Traktujmy poważnie sprawę ochrony dzieci przed wykorzystaniem seksualnym!

Depositphotos.com (416706814)

„To czarny dzień dla Kościoła protestanckiego”, „To jedynie wierzchołek góry lodowej”, „Jesteśmy odpowiedzialni za krzywdy, wyrządzone niezliczonym osobom” – to pierwsze komentarze po tym jak Kościół ewangelicki w Niemczech (EKD) ujawnił wyniki raportu, który zlecono, by zbadać skalę przypadków seksualnego wykorzystywania dzieci przez protestanckich duchownych i osoby związane z Kościołem ewangelickim.

Z raportu wynika, że zidentyfikowano 1259 sprawców, którzy skrzywdzili 2225 osób. Około 40 proc. sprawców stanowili pastorzy. Nadużycia miały miejsce w ośrodkach dziennej opieki, na uczelniach, we wspólnotach kościelnych oraz na obozach dla młodzieży. Pastorzy wykorzystywali też własne dzieci. Autorzy raportu zauważają, że „wielu protestantów uważało swój Kościół za lepszy; uważali, że wykorzystywanie seksualne jest problemem katolików”.

U wielu z nas – katolików – może się w tym momencie pojawić triumfujący uśmiech, a z ust popłynąć komentarz: „A nie mówiliśmy, że nie tylko my mamy z tym problem. Oni wcale nie są lepsi”. Sęk w tym, że nie ma się z czego cieszyć. Za przypadkami ujawnionymi w Kościele katolickim, ewangelickim czy każdym innym kryje się czyjś ból, czyjaś tragedia, czyjś dramat. Niemiecki raport jest li tylko dowodem na to, że żadne środowisko nie jest czyste; że w każdym środowisku są dewianci; i że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, by jak najlepiej chronić najmniejszych, bezbronnych członków społeczeństwa. Spójrzmy zatem na nasze podwórze.

Pod koniec ub. roku wydarzyło się w Polsce coś istotnego. Poprzedni rząd w połowie października przyjął „Krajowy Plan Przeciwdziałania Przestępstwom Przeciwko Wolności Seksualnej i Obyczajności na Szkodę Małoletnich”. Ma on zapewnić m.in.:  skoordynowaną analizę zagrożeń przestępczością seksualną; program edukacyjny dla różnych grup społecznych (np. młodzieży, rodziców, nauczycieli); szkolenia dotyczące rozpoznawania symptomów krzywdzenia dzieci, udzielania im pomocy i wsparcia; wzmocnienie kompetencji oraz specjalizacja funkcjonariuszy organów ścigania, sędziów i prokuratorów; utworzenie bazy danych, która ułatwi wykrywanie zakazanych treści, np. w internecie; kompleksowe wsparcie dla ofiar przestępstw seksualnych oraz ich rodzin; wzmocnienie działań terapeutycznych i profilaktycznych; działania mające na celu ujawnianie przestępstw seksualnych wobec dzieci; poszanowanie prywatności i godności osób pokrzywdzonych – zapewnienie etycznego przekazu medialnego.

Nieco wcześniej, bo w lipcu przyjęto także ustawę „O przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym i ochronie małoletnich”. Ustawa, która wchodzi w życie od 15 lutego tego roku na wszystkie instytucje pracujące z dziećmi i młodzieżą – także kościelne – nałożyła obowiązek opracowania standardów ochrony małoletnich. I co? Fajnie to wszystko wygląda na papierze. On cierpliwy, więc dużo przyjmie… Na stronach kuratoriów oświaty zamieszczono informacje na ten temat... i cisza. Na stronie internetowej Związku Ochotniczych Straży Pożarnych, które prowadzą dziecięce i młodzieżowe drużyny pożarnicze czytam, że miał być powołany specjalny zespół ds. opracowania takich standardów, ale nie powstał… W związku z tym na szybko opracowano wzory i rozesłano po jednostkach OSP.   Na stronach internetowych wielu szkół odnajduje takowe standardy. Wszystkie wedle podobnych wzorów, na jedno kopyto. W internecie – na stronach firm, świadczących usługi dla nauczycieli w zakresie podnoszenia ich kompetencji – można sobie kupić broszury z wzorami dokumentów. Koszt w granicach 200 zł.

Być może się mylę – oby tak było – ale wygląda na to, że niewiele instytucji traktuje sprawę poważnie. Trzeba zrobić, to zrobimy. Kupimy, ściągniemy od kogoś. A przecież tu jest potrzebna nieco głębsza refleksja. Zastanowienie się nad tym z punktu widzenia konkretnego środowiska. Nie chodzi wyłącznie o dostosowanie się do zaleceń, lecz poważne myślenie. Nie wiem jak na tym tle wygląda sytuacja w instytucjach kościelnych. Wiem, że w placówkach opiekuńczo-wychowawczych takowe standardy już jakiś czas temu – przy udziale ekspertów z Centrum Ochrony Dziecka w Krakowie i finansowym wsparciu Fundacji Świętego Józefa – powstały. Ale przecież powinny mieć je także poszczególne parafie. Obawiam się, że nie mają...

Od iluś lat rozmawiamy o tym problemie. Ciągle powtarzając, że najistotniejsza jest zmiana mentalności. I ciągle otwartym jest pytanie czy społeczeństwo faktycznie ową mentalność chce zmienić. Czy tylko będziemy zerkać na czyjeś podwórko i swoje problemy zasłaniać problemami innych? W ten sposób celu jednak nie osiągniemy.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Traktujmy poważnie sprawę ochrony dzieci przed wykorzystaniem seksualnym!
Komentarze (2)
PN
~P N
28 stycznia 2024, 18:07
C. d. Do tego, potrzebowalibyśmy chyba też metod wspierania tych osób, które doświadczają silnego pociągu o charakterze pedofilii - niezależnie od niezbędnego karania nadużyc. Gdy dochodzi do podobnej sytuacji w rodzinie, nieraz jedyną realną opcją jest odebranie dziecka rodzinie. Dla dziecka może to być trauma nie mniejsza, niż samo nadużycie. Dzieci w podobnych sytuacjach niemal zawsze wolą zostać w swojej rodzinie i wycofują się z wcześniejszych zeznań. Osoby pracujące w instytucjach chroniących dzieci są z tego powodu nieraz w przysłowiowej kropce. Potrzebujemy jako społeczeństwo pomysłów na wsparcie dla osób przezywających podobne silne skłonności. Badania wskazują, że tych ludzi jest mnóstwo. Pełnią różne, często odpowiedzialne, role. Tyle, że podobne rzeczy chyba ciężko się leczy? Niemniej, myślę, że obok 'zero tolerancji' potrzeba też pomyśleć o wsparciu dla rodzin dotknietych tą traumą i dla samych sprawców. Oczywiście w pierwszym rzędzie - dla samych Skrzywdzonych.
PN
~P N
28 stycznia 2024, 17:41
Trzeba się przyjrzeć i zastanowic, jak wesprzeć te osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej. Ważne przy tym, zdaje się, by upowszechnic wiedzę na ten temat... Duża część traumy bierze się z tego, że my, społeczeństwo jesteśmy całkiem nieprzygotowani, by słuchać czyichś doświadczeń w tym obszarze, a nieraz nawet samych wzmianek na ten temat. Reagujemy przerażeniem. Jak na wiele innych rzeczy, np. ktoś komuś umarł i już zdarza się, wielu z nas paraliżuje i nie wiemy, jak się zachować. Potrzebowalibyśmy edukacji nt. wachlarza naturalnych ludzkich reakcji, ich przyczyn i optymalnych sposobów zachowania się w przypadku zdarzeń traumatycznych i trudnych, które stają się udziałem innej osoby (albo nas samych?). To by wymagało pewnej konfrontacji z bólem i bezsilnością, a od tego zwyklismy uciekać, gdzie pieprz rośnie. ...Ponoć to naturalna reakcja ego. Mamy mieć też inną część - zdolną, by uczyć się miłości...