Tęsknota i pragnienie
Mam marzenie. Od dawna czekam na to, by mój Kościół pozwolił nam, świeckim, na przyjmowanie Komunii świętej pod dwiema postaciami. Ilekroć bowiem uczestniczę we mszy i słyszę słowa konsekracji: "Bierzcie i pijcie…", tylekroć rodzi się we mnie pytanie: dlaczego nie mogę przystąpić do Komunii Kielicha? Nie mogę, pomimo wyraźnej przestrogi Jezusa: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie".
Znam oczywiście koronny argument teologiczny, przywołujący prawdę, że w obu postaciach eucharystycznych jest obecny cały Chrystus, zaś "Komunia pod jedną postacią wystarcza do zbawienia". Kiedy jednak proszę o Komunię Kielicha, nie twierdzę wcale, że jest ona "czymś lepszym" od przyjęcia samej "tylko" Hostii. Chodzi mi natomiast o czytelność znaków.
"Jedną z podstawowych zasad odnowy liturgii - pisze ks. Stanisław Czerwik - jest przywrócenie znakom liturgicznym ich pełnej zdolności oznaczania tej rzeczywistości, jaką w sobie kryją i jaką objawiają". Sakrament jako znak domaga się tego, żeby zostać odczytany. To dotyczy również eucharystycznego Kielicha. Po pierwsze bowiem, Msza jest ucztą: posiłkiem, podczas którego jemy i pijemy (wiele można by mówić o biblijnej symbolice wina, niosącego radość, budującego wspólnotę i zapowiadającego przyszłe - nadprzyrodzone - szczęście). Po drugie, Eucharystia to pamiątka Chrystusowej męki. Pijąc z kielicha, który On sam porównał ze swoją męką ("Zabierz ode mnie ten kielich…"), w czytelny sposób wyrażamy gotowość Jego naśladowania. Po trzecie wreszcie, msza jest ofiarą. A gdzie ofiara składana Bogu, tam zawsze była krew: w Starym Testamencie krew zwierząt, w Nowym - Krew Chrystusa. Jeśli dodamy do tego biblijną symbolikę krwi - siedliska życia i siły, krwi, która przynosi zbawienie (krew baranka podczas żydowskiej Paschy, Krew Jezusa), z całą mocą objawi nam się bogactwo znaczeń, jakie niesie ze sobą Komunia Kielicha.
Różne są, moim zdaniem, powody, dla których nie udziela się dziś powszechnie Komunii pod dwiema postaciami. Jest wśród nich lęk przed profanacją, wygoda, wreszcie argumenty natury ekonomicznej (wino jest droższe niż opłatek). Nie lekceważąc tych racji, zwracam uwagę, że jakoś dają sobie z nimi radę Kościoły wschodnie, gdzie Komunia zawsze udzielana jest pod postaciami chleba i wina. Każdy problem można rozwiązać, jeśli tylko się tego chce.
Dochodzimy w ten sposób do najważniejszego, moim zdaniem, argumentu, jakim kierują się w tej kwestii katoliccy księża. Jest nim - po prostu! - brak empatii z ich strony, niechęć do stanięcia po drugiej stronie ołtarza i zrozumienia wrażliwości świeckich. Swoją drogą, ciekawe, jak zareagowaliby celebransi, gdyby im powiedzieć, że - skoro w jednej postaci eucharystycznej obecny jest cały Chrystus - to także i oni może zrezygnowaliby z Komunii Kielicha...
Biskupi i Prezbiterzy, proszę Was, spróbujcie usłyszeć i zrozumieć tę prośbę wyrażającą pragnienie wielu wiernych. Zaradźcie naszej tęsknocie. Na początek dobrą ku temu okazją mogłaby być Komunia Kielicha udzielana w niektóre święta: na przykład w Wielki Czwartek i w Wielkanoc, w Zesłanie Ducha Świętego i w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Od tego ostatniego święta można by zresztą zacząć.
Skomentuj artykuł