Rodzicielstwa nie definiują trudy, wyrzeczenia i kłopoty

Dzieci to radość. Fot. Depositphotos.com
dobrawnuczka.blog.deon.pl

Wakacje się zaczęły, więc ostatnio częściej zdarza mi się spacerować „na dzielni” z moją bandą w komplecie. Miszka, nasze czwarte dziecko, urodził się w kwietniu, a jego najstarszy brat ma obecnie osiem lat. Nasza wesoła gromadka maluchów wzbudza zazwyczaj swego rodzaju zainteresowanie. Często wiąże się ono z (zadanym z nutą niedowierzania) pytaniem: „To wszystko Pani?!”.

Przyznam, że na początku bardzo mnie ono bawiło. Teraz jednak – częściej – irytuje. Bo kiedy z radością odpowiadam na nie: „Tak!”, w odpowiedzi zazwyczaj słyszę: „Współczuję”, „A to musi być pani ciężko”, „Jak pani z nimi wytrzymuje?”. Pal licho, że takie konstatacje słyszę ja. Słyszą to jednak także moje dzieci, które – jak na maluchy przystało – zawsze gdzieś w orbicie mamy krążą. A słuch mają wyjątkowo wyostrzony na to, co dorośli mówią.

Patrzysz na mnie takim wzrokiem

W mojej rodzicielskiej przygodzie próbuję być choć bladym – ale jednak – odbiciem tej Miłości, której doświadczam w relacji z Panem Bogiem. Skoro więc wiem, że dla mojego niebieskiego Taty jestem kimś wyjątkowym i upragnionym od początku świata, to staram się, by moje dzieci i ode mnie jak najczęściej słyszały: jesteś moją radością! Jesteś dla mnie darem! Cieszę się, że jesteś!

DEON.PL POLECA

Przeczytałam ostatnio w książce Małgosi Wałejko, że błogosławić to nie tylko przekazywać Boży pokój, lecz także „odsłaniać dobro przed drugim człowiekiem, jego własne dobro” (M. Wałejko, „Listy w butelce”, s. 77). Myślę, że to piękna intuicja. W świecie, w którym zły tak skutecznie fałszuje nam prawdziwy obraz nas samych, nieustannie potrzebujemy wokół siebie ludzi, których spojrzenia będą potrafiły dostrzec w nas prawdziwe piękno i to, co zostało nam podarowane wraz z Bożym zamysłem. Pokazywać drugiemu jego dobro, przekonywać go o dobru, które w nim jest – bywa oczywiście ogromnym wyzwaniem. Zwłaszcza gdy jesteśmy w epicentrum rodzinnych przygotować do wakacyjnego wyjazdu, a nasza progenitura akurat postanawia wejść na drogę buntu i maruderstwa.

Widzieć pozytywy w rozkapryszonym czterolatku, który wizytę w sklepie traktuje jako okazję do przetestowania twojej cierpliwości? No, bywa trudno, przyznajmy. Ale nie zmienia to faktu, że to, co ten mały człowiek słyszy od nas, dorosłych, kształtuje jego poczucie wartości. Pan Bóg nigdzie na kartach Pisma Świętego nie mówi człowiekowi: „Co ja z tobą mam? Same kłopoty”. Nawet jeśli to jest obiektywnie... prawda. To jest dla mnie najlepsza wskazówka pedagogiczna od niebieskiego Taty.

Jestem dzieckiem. Bożym

W debatach publicznych jak mantra powtarza się, że spadek dzietności w Polsce prowadzi nas w kierunku demograficznej katastrofy, a politycy lubią dodawać etykietkę „prorodzinne” do wszelkich działań. Ale żadne inicjatywy nie przyniosą efektu, jeżeli nie zadbamy o postrzeganie dzieci w ogóle. One nie mogą kojarzyć się w pierwszej kolejności z trudem, kłopotami i wyrzeczeniami. To przecież nie jest (cała) prawda o rodzicielstwie. Kościół może wiele zdziałać na tym polu.

Biskup Robert Chrząszcz na zakończenie X Ogólnopolskiego Zjazdu Związku Dużych Rodzin stwierdził: „Gwar dzieci w Kościele to jest to, co jest w nim najpiękniejsze”. Zawsze cieszę się, gdy z ambony padają tego typu sformułowania. Przypominają one (nie tylko) dzieciom, że są w kościele chciane i dostrzegane. Niby o tym wiadomo, niby Pan Jezus też to podkreślał, ale jednak nie często słyszy się na niedzielnym kazaniu, że dziecko to człowiek, tajemnica, radość, wyzwanie, dar, dobro, które warto poznawać…

Może warto częściej dostrzegać dziecko Boże w sobie? Może warto medytować nad dziecięctwem Jezusa nie tylko przy okazji Bożego Narodzenia? Wydaje mi się, że odrobina takiego duchowego wysiłku prędzej czy później pozwoli człowiekowi zauważyć w rodzicielstwie światło zmartwychwstania, a nie jedynie drogę krzyżową.

Żona, mama, córka, z zawodu animatorka społeczności lokalnych, z zamiłowania doktorka nauk społecznych, w wolnych chwilach pisze bloga "Dobra Wnuczka" i prowadzi konto na Instagramie. Razem z mężem od lat zaangażowana w Ruch Spotkań Małżeńskich i wrocławską Wspólnotę Jednego Ducha. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rodzicielstwa nie definiują trudy, wyrzeczenia i kłopoty
Komentarze (9)
AU
~Aneta Uzar
17 lipca 2022, 08:55
Polska to kraj, w którym brak spójnej polityki społecznej, służba zdrowia funkcjonuje coraz gorzej, a system edukacji cofa się w rozwpju. Nie tworzy to dobrych warunkow do wychowywania dzieci. Jesłi dzieci są zdrowe, to już pół sukcedu. Ale jeśli trafi się dziecko chore lub niepełnosprawne, to od razu mamy pod górkę. Kolejki do rehabilitaci, dostępnośc cześci usług tylko na bazie prywatnej, brak opieki wytchnieniowej ( pojedyncze istniejące ośrodki to malo). To nie tylko kwestia braku pieniedzy, ale i chęci zauważenia takich problemów. Taka zecześwieczczona Holandia ma o niebo lepszy system opieki nad niepełnosprawnymi niż katolicka Polska ( np. zapewnia asystentów nocnych tak by np rodzice ciężko chorego i podłączonego dziecka mogli w nocy opdoczac i się wyspać). Zeby trudy rodzicielstwa nie doskierały, potrzeby jest realny system pomocy rodzinie. Tu oczekiwałabym od duchownych i swieckich realnej pomocy w jego budowaniu.
MP
~Magdalena Pyc
14 lipca 2022, 00:41
No przepraszam bardzo....akurat Kościół widzi tylko błogosławieństwo w posiadaniu dzieci...trudy, kłopoty i zmartwienia są niesłyszane, a jak usłyszane to bagatelizowane do granic możliwości... Odnoszę wrażenie, że rodzenie, wychowywanie dzieci to bułka z masłem i że trzeba więcej i więcej. Żaden ksiądz nie powie o 7 latach niespania przy trójce dzieci urodzonych w odstępach czasowych i karmionych piersią. A jak wspomną to jak o blahostce, ktora nie powinna boleć i ciążyć, bo dziecko to dar więc nie wolno mówić o trudach.
AM
~Alicja M.M.
15 lipca 2022, 15:27
Z pewnością zdarzają się księża mocno nieobeznani z rzeczywistością rodzinną (co dziwić nie musi) i nieświadomi tego (tu rola świeckich!). Ale naprawdę, słyszałam też iluś takich, którzy pojęcie o trudach naprawdę mają, m.in. dlatego, że przyjaźnią się ze świeckimi.
JK
~Jan Kocoń
15 lipca 2022, 18:33
Jest też druga strona medalu. Czy czasem niechęć do odpowiedzialności i rodzicielstwa nie każde nam reagować złością i wściekłością na każde słowo kapłana o tym, że dziecko jest błogosławieństwem i skarbem.
MP
~Magdalena Pyc
15 lipca 2022, 19:37
Panie Janie. Nie wydaje mi się. Ale oczywiście do zbadania w sobie, co na pewno zrobię. Ja bardziej bije w to, że marzy mi się mówienie prawdy o rodzicielstwie. A to, że dzieci są błogosławieństwem i darem jest tylko jednym (aczkolwiek niezmiernie ważnym) elementem prawdy. Brakuje realnego spojrzenia na trudy. Moja wściekłość na księży w tym temacie wynika z tego, że mam wrażenie, że ta miła część rodzicielstwa jest używana do zamykania ust, gdy chce się mówić o trudach, o bólu. Tak bardzo cierpiałam emocjonalnie od ludzi Kościoła, gdy podczas ostatniej ciąży i porodu niemal umarłam ja i dziecko...i gdy tylko chciałam komuś ten ból powierzyć słyszałam, że dziecko to dar i że to już przeszłość. Jedynie mąż mnie rozumiał. C.d.n.
MP
~Magdalena Pyc
15 lipca 2022, 19:42
C.d. Świat nie jest jednobarwny. Dlaczego nie można mówić o jego wszystkich kolorach? Mam 36 lat i autentycznie nigdy nie spotkałam księdza, który pochyliły się nad bólem zwyczajnej rodziny. Więc gdy słyszę akcent na błogosławieństwo ja id razu odpalam z akcentem na trud. Nie mam po prostu zgody na jeden wymiar. Głupi przykład, ale wg mnie pasuje. Tak, jakbym poszła do panów budujących dom i im mówiła, że mają tak fajnie, że na słońcu pracują, że mogą sobie pogadać i że świeże powietrze. A nie brałabym pod uwagę, że mają poparzenia słoneczne, nie mogą z przepracowania w nocy zadbać i szef na dodatek im nie wypłaca pensji. Wybaczcie ten przykład. Ale on obrazuje o co mi chodzi.
MS
~M S
16 lipca 2022, 21:14
Oczywiście.... Można mieć teraz żal na księży, a można też pogodzić się, że oni nie mają pojęcia o ciąży, porodzie, połogu, karmieniu piersią itp. i po prostu poszukać ludzi którzy znają i dzielą ten ból. Matka-katoliczka jest zaradna, na pewno znajdzie inną matkę, która idzie podobną drogą! Myślę że właśnie takie momenty są dobrą okazją na poszerzenie kontaktów i pozyskanie sobie nowych duchowych przyjaciół. Ksiądz na pewno się sprawdzi na wielu płaszczyznach, ale może, realnie patrząc, nie na tej. A wpatrując się tylko w tych księży i biskupów, w takich chwilach życia można się po prostu zniechęcić...
IS
~Irena S
13 lipca 2022, 21:49
Potrzebne jest przede wszystkim pozytywne spojrzenie na rodziców. Szacunek dla każdego ojca i każdej matki mimo ich ograniczeń a nawet grzechów. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie - tak jest napisane.
KN
Krzysiek Niepiekło
13 lipca 2022, 09:23
Bardzo dobry artykuł, bo nie warto zostawiać wychowania swoich dzieci innym. No, chyba że nie jesteśmy w stanie dać im dobrego przykładu.