Sebastian Mila i cierpliwe szukanie Boga
Historia Sebastiana Mili - jednego z bohaterów zwycięskiego meczu Polska Niemcy (który był kluczowy i miał przełomowe znaczenie dla nas w tych eliminacjach) - to coś więcej, niż zwykła opowieść o piłkarzu, któremu udało się strzelić gola w ważnym spotkaniu.
Stoję przed jedną z knajpek na krakowskim Kazimierzu. Piękny, ciepły wieczór. Na ścianach wiszą biało-czerwone flagi, jest też wielki telebim i transmisja ze Stadionu Narodowego. Lokal jest wypełniony po brzegi. Czuć wiarę, nadzieję, ale też niepokój. Niby prowadzimy z Niemcami, do końca meczu coraz bliżej, ale przecież nie w takich sytuacjach nasi piłkarze zawalali mecze. No i wiadomo - jak powiedział kiedyś Gary Lineker - "piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy".
88 minuta meczu. W pole karne wpada Robert Lewandowski, idealnie podaje do Sebastiana Mili, a ten - bez najmniejszego problemu - ładuje piłkę do niemieckiej bramki. Na Stadionie Narodowym, w strefach kibica, w knajpach i w milionach polskich domów wybucha euforia. Tego już nie da się przegrać, tego już nam nie wyrwą. Historia dzieje się na naszych oczach.
Mistrzów świata, którzy tak niedawno ośmieszyli Brazylię, rozkłada na łopatki Sebastian Mila - rocznik 1982, czyli jak na piłkarza z pola to już prawie emeryt. Kariera gracza Śląska Wrocław nie należała do najłatwiejszych. Były spektakularne momenty - np. przepiękny gol strzelony Manchesterowi City w barwach Groclinu. Próbował swoich sił zagranicą, ale furory nie zrobił ani w Austrii Wiedeń, ani w norweskim Vålerengens IF Oslo. W 2008 roku - raczej na tarczy - wrócił do Polski. Mało kto się jeszcze po nim czegoś wielkiego spodziewał. A on najpierw doprowadził do Mistrzostwa Polski Śląsk Wrocław, a teraz przypieczętował historyczne zwycięstwo reprezentacji Polski z Niemcami.
Mecz się skończył, emocje opadły i wróciłem do domu. Włączam komputer, wchodzę na Facebooka i przed oczami migają mi kolejne teksty i memy o naszym zwycięstwie. Najbardziej zwraca moją uwagę grafika z zacytowanymi słowami Sebastiana Mili. "Pan Bóg i rodzice zafundowali mi wspaniałe życie". Wstukuję te słowa w przeglądarkę, bo chcę zobaczyć, co więcej powiedział bohater wieczoru. Znajduję wywiad na stronie eurosport.pl. "Pan Bóg i rodzice zafundowali mi wspaniałe życie. Każdy dzień jest jak wygrana na loterii, delektuję się nim. Bywa trudno, ale uważam, że grając w piłkę mam ogromne szczęście. Nie oddałbym tego za nic oprócz zdrowia najbliższych". Pięknie powiedziane.
Cofam się myślami o kilka godzin. Rano mówiłem młodym ludziom uczestniczącym w 14. Spotkaniu Młodzieży Pijarskiej, że jeśli chcą na serio spotkać Pana Boga i dzielić z Nim całe życie, to muszą zaprzyjaźnić się ze Słowem - nic spektakularnego. Czytać codziennie Pismo Święte, po 20-30 minut, próbować je przyjąć, zrozumieć sposób myślenia i działania Chrystusa. To naprawdę jest skuteczna recepta, tylko trzeba trochę cierpliwości i otwartego serca. No i nie można zwątpić, jak się pojawiają trudności.
Przypominają mi się jeszcze słowa Adela Bestavrosa, od których ks. Tomas Halik zaczyna jedną ze swoich książek. "Cierpliwość wobec innych jest miłością, cierpliwość wobec siebie samego jest nadzieją, cierpliwość wobec Boga jest wiarą". To prawda. Cierpliwość jest kluczem do spełniania marzeń i do szczęśliwego życia. Sebastian Mila wczoraj to dobitnie udowodnił.
Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i polskiego profilu papieża Franciszka. Współautor książki "Życie na pełnej petardzie". Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim
Skomentuj artykuł