Światopoglądowe przepychanki katolików
Obserwując różne debaty światopoglądowe, także te w przestrzeni religijnej, odnoszę wrażenie, że w wielu z nich nie chodzi już o drugiego człowieka, o pokazanie mu innej perspektywy, innej możliwości, nie chodzi nawet o dyskusję, ale o udowodnienie sobie, swojej grupie i ewentualnie (ale niekoniecznie) innym "najlepszości" swoich poglądów.
Najważniejsze jest to poczucie zwycięstwa, moralnej wyższości czy utrzymania albo podkreślenia murów, które światopogląd wyznacza.
Dodatkowo, im mocniejsze i skrajniejsze stwierdzenia padną, tym lepiej. I tak "konserwatyści zaorywują lewaków", "lewicowcy dojeżdżają prawaków", konserwatywni katolicy ocalają Kościół przed postępowymi czy protestantyzującymi Go katolikami, a ci przyjmujący Komunię Świętą na rękę (bo Kościół już przed wiekami tą formę praktykował) oburzają się na "głupotę" tych przyjmujących do ust (i na kolanach, bo to jedyna godna Eucharystii postawa).
Zastanawiam się jak często postawę opisaną przez Taco Hemingway’a (w utworze “Polskie Tango”) -
Tak czy siak - bóg z nami, c**j z wami
Trzy zdrowaśki alleluja i do przodu!
Jazda z k***ami
- ubieramy w pobożne, religijne i ładnie wyglądające "sukienki" by walczyć z tymi "źle myślącymi" czy "źle żyjącymi".
Nie wiemy jak
Mam wrażenie, że bardzo często wpadamy w pułapkę myślenia, że wiemy jak ten świat powinien wyglądać. Myślimy, że bylibyśmy w stanie poukładać go po bożemu. Myślimy, że znamy wizję Boga i próbujemy ją wyegzekwować. Problem jednak w tym, że nasze poznanie Jego wizji i serca jest ograniczone i niepełne. My jednak próbujemy stanąć jakby w roli Boga, ustawiając świat po Jego myśli, tak jakby On sam nie był w stanie tego zrobić albo potrzebował dodatkowego wsparcia, by coś wyegzekwować.
Miłość rodzi miłość. Łagodność rodzi łagodność. Otwartość budzi otwartość. Bliskość budzi bliskość. Spotkanie, relacja daje możliwość wpływu.
Królestwo nie z tego świata
Niedługo przed ukrzyżowaniem Jezus powiedział, że Jego Królestwo nie jest z tego świata (por. J 18, 36). Skoro Jego słudzy nie bili się o to, by nie został ukrzyżowany to dlaczego myślimy (i często Kościół to robi), że dziś o Jego Królestwo musimy walczyć agresją i siłą? W Jego Królestwie używa się innych środków, a nasze postrzeganie rzeczywistości często nie jest Jego postrzeganiem (por. Iz 55, 8-9).
Szczęśliwi łagodni
"Szczęśliwi łagodni, ponieważ oni posiądą ziemię" (Mt 5, 5).
Są to słowa mocne w tym świecie, który od początku jest miejscem wrogości, w którym wszędzie trwają spory, w którym zewsząd przychodzi nienawiść, w którym ciągle klasyfikujemy innych na podstawie ich poglądów, nawyków, a nawet ich sposobu mówienia lub ubierania się. Krótko mówiąc, jest to królestwo pychy i próżności, w którym każdy sądzi, że ma prawo, by wznieść się ponad innych. Jednakże, chociaż wydaje się to niemożliwe, Jezus proponuje inny styl: łagodność. To właśnie czynił wraz ze swoimi uczniami i to kontemplujemy przy Jego wjeździe do Jerozolimy: "Oto Król twój przychodzi do Ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy" (Mt 21, 5; por. Za 9, 9).
Powiedział On: "Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych" (Mt 11, 29). Jeśli żyjemy wzburzeni, zarozumiali wobec innych, to w końcu stajemy się zmęczeni i wyczerpani. Ale kiedy postrzegamy ich ograniczenia i wady z czułością i łagodnością, nie czując się doskonalszymi, możemy im dopomóc i unikamy marnowania energii na bezużyteczne narzekania. Dla św. Teresy z Lisieux "miłość doskonała polega na tym, by znosić wady innych, by nie dziwić się wcale ich słabościom".
Św. Paweł wspomina o łagodności, jako o owocu Ducha Świętego (por. Ga 5, 23). Proponuje, byśmy za każdym razem, kiedy niepokoją nas złe działania bliźniego, podeszli do niego, aby go napomnieć, ale "w duchu łagodności" (Ga 6, 1), i przypomina: "Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie" (tamże). Także, jeśli ktoś broni swojej wiary i przekonań, powinien to czynić "z łagodnością" (por. 1P 3, 16), a nawet przeciwnicy powinni być traktowani przez niego "z łagodnością" (por. 2Tm 2, 25). W Kościele wielokrotnie obieraliśmy złą drogę, nie akceptując tego wezwania słowa Bożego.
Łagodność jest kolejnym wyrazem wewnętrznego ubóstwa tych, którzy pokładają swoją ufność jedynie w Bogu. Rzeczywiście, w Biblii często używa się tego samego słowa w odniesieniu do ubogich i łagodnych. Ktoś mógłby się sprzeciwić: "Jeśli będę tak łagodny, to pomyślą, że jestem głupcem, że jestem naiwny albo słaby". Może tak będzie, ale pozwólmy, by inni tak pomyśleli. Lepiej być zawsze łagodnym, a spełnią się nasze największe pragnienia: cisi "posiądą ziemię", czyli zobaczą wypełnione w swoim życiu obietnice Boga. Łagodni bowiem, niezależnie od tego, co mówią okoliczności, pokładają nadzieję w Panu, a ufający Panu, "posiądą ziemię i będą się rozkoszować wielkim pokojem" (Ps 37, 11). Jednocześnie, Pan im ufa: "Ja patrzę na tego, który jest biedny i zgnębiony na duchu, i który z drżeniem czci moje słowo" (Iz 66, 2). Reagować z pokorną łagodnością – na tym polega świętość (Adhortacja Gaudete et exultate, pkt. 71 - 74).
Zaufać Jezusowi
Bardzo łatwo skupić się na tym, co złe w otaczającej nas rzeczywistości i bardzo chętnie byśmy to zło zwalczali (por. Mt 13, 14-30). Jezus jednak w takim przypadku wskazuje by zostawić “chwast” pośród zboża żeby wyrywając go nie zniszczyć tych dobrych plonów. Skupia się na tym, co dobre, co jest Jego Królestwem i o to dba. Jest również pełen spokoju, że przyjdzie moment, w którym to, co złe, zostanie usunięte. Może w tym czasie rośliny, które wcześniej wyglądały na chwasty staną się obfitymi plonami. Czy nie powinniśmy zaufać Jezusowi i skupić się bardziej na życiu łaską Jego Zbawienia i głoszeniu jej niż na próbach zwalczania złych światopoglądów i ideologii? Skoro wierzymy w Słowo Boże, to wiemy jakie zakończenie będzie miała ta historia.
Miłość rodzi miłość
Miłość rodzi miłość. Łagodność rodzi łagodność. Otwartość budzi otwartość. Bliskość budzi bliskość. Spotkanie, relacja daje możliwość wpływu.
Agresja budzi agresję. Atak budzi obronę (oraz kontratak). Podział tworzy izolację. Brak spotkania, brak relacji bardzo mocno ogranicza wpływ.
Od napięcia związanego z różnymi sporami odetchnąłem podczas jednej z Mszy Świętych u krakowskich Franciszkanów Konwentualnych. Podczas tej Eucharystii, Ojciec ją sprawujący poprosił by osoby, które przyjmują Komunię do ust stanęli po jednej stronie, a ci, co na rękę po drugiej. I tak, bez promowania, namawiania czy pouczania uszanował poglądy i potrzeby jednych i drugich. Nie czułem by byli tam lepiej i gorzej przyjmujący Komunię. Był Kościół, który w różnej formie bierze udział w sakramentach, a kapłan Mu po prostu służył. Proste, piękne, pełne pokoju, szacunku, miłości i akceptacji. Dziękuję.
Skomentuj artykuł