Siedem Aniołów, czyli kompletni wariaci na ŚDM
Są wariatami. Tego nie da się ukryć. Ale są Bożymi wariatami i szykują prawdopodobnie najbardziej niekonwencjonalną i odjechaną akcję na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie.
W zasadzie od momentu, kiedy w Rio ogłoszono, że następna edycja ŚDM odbędzie się u nas, zastanawiałem się, co można zrobić, żebyśmy wykorzystali to wydarzenie jak najlepiej. Do nawrócenia Kościoła w Polsce, do ożywienia go, do dotarcia do młodych coraz częściej odwracających się od wszystkiego, co z chrześcijaństwem związane, i do zainteresowania ludzi niewierzących.
Szukałem inicjatyw, które warto wesprzeć, i miesiącami mi się to nie udawało. Kiedy już myślałem, że się poddam, z nieba spadli mi dwaj zakonnicy - a dokładniej mówiąc, przyjechali na pace cargo-bike (takiego roweru, który ma przed kierownicą zamocowaną dużą skrzynię służącą do przewożenia różnych rzeczy). Sytuacja była dość komiczna. Niedzielne popołudnie. Bawię się z rodzinką na festiwalu muzyki etno na Kazimierzu w Krakowie. Nagle na plac wjeżdża wspomniany cargo z dwoma roześmianymi od ucha do ucha osobami na przedzie. Franciszkanin i dominikanin. Kordian Szwarc i Tomek Biłka. Tak to się zaczęło.
W ciągu kilkudziesięciu następnych minut zostałem zasypany pomysłami i informacjami dotyczącymi ich projektu o intrygująco brzmiącej nazwie Siedem Aniołów. Trudno było się w tym wszystkim połapać. Wędrowny teatr, spektakl inspirowany encykliką Laudato si, muzycy, tancerze, aktorzy, jakieś tajemnicze konstrukcje rowerowe, ekologia, chrześcijańscy artyści, przenośny namiot do adoracji i wielbień, Eucharystie w plenerze, mobilna Brama Miłosierdzia. Wszystko w ruchu. Skierowane do wierzących i niewierzących. Przygotowywane również przez takich i takich.
W pierwszej chwili pomyślałem, że to jest jakiś obłęd. Ale im dłużej się im przysłuchiwałem, tym bardziej mi się podobało i w końcu stwierdziłem, że to jest tak bardzo szalone, że to musi być Boży pomysł.
Tak naprawdę trudno to wszystko opisać. Idea zrodziła się i została "przetestowana" gdzieś w małych wioskach na północy naszego kraju. Zainteresowanych szczegółami i chcących się zaangażować odsyłam na stronę Siedmiu Aniołów.
Na wszelki wypadek dodam (gdyby ktoś miał obawy o umocowanie kościelne tej delikatnie zakręconej inicjatywy), że za część ewangelizacyjno-modlitewną będzie odpowiadać wspólnota Janki działająca przy krakowskich dominikanach, a przedsięwzięciu swojego błogosławieństwa udzielił biskup Grzegorz Ryś.
Zresztą to jeszcze nie koniec. Projekt wciąż się rozrasta. Przyłączają się kolejni ludzie z różnych środowisk, pojawiają się nowe pomysły. Ostatnio na przykład taki, żeby w trakcie trwania imprezy zorganizować Święto Ubogich. Zrobić coś specjalnie dla nich. W Roku Miłosierdzia ogromnym wstydem by było, gdybyśmy zapomnieli o najbardziej potrzebujących - szczególnie przy takim papieżu, który wciąż powtarza, że chce Kościoła ubogiego i dla ubogich. Nie możemy ich pominąć.
Jeśli w trakcie ŚDM skoncentrujemy się na klaskaniu, machaniu flagami i emocjonalnym przyjęciu Franciszka, a zapomnimy o ubogich, potrzebujących, poszukujących i niewierzących (czyli o wszystkich tych, którzy są w różnej formie na peryferiach), to nie będzie najlepiej o nas świadczyć. A już na pewno nie będzie to realizacja prośby papieża wciąż mobilizującego nas do tego, żebyśmy robili raban. Ale raban bardzo konkretny. Nie taki, który będzie manifestacją siły, triumfalizmu i dobrego samopoczucia, ale taki, który może spowodować, że człowiek niewierzący zada sobie pytanie: "Skąd oni to mają?". A może nawet pomyśli: "Ja też tak chcę".
Mam przeczucie, że Siedem Aniołów może wywołać taki właśnie efekt u wielu ludzi. Pewności nie mam, ale mam taką nadzieję. Za niecałe pół roku przekonamy się, do czego zdolni są Boży wariaci.
Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i polskiego profilu papieża Franciszka. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim
Skomentuj artykuł