Tajemnica Wcielenia wywołująca zgorszenie
Od początku pontyfikatu papież nie robi nic innego jak wskazuje na Ciało Chrystusa. Wielu jednak mowa ta gorszy, wielu zatyka na nią uszy, wielu odchodzi z niesmakiem. Czy takie zachowanie może dziwić?
Można podziwiać umiejętności przeciwników przyjmowania uchodźców do Europy w wyszukiwaniu kolejnych argumentów, aby jeszcze mocniej zamykać się przed tymi, którzy szukają schronienia lub lepszych warunków życia w naszej części świata. Z upodobaniem więc publikują i powielają informacje o wszelkiego rodzaju czynach kryminalnych dokonanych przez imigrantów.
Oczywiście, faktów takich nie należy ukrywać przez wzgląd na polityczną poprawność. Jednakże odkąd człowiek dał się skusić przez węża i spożył zakazany owoc, grzech wszedł w historię ludzkości i nie przynależy on jedynie do osób o określonym kolorze skóry. Poczynając od Kaina, który zabił Abla, człowiek pokazuje, że zdolny jest do najstraszniejszych zbrodni: jest zdolny mordować, gwałcić, prowadzi wojny. W tym względzie nie ma żadnej różnicy: zbrodni dokonują tak samo biali, śniadzi, jak i czarni ludzie. Różnica może jedynie polega na tym, że dzisiaj tzw. cywilizowany człowiek dokonuje zbrodni nie za pomocą maczety lub noża, lecz w białych rękawiczkach, umiejętnie tworząc systemy prawne, dzięki którym podporządkowuje sobie i wykorzystuje całe społeczeństwa.
Opublikowany w połowie stycznia raport pozarządowej organizacji humanitarnej Oxfam jest klarowny: 1 proc. najzamożniejszych ludzi świata posiada obecnie więcej dóbr niż pozostałe 99 proc. ludzkości. Ten dramatyczny wzrost poczucia niesprawiedliwości społecznej jest obserwowany niemal we wszystkich krajach, lecz w skali globalnej staje się on grzechem wołającym o pomstę do nieba. Żyjemy w świecie, którego reguły zostały ustalone przez bogatych, aby faworyzowały bogatych. Bogaty świat ma bezpośredni wpływ na międzynarodową politykę i tworzone w wielu krajach systemy prawne, których celem jest utrzymanie istniejącego status quo.
To grzech, który burzy ustanowiony przez Boga porządek stworzenia. Bóg bowiem stworzył wszystkich ludzi na swój obraz i podobieństwo, obdarzając każdego człowieka tą samą godnością i dając mu równy dostęp do dóbr ziemi. Na skutek grzechu chciwości człowiek sprzeniewierzył się pierwotnej sprawiedliwości i zamierzeniom Stwórcy, doprowadzając do powiększającej się przepaści dotykającej najboleśniej tych, którzy sami nie potrafią się bronić lub też w akcie desperacji chwytają za broń, chcąc siłą odzyskać część przysługujących im dóbr. Grzech rodzi grzech, niesprawiedliwość prowadzi do wojny i przemocy. Czyż i obecny emigracyjny kryzys nie jest prostą konsekwencją istniejących w świecie dysproporcji?
Papież Paweł VI ostrzegał bogatych, że "jeżeli zazdrośnie będą strzegli swych przywilejów, a zwłaszcza jeżeli będą ich bronić, stosując środki przemocy, staną się odpowiedzialni wobec historii za «rewolucje podyktowane rozpaczą»". W encyklice "Populorum progressio" papież Montini rozpatrywał prawo do rewolucyjnego powstania w przypadku "oczywistej i długotrwałej tyranii, poważnie naruszającej podstawowe prawa osoby i niebezpiecznie szkodliwej dla ogólnego dobra" (PP 31).
Trudno wielu ludziom egoistycznie strzegących swych dóbr, wychowanym w świecie konsumpcji i rywalizacji, braku solidarności, gdzie dominujące są egoistyczne postawy wykreowane przez globalizację obojętności, zdobyć się na odwagę otwarcia granic i serc. W takim świecie może co najwyżej dochodzić do aktów pacyfikacji wobec tych, którzy podnoszą głos. Zdumiewa mnie jednak też umiejętność poszukiwania argumentów przeciwko przyjmowaniu uchodźców i imigrantów, wewnętrznie sprzecznych i wskazujących na jakąś schizofrenię. Te same osoby, które wskazują na imigrantów jako na ewentualnych terrorystów, są jednocześnie zdolne cytować słowa abp. Jean-Clément Jeanbarta z Aleppo, który wzywa europejskie kraje, aby ograniczyły przyjmowanie uchodźców, gdyż w ten sposób "pozbawia się Syrię sił witalnych i najcenniejszej tkanki dla odbudowy kraju". Tak więc te same osoby potrafią widzieć w imigrantach terrorystów i morderców, a jednocześnie nazywać ich "najcenniejszą tkanką i bogactwem".
Papież Franciszek od swojej pierwszej pielgrzymki poza Rzym na Lampedusę wzywa do otwarcia serc i granic, abyśmy istniejącą w świecie globalizację obojętności zamienili w globalizację miłości. Za kilka dni, w czasie swej podróży do Meksyku, odwiedzi Ciudad Juárez: miasto symbol, znane z wielu filmowych produkcji takich jak Bordertown (Miasto śmierci). Ciudad Juárez znane jest z seryjnych morderstw kobiet, otwartej wojny pomiędzy kartelami narkotykowymi, niespotykanej w innych regionach świata przestępczości i tragedii humanitarnej związanej z nielegalną imigracją. Papież stanie przed granicznym murem oddzielającym bogatą Północ od ubogiego Południa, prosząc o przemianę serc i o budowę świata bez podziałów na tych, co opływają w dostatek, i tych, co cierpią biedę. W mieście tym odwiedzi więzienie. Jedyną winą wielu osadzonych w nim było to, że nielegalnie starali się przekroczyć granicę. Papież spotka się też ze światem ludzi pracy (głównie kobietami) zatrudnionymi w wielkich międzynarodowych i północnoamerykańskich korporacjach, posiadających swe fabryki w Meksyku i wykorzystujących w ten sposób tanią siłę roboczą.
W czasie Mszy świętej, która zgromadzi mieszkańców zarówno Ciudad Juárez, jak i znajdującego się po drugiej stronie granicy El Paso, najprawdopodobniej wezwie do szacunku i solidarności względem ofiar neoliberalnej gospodarki tworzącej w skali świata coraz większe podziały. Będzie to kolejny papieski apel o tworzenie świata bez granic, aby każdy mieszkaniec ziemi miał prawo do poszukiwaniu dla siebie i swoich najbliższych lepszej przyszłości. Emigracja jest bowiem owocem głodu, braku pracy, tyrani systemu gospodarczego, który w centrum umieszcza pieniądz, a nie osobę.
Papież Franciszek, mówiąc o problemie emigracji, odwołuje się do Ewangelii i zachęca, byśmy w uchodźcy i w emigrancie dostrzegali Chrystusa, który - tak jak kiedyś przed prześladowaniem Heroda - i dzisiaj ucieka przed śmiercią lub przed głodem. Papież Franciszek umywa nogi w sierocińcach, w zakładach poprawczych, ukazując, jak wielką wartością jest każdy człowiek. Odwieczny Logos przyjął kiedyś ludzkie ciało, aby każdy, widząc Go, mógł zobaczyć i Ojca. "Kto Mnie widzi, widzi i Ojca" (J 14, 9). Jest On i dzisiaj obecny w głodnym, w bezdomnym, w chorym, w więźniu, bo przecież wyraźnie powiedział: "byłem głodny, a daliście Mi jeść, byłem bezdomnym, a przyjęliście Mnie..." (Mt 25, 35). Od początku pontyfikatu papież nie robi nic innego jak wskazuje na Ciało Chrystusa. Wielu jednak mowa ta gorszy, wielu zatyka na nią uszy, wielu odchodzi z niesmakiem. Czy takie zachowanie może dziwić?
Gdy kiedyś po cudownym rozmnożeniu chleba Jezus mówił o tajemnicy swego Ciała i tajemnicy swojej obecności wśród nas, "Jego uczniowie, którzy to usłyszeli, mówili: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca». Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło" (J 6, 60-66).
Nic się nie zmieniło. Bóg zamknięty w kawałku chleba, Bóg obecny w drugim człowieku: tajemnica Eucharystii gorszy. Tak kiedyś, jak i dzisiaj.
Skomentuj artykuł