Tako rzecze Sobór
Można wybrać część. Można wybrać całość. Ograniczanie nauczania Kościoła do "ducha Soboru Watykańskiego Drugiego" skończy się źle. Nie jesteś Bogiem, uświadom to sobie.
W jednym z felietonów Maciej Rybiński pisał o znajomym, który poszedł do księgarni, żeby kupić "Króla Ducha" Słowackiego. Wieszcza akurat nie było, ale wystawiono za to "Wojnę polsko-ruską…" Masłowskiej. Ów znajomy kupił. Ta lektura na zawsze zmieniła jego życie.
Być może podobną drogę przeszła pewna zakonnica, którą ksiądz nakrył na czytaniu w czasie medytacji "Tako rzecze Zaratustra" Nietzschego. Siostra myślała, że to nabożna książka, bo napisana takim biblijnym językiem.
Odwrotną sytuację mamy z recepcją Soboru Watykańskiego II. W jednym z tradycjonalistycznych dowcipów mamy Ducha Świętego, który zapomniał o Soborze. Wniosek że go tam nie było. No nie. Był tam w stu procentach, podobnie jak na innych Soborach. Tym z kolei może być zdziwiona inna strona wewnątrzkościelnego dialogu. Problem w tym że wielu katolikom brakuje chęci by teksty soborowe porządnie czytać, by umieć odnosić je do tradycji i by znajdować w nich coś więcej niż "soborowego ducha". Soborowym duchem to można sobie piekło brukować.
Z Soborem kojarzą się dziś rozmaite sprawy. Dwie z nich istotnie stanowiły ważną część obrad, a później dokumentów. To liturgia i ekumenizm. Przy czym odnowa liturgii myli się większości z posoborową reformą Mszału. Kiedy więc dziś przypomni się że Sobór zalecał powrót do chorału gregoriańskiego jako śpiewu własnego Kościoła, albo postulował upowszechnienie nauczania Łaciny wśród katolików, następuje zdziwienie. W końcu liturgia po Soborze kojarzy się z językiem narodowym, przesunięciem ołtarza i gitarami. Wszelako żadna z tych spraw nie jest wynikiem soborowych rozstrzygnięć. Sobór co najwyżej otworzył na ten temat dyskusje, zasugerował kierunek rozważań, zajął się teologią liturgii, ale nie pisał jej na nowo.
Kiedy po raz pierwszy uczestniczyłem w tzw. Mszy trydenckiej, wyszedłem mocno zdziwiony. Może nawet zbulwersowany. Czułem się bowiem jak kosmita. Żeby było jasne: nie jestem przeciwnikiem reformy liturgii. Niepokoi mnie raczej to, że liturgia sprzed reformy wydaje się nam teraz taka obca. Powtarza się, że ryt zawsze ulegał zmianie. Tę zmianę nazywa się ewolucją. Ale jeśli nie rozumiemy już liturgii sprzed zaledwie 50 lat, to znaczy, że przeszliśmy nie ewolucję, ale rewolucję.
Czy zamiast wieszać psy na liturgii ukształtowanej po Soborze trydenckim, mówić, że była beznadziejna i nie dla ludzi, nie warto się w niej zadomowić? Nie odrzucać tego, co pojawiło się później, ale też nie odcinać się od własnej tradycji. Czy ludzie, którzy dziś tak negatywnie oceniają tzw. liturgię przedsoborową, zdają sobie sprawę, że to ona wychowywała przez kilkaset lat wielkich świętych Kościoła?
Podobnie jest z nauczaniem Magisterium. Wchodzicie do księgarni katolickiej i szukacie encyklik papieskich. Czy znajdziecie te napisane przed Soborem? Może oprócz "Rerum novarum", która cały czas ma status postępowej. Co stało się z tą częścią naszej tradycji? Czy jest nieaktualna? Czy Sobór może zdezaktualizować jakąś część nauczania? Nie, on może ją tylko pogłębiać. Nigdy zaś nie tworzyć na nowo.
Jest jeszcze jeden element dyskusji okołosoborowych. To pseudodogmat, że Sobór otworzył Kościół na świat. Nieprawda, Kościół zawsze był otwarty na świat, dostrzegał w nim rzeczy dobre i złe. Jedne chwalił, inne ganił. Tak samo jest w soborowej konstytucji "Gaudium et spes". Pierwsze słowa "radość i nadzieja" zdominowały jej odbiór. Rzadko wspomina się, że dalej jest napisane: "smutek i lęk". Owo otwarcie na świat tak mocno zaciążyło na świadomości kościelnej, że niektórzy pomylili Sobór z rewolucją seksualną, zapominając, że to właśnie w czasach okołosoborowych sformułowane zostało dzisiejsze nauczanie Kościoła na temat sfery seksualnej człowieka.
Otwierajmy się zatem na Sobór, ale czytając jego dokumenty i poznając całą tradycję. Proszę nie udawać, że Kościół katolicki istniał tylko w czasach pierwotnych i po Vaticanum II z jego duchem. Zadomowienie w Kościele niech zaś łączy się także z zadomowieniem w całości jego Tradycji. Wydaje się, że taki cel postawił przed Kościołem Benedykt XVI, zalecając nową recepcję Soboru - konkretną, bo opartą na dokumentach i całości nauczania.
Żeby nie było, że ganię innych: piszę to także do siebie.
Skomentuj artykuł