To nie musi być utopia
Bardzo ważne są - wystosowane z myślą o roku 2013 - przesłania skierowane do świata przez dwóch chrześcijańskich hierarchów, następców Apostołów Piotra i Andrzeja: biskupa Rzymu Benedykta XVI i patriarchę Konstantynopola Bartłomieja I.
Zachowując rzecz jasna wszelkie proporcje, ich treść przypomina mi orędzie Jana Chrzciciela: o potrzebie nawrócenia i powrotu do wartości podstawowych, szacunku dla prawa naturalnego wpisanego przez Stwórcę w "serce" (sumienie) człowieka i w sam porządek stworzenia. Jeśli nie będziemy tego prawa respektować - mówią autorzy obu dokumentów - zamiast budować pokój w sobie samych i wokół siebie, przyłożymy rękę (nie do końca może nawet zdając sobie z tego sprawę) do jego niszczenia.
Pierwszy ze wspomnianych tu tekstów został napisany przez Papieża z okazji przypadającego 1 stycznia Światowego Dnia Pokoju i nosi tytuł "Błogosławieni pokój czyniący". Tekst drugi natomiast to orędzie bożonarodzeniowe, w którym Patriarcha ekumeniczny, będący honorowym zwierzchnikiem światowego prawosławia, ogłosił nadchodzący rok Rokiem Solidarności.
Oba przesłania są niczym sygnał alarmowy dla świata przeżywającego dziś kryzys. I nie chodzi tu tylko o widoczny dla wszystkich kryzys ekonomiczny, on bowiem - zdaniem autorów orędzi - stanowi pochodną o wiele poważniejszego kryzysu antropologicznego i moralnego przenikającego współczesną ludzkość. Ów kryzys przejawia się na różne sposoby. Jego korzeniem jest lekceważenie drugiego człowieka, któremu odmawia się na przykład prawa do życia, prawa do wolności (w tym kontekście wymieniona jest zwłaszcza wolność religijna) oraz prawa do podmiotowości (chociażby w dziedzinie pracy) i wszechstronnego rozwoju.
Ta sytuacja musi się zmienić - mówią dziś zgodnie papież Benedykt i patriarcha Bartłomiej, mając na myśli również (uważany za jedyny możliwy) model rozwoju gospodarki. Bo "wzorzec, który panował w ostatnich dziesięcioleciach, postulował poszukiwanie maksymalizacji zysku i konsumpcji (…).
[Natomiast] znośny, to znaczy prawdziwie ludzki rozwój gospodarczy potrzebuje zasady bezinteresowności jako wyrazu braterstwa i logiki daru" (Benedykt XVI). Chodzi zatem o to, aby "problem wielkiego i rozlanego po całym świecie ubóstwa dotarł do wielu serc, tak aby można było podjąć niezbędne środki, które spowodują zmniejszenie cierpień ludzi głodujących i zepchniętych na margines" (Bartłomiej I). Życie zgodne z duchem Błogosławieństw - powiada Benedykt XVI - jest możliwe także w dziedzinie gospodarki i polega na "działalności na rzecz dobra wspólnego [i] przeżywania pracy jako czegoś, co wykracza poza własny interes: dla dobra pokoleń obecnych i przyszłych". I tak dalej…
Wiem, że to wszystko brzmi jak utopia i katalog pobożnych, lecz nierealnych życzeń. Ale wcale takie być nie musi, co pokazywał już bł. Jan Paweł II, skutecznie apelując do świata o rzeczy, zdawałoby się, utopijne, takie jak redukcja długów państw najuboższych czy zawieszenie broni w czasie międzyreligijnego spotkania w Asyżu. Dobrze więc, że wciąż są pośród nas prorocy. Może znów ktoś nadstawi ucha na ich wołanie?
Skomentuj artykuł