i jej transformacji.Jest pisana pod dominujący wzorzec kulturowy,ale również modelowany pod pożądany dla państwa wzór zachowań społecznych.Zwłaszcza w okresie depopulacyjnym wzorzec taki jest wysoce konserwatywny: chodzi o podniesienie wskaźnika reprodukcyjnego w rodzinach, a nie o hedonistyczne wzmocnienie przyjemności. Od lat 70. jest kryzys edukacji seksualnej,gdyż indywidualizacja zbyt szybko postępuje,pogłębia się rozpad rodzin i państwo nie jest w stanie kontrolować reprodukcji tak jak dawniej. Co za tym idzie postulat utrzymania edukacji seksualnej w szkołach wydaje się przeciwskuteczny:generuje zbyt duże środki finansowe,a zyski z tytułu jej wprowadzenia są wątpliwe.
KJ
Katarzyna Jarkiewicz
18 marca 2019, 05:01
Edukacja w szkole jest pewnym rodzajem umowy społecznej,którą zawiera państwo z obywatelem,że podejmie jak najlepsze wysiłki,aby przygotować młodego człowieka do życia w społeczeństwie.Ta umowa obu stronom przynosi korzyści:edukacją nie muszą się martwić rodzice (jak ją zorganizować,jak przeprowadzić,jak skontrolować rezultaty) i państwo ma prawie nieograniczony wpływ na obywatele,może go urabiać wg własnego widzimisię. Edukacja nie znaczy dla każdego rodzica to samo:część rodziców,gdyby nie było przymusu szkolnego wogóle edukacją dzieci by się nie przejmowała, również szkoła nie jest najlepszym miejscem do edukacji -szkoła to najgorsze miejsce do edukacji,ale najskuteczniejsze i najtańsze, więc funkcjonuje i ma się dobrze. Postulat większego wpływu rodziców na edukację jest stary jak świat szkolnej edukacji i zawsze bierze się z pewnego kryzysu zaufania do instytucji państwa. Nigdy jednak w dziejach demokracji nie został zrealizowany inaczej niż przez zmianę władzy- postulat ten jest straszakiem,bo żaden rodzic, zwyczajnie z wygody,nie jest zainteresowany wzięciem całej odpowiedzialności za edukację własnych dzieci na siebie. Czasami zdarzają się tacy rodzice,ale to naprawdę wyjątki. I płacą za to wysoką cenę
18 marca 2019, 00:40
Edukacja seksualna według zlewaczonych: albo koledzy, albo zboczeńcy. Świat zdegenerowanych lewactwem mózgów jest rzeczywiście czymś obrzygliwym.
JK
Jacek K
18 marca 2019, 11:11
Jaki cudowny jest świat niezdeganorawnych mózgów katolików właśnie wychodzi na jaw. Biskupi opowiadają o tym na konferencjach...
18 marca 2019, 11:21
Zechce Pan wyjaśnić związek pomiędzy istnieniem patologii pedofilii w Kościele oraz stręczeniem fałszywej dychotomii "edukacyjnej" albo koledzy albo instytucjonalne zaznajamianie dzieci z urokami seksu przez fachowców, których podstawą identyfikacji jest to z kim i jaki seks uprawiają?
17 marca 2019, 23:05
Autor myli dwie rzeczy: wychowanie w domu i wychowanie z edukacją w szkole. Rodzice mają wpływ (i powinni z tego korzystać) na sposób wychowania i treści edukacyjne w szkole. Ale to nie zastąpi wychowania, które powinno się realizować w domu i tego - jakk rozumiem - dotyczy postulat autora. A zarazem rodzice absolutnie nie mogą zrezygnować z kontroli tego, co wpajają ich dzieciom nauczyciele i wychowawcy w szkole.
17 marca 2019, 21:00
Edukacja seksualna w szkołach nie jest postulatem jakichś mitycznych "środowisk LGBT", ale normą w krajach rozwiniętych. Dyskusja może dotyczyć nie "czy", ale co najwyżej "jak". Chyba jest oczywiste że lepiej jest, jeśli dzieci zdobywają tego typu wiedzę w szkole publicznej, uczą osoby posiadające do tego odpowiednie kwalifikacje i na podstawie podręczników i materiałów odzwierciedlających prawidłową wiedzę dostosowaną do wieku dzieci. Poprawnie prowadzona edukacja seksualne jest przed wszystkim ochroną dzieci przed nadużyciami. Chyba, że ktoś woli aby dzieci taką wiedzę i praktykę nabywały, za moich czasów się to nazywało "pod trzepakiem", a dzisiaj wystarczy kilka kliknięć w googlu.
17 marca 2019, 21:05
Mam niemal pół wieku i mnie już edukowano. Ani wtedy kiedy mnie edukowano, ani do tej pory nie protestowano przeciwko edukacji, którą odebrałem. Zatem z jakim swoim urojeniem Pan sobie bohatersko walczy?
17 marca 2019, 19:14
Wywalić komentarz rodzica spod wpisu próbującego szyć jakieś plwociny wobec rodziców oparte o bierności rodziców. Brawo wy!
17 marca 2019, 19:13
Niech będzie tak jak było, edukację seksualną zostawmy kolegom.
17 marca 2019, 19:20
Osoby których podstawą identyfikacji jest to z kim uprawiają seks z pewnością są lepszymi kandydatami.
17 marca 2019, 16:42
Wykwity Jezuitów coraz lepiej komentują się same. Gdzieżby tam wyrazić najmniejsze wątpliwości, że w zaznajamianiu dzieciaków z masturbacją jest coś nie teges. Jezuicka błyskotliwa inteligencja ma wątpliwości, czy rodzice aby są temu rzeczywiście przeciwni.