Rozwodnicy, którzy chcą być w Kościele
Coraz częściej spotykam sytuację, w której ktoś chce ochrzcić dziecko, ale nie ma szans na znalezienie chrzestnego wśród swoich znajomych. Albo ktoś żyje w związku bez ślubu kościelnego, albo jest po rozwodzie i żyje w nowym związku.
Kiedyś miałem sytuację, gdy jedyną osobą, która nadawała się na chrzestnego, była babcia. Już to pokazuje, jak ważnym problemem jest kwestia osób rozwiedzionych i pragnących żyć w Kościele.
Spróbuję ten problem opisać:
1. Jesteśmy w trakcie rewolucji społecznej, a nie tylko obyczajowej. Przez wieki małżeństwo to była raczej instytucja życia społecznego. Choć do natury ślubu w Kościele od początku należała dobrowolna decyzja dwojga ludzi, to w praktyce nie oczekiwano, aby nowożeńcy byli w sobie zakochani. Mieli się pobrać i potem kochać. Kochać - raczej ogólną miłością, która polegała na spełnianiu obowiązków małżeńskich.
2. Małżeństwo i rodzina - jako instytucje życia społecznego - wymuszały stabilizację. I to w dwóch wymiarach: materialnym - bo majątek przede wszystkim dziedziczono, na przykład pola czy dom, i po drugie: jeśli ktoś złamał reguły życia społecznego (rozwód), to nie mógł liczyć na pomoc rodziny czy też ogólną życzliwość społeczną. W praktyce bez zakorzenienia w życiu społecznym można było być jedynie banitą. To sprawiało, że nie było rozwodów. Choć oczywiście było dużo problemów w życiu małżeńskim. Ale o tym się nie mówiło.
3. Obecnie z łatwością można sobie poradzić w życiu. Można też migrować, zmieniać społeczności, w których ktoś ma ochotę się zakorzenić. Zmienił się też podstawowy postulat małżeński: teraz ludzie chcą być w małżeństwie "szczęśliwi". Specjalnie piszę to w cudzysłowie, bo pod tym kryje się wiele oczekiwań. W pierwszym z nich jest: chcę, aby było mi dobrze. Dzisiaj więzi (więzienie) społeczne są słabsze, a oczekiwania w stosunku do związku dużo większe. Więc i trwałość związków jest mniejsza.
4. Zmieniła się jeszcze jedna rzecz. Kluczowym warunkiem, koniecznym do budowania trwałego małżeństwa jest umiejętność pracy nad sobą. A w naszym kraju już tylko nieliczne rodziny uczą swoje dzieci pracy nad sobą. Podobnie jest w szkole, a nawet w Kościele. Jeśli ktoś mówi: taki jestem - to oznacza, że mu się uda albo nie uda.
Nie umie się dostosować do nowych wyzwań, nowych sytuacji. A życie małżeńskie to wieczne nowości: praca, dzieci, rodzina, choroby i wiele innych czynników sprawia, że wciąż jest inaczej, ale cały czas pod presją. Więc wielu parom się nie udaje.
5. Mamy więc sytuację, w której z różnych przyczyn małżeństwa się rozpadają. Do najczęstszych należą: brak umiejętności pracy nad sobą; niedostateczna praca nad związkiem i w efekcie małżeństwa oparte na projektowaniu; okoliczności, które zmieniają postawę i motywację jednego z małżonków.
To nie jest tak, że winę za rozpad małżeństwa ponosi tylko jedna strona. No dobra, stało się. I co dalej…
6. Istnieje coś takiego jak życie osobiste. Nosi ono w sobie dwa pytania: dla kogo jestem ważny i jaki jest sens mojego życia? Czy ktoś chce, czy nie, te dwa pytania nie pozwalają spać i wciąż wzbudzają niepokój. Pojawia się więc pytanie: co ze sobą zrobić? Czy pozostać po porażce małżeńskiej do końca życia z pustką i wyrwą w sercu, czy też spróbować jeszcze raz?
Przecież nawet jeśli ktoś popełnił błąd, może się potem nawrócić, zmienić. Czemu ten jeden błąd ma nieść za sobą aż tak duże konsekwencje. Samotność to nie jest stan obojętny, ale dotkliwy. I żadne pocieszenie tu nie pomoże.
7. Pojawia się więc pytanie: jakie wartości stoją za tym, aby pozostać w dotkliwej samotności? Wartości religijne? Ale czy na pewno Bogu "robi to różnicę"?
8. Pojawia się również drugie pytanie: co się stanie, jeśli w Kościele będziemy dawali śluby nie na całe życie? Takie obniżenie wymagań oznacza, że ludzie będą brali ślub jeszcze bardziej beztrosko lub też beztrosko kończyli małżeństwo przy byle problemie.
9. Choć najczęściej jako kluczowy problem podaje się odczucia ludzi po rozwodzie, którym brakuje Komunii i jej pragną, to wydaje mi się to jedynie objawem, a nie przyczyną. Zresztą, konsekwencją kierowania się w życiu uczuciami jest chaos.
10. Tak więc wydaje mi się, że Kościół jest obecnie na etapie, na którym musi jako instytucja te wszystkie kwestie przemyśleć. Nie jedną z nich, ale wszystkie: zmiany społeczne, brak pracy nad sobą, idę ślubu kościelnego i kwestię życia osobistego.
11. Niezależnie od tego, jaka padnie odpowiedź, trzeba to przemyśleć. Wydaje mi się, że właśnie o to chodzi Papieżowi Franciszkowi. Czasy się zmieniły i nawet jak komuś się nie chce, to i tak trzeba to przemyśleć.
Przeczytaj też: Być razem w Kościele (po "Amoris Laetitia"). Magazyn DEON.pl >>
Ks. Jacek WIOSNA Stryczek - twórca programów społecznych: Szlachetnej Paczki i Akademii Przyszłości, Prezes Stowarzyszenia WIOSNA, publicysta biznesowy, autor książki "Pieniądze w świetle Ewangelii". PR-owiec i happener, wieloletni duszpasterz akademicki
Skomentuj artykuł