Temat wykorzystywania seksualnego zaczęły w końcu poruszać zakonnice

Fot. depositphotos.com

Temat wykorzystywania seksualnego, nie tylko dzieci lecz także dorosłych, przemocy duchowej i fizycznej to w Kościele temat trudny. Parę lat temu małymi krokami zaczęto jednak coś w tym obszarze działać. Tworzone są programy profilaktyki i prewencji. Opracowano zasady zgłoszeń. Udało się zbudować w miarę spójny system. Sprawy – te aktualne oraz te z przeszłości – raz lepiej, raz gorzej są wyjaśnianie. Jakoś idzie.

Jeszcze stosunkowo niedawno tematy te były absolutnym tabu w żeńskich zgromadzeniach zakonnych. Swego czasu, po jednym ze szkoleń dla delegatów ds. ochrony dzieci i młodzieży, w którym uczestniczyłem stwierdziłem, czerpiąc z teorii ewolucji, że o ile w obszarze wykorzystywania diecezje już dawno zeszły z drzewa i coś robią, zakony męskie zaczęły już z tego drzewa także schodzić, o tyle zakony żeńskie wciąż na nim siedzą i kurczowo trzymają się gałęzi. Były oczywiście pojedyncze jaskółki – np. siostry dokształcające się w zakresie ochrony dzieci i młodzieży, po to by wiedzę wykorzystać w prowadzonych przez siebie placówkach. Pojawił się telefon zaufania dla sióstr – prowadzony przez inne siostry. Niemniej jednak temat pozostawał głęboko ukryty w klasztornych murach.

Stąd z niemałym zdziwieniem, pozytywnym zdziwieniem, przyjąłem wieść, że na zakończonym kilka dni temu w Warszawie zebraniu plenarnym Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych temat wykorzystywania został podjęty. Co prawda w komunikacie końcowym stwierdzono jedynie, że część spotkania poświęcono regulacjom dotyczącym ochrony małoletnich, a „o rozpoznawaniu symptomów przemocy i sposobach reagowania na nie mówiła s. Agnieszka Jarkowska SCdSC”, to w rozmowie z KAI prelegentka rozwinęła wątek. Okazuje się zatem, że siostry uwrażliwiano na to, iż w ich zgromadzeniach mogą być osoby, które doświadczyły różnych form przemocy – jeszcze w dzieciństwie, w czasie formacji albo już w życiu zakonnym. Mogła to być przemoc w różnych formach i na różnych płaszczyznach, pojawiająca się w różnych sytuacjach, czy to ze strony formatorek i przełożonych, czy to w pracy duszpasterskiej, ze strony współpracowników, księży lub świeckich. Mówiono o przemocy duchowej, relacjach zależności i bezbronności.

DEON.PL POLECA

Sporo czasu było potrzeba ażeby się z tematyką przebić. Po drodze wiele osób, które o to zabiegały, stały po stronie pokrzywdzonych, walczyły o nie, skrzywdzono i wdeptano w ziemię. Ale ich trud i poświęcenie nie poszły na marne. Stwierdzenie o trudzie i poświęceniu, nam laikom, którzy nie spędzili ani jednego dnia za klauzurą może wydawać się mocno przerysowane, ale siostry wiedzą o czym mowa.

Fakt, że przełożone zaczynają się tematem zajmować nie jest rzecz jasna powodem do tego, by odtrąbić sukces. Bo sama rozmowa wcale nie musi przełożyć się na działanie w realnym życiu. Można coś wpuścić jednym uchem i wypuścić drugim. Niemniej wydaje się, że to, iż temat stanął na takim forum jest potwierdzeniem tezy o tym, że mentalność zmienia się najwolniej. Że trzeba czasu i cierpliwości, by ziarno trafiło tam gdzie trafić powinno.

Byłbym głupcem gdybym powiedział, że od teraz to już wszystko będzie inaczej. Nie będzie. Momentami będzie się wydawało, że jest gorzej. Wystarczy popatrzeć na to jak traktowano skrzywdzonych – i niestety wciąż w paru miejscach niewiele się zmieniło – w diecezjach. Niby wszyscy wiedzieli, że…, a robili jak dawniej, czyli nic. Pokrzywdzeni się zamykali, odwracali od Kościoła, itd. Systematyczne mówienie o temacie, szkolenia, sporo czynników zewnętrznych, których nie można było lekceważyć, czas – m.in. to spowodowało, że coś gdzieś zaczęło się ruszać.

Dobrze, że siostry zaczęły wreszcie problem dostrzegać na forum przełożonych. Czas teraz zabrać się do pracy. Nie musi to być wcale praca od podstaw, bo wiele w tym obszarze uczyniono. Trzeba nauczyć się korzystać z doświadczeń innych. A przede wszystkim trzeba chcieć. Nie dla poprawy dobrego wizerunku tego czy innego zgromadzenia, ale dla człowieka.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Temat wykorzystywania seksualnego zaczęły w końcu poruszać zakonnice
Komentarze (3)
ES
~Ex sister
24 września 2024, 10:02
Tak, dotąd pracowano co najwyżej nad nieskazitelnym wizerunkiem. W sprawach spornych siostra-zgromadzenie, przegrać musiała siostra, w rytm zasady: "przełożona ma zawsze rację", co niejednokrotnie kończyło się odejściem.
PN
~P N
23 września 2024, 23:08
W socjologii mówi się, że rodzina to także instytucja. W przypadku molestowania seksualnego sytuacja jest podobna, system rodzinny chroni sam się i chroni sprawcę. Społeczeństwo nie ma pomysłu, jak zadziałać - możemy chyba jedynie oddzielić dziecko od sprawcy i ukarać sprawcę..? Samo dziecko w wielu przypadkach nie chce tego rozwiązania, chce zostać w rodzinie, nie chce, by ktoś z jej członków poszedł np. do więzienia. W Kościele to wygląda jeszcze gorzej przez hipokryzję na najwyższych szczeblach i przez to, że sprawcy funkcjonują z urzędu jako autorytety moralne, a osoby zajmujące najwyższe stanowiska w Kościele legitymizują obłudę i przemoc, w konsekwencji dodatkowo traumatyzując ofiary i świadków, w pewnym sensie nas wszystkich, bo niemal każdy z nas o podobnym zjawisku pewnie niestety słyszał i został nauczony, że wobec przemocy bierność bywa standardem.
AZ
~Alicja Z
23 września 2024, 12:31
Lepiej późno niż wcale. Dotąd niestety dobro instytucji było ważniejsze od prawdy.