Traktujmy poważnie sprawę ochrony dzieci przed wykorzystaniem seksualnym!
„To czarny dzień dla Kościoła protestanckiego”, „To jedynie wierzchołek góry lodowej”, „Jesteśmy odpowiedzialni za krzywdy, wyrządzone niezliczonym osobom” – to pierwsze komentarze po tym jak Kościół ewangelicki w Niemczech (EKD) ujawnił wyniki raportu, który zlecono, by zbadać skalę przypadków seksualnego wykorzystywania dzieci przez protestanckich duchownych i osoby związane z Kościołem ewangelickim.
Z raportu wynika, że zidentyfikowano 1259 sprawców, którzy skrzywdzili 2225 osób. Około 40 proc. sprawców stanowili pastorzy. Nadużycia miały miejsce w ośrodkach dziennej opieki, na uczelniach, we wspólnotach kościelnych oraz na obozach dla młodzieży. Pastorzy wykorzystywali też własne dzieci. Autorzy raportu zauważają, że „wielu protestantów uważało swój Kościół za lepszy; uważali, że wykorzystywanie seksualne jest problemem katolików”.
U wielu z nas – katolików – może się w tym momencie pojawić triumfujący uśmiech, a z ust popłynąć komentarz: „A nie mówiliśmy, że nie tylko my mamy z tym problem. Oni wcale nie są lepsi”. Sęk w tym, że nie ma się z czego cieszyć. Za przypadkami ujawnionymi w Kościele katolickim, ewangelickim czy każdym innym kryje się czyjś ból, czyjaś tragedia, czyjś dramat. Niemiecki raport jest li tylko dowodem na to, że żadne środowisko nie jest czyste; że w każdym środowisku są dewianci; i że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, by jak najlepiej chronić najmniejszych, bezbronnych członków społeczeństwa. Spójrzmy zatem na nasze podwórze.
Pod koniec ub. roku wydarzyło się w Polsce coś istotnego. Poprzedni rząd w połowie października przyjął „Krajowy Plan Przeciwdziałania Przestępstwom Przeciwko Wolności Seksualnej i Obyczajności na Szkodę Małoletnich”. Ma on zapewnić m.in.: skoordynowaną analizę zagrożeń przestępczością seksualną; program edukacyjny dla różnych grup społecznych (np. młodzieży, rodziców, nauczycieli); szkolenia dotyczące rozpoznawania symptomów krzywdzenia dzieci, udzielania im pomocy i wsparcia; wzmocnienie kompetencji oraz specjalizacja funkcjonariuszy organów ścigania, sędziów i prokuratorów; utworzenie bazy danych, która ułatwi wykrywanie zakazanych treści, np. w internecie; kompleksowe wsparcie dla ofiar przestępstw seksualnych oraz ich rodzin; wzmocnienie działań terapeutycznych i profilaktycznych; działania mające na celu ujawnianie przestępstw seksualnych wobec dzieci; poszanowanie prywatności i godności osób pokrzywdzonych – zapewnienie etycznego przekazu medialnego.
Fragment 44. katechezy Jana Pawła II o teologii ciała. Całość na polskiej stronie Vatican News https://t.co/2XxwFTeenR pic.twitter.com/xbJ6Ip3wZS
— Vatican News PL (@VaticanNewsPL) January 25, 2024
Nieco wcześniej, bo w lipcu przyjęto także ustawę „O przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym i ochronie małoletnich”. Ustawa, która wchodzi w życie od 15 lutego tego roku na wszystkie instytucje pracujące z dziećmi i młodzieżą – także kościelne – nałożyła obowiązek opracowania standardów ochrony małoletnich. I co? Fajnie to wszystko wygląda na papierze. On cierpliwy, więc dużo przyjmie… Na stronach kuratoriów oświaty zamieszczono informacje na ten temat... i cisza. Na stronie internetowej Związku Ochotniczych Straży Pożarnych, które prowadzą dziecięce i młodzieżowe drużyny pożarnicze czytam, że miał być powołany specjalny zespół ds. opracowania takich standardów, ale nie powstał… W związku z tym na szybko opracowano wzory i rozesłano po jednostkach OSP. Na stronach internetowych wielu szkół odnajduje takowe standardy. Wszystkie wedle podobnych wzorów, na jedno kopyto. W internecie – na stronach firm, świadczących usługi dla nauczycieli w zakresie podnoszenia ich kompetencji – można sobie kupić broszury z wzorami dokumentów. Koszt w granicach 200 zł.
Być może się mylę – oby tak było – ale wygląda na to, że niewiele instytucji traktuje sprawę poważnie. Trzeba zrobić, to zrobimy. Kupimy, ściągniemy od kogoś. A przecież tu jest potrzebna nieco głębsza refleksja. Zastanowienie się nad tym z punktu widzenia konkretnego środowiska. Nie chodzi wyłącznie o dostosowanie się do zaleceń, lecz poważne myślenie. Nie wiem jak na tym tle wygląda sytuacja w instytucjach kościelnych. Wiem, że w placówkach opiekuńczo-wychowawczych takowe standardy już jakiś czas temu – przy udziale ekspertów z Centrum Ochrony Dziecka w Krakowie i finansowym wsparciu Fundacji Świętego Józefa – powstały. Ale przecież powinny mieć je także poszczególne parafie. Obawiam się, że nie mają...
Od iluś lat rozmawiamy o tym problemie. Ciągle powtarzając, że najistotniejsza jest zmiana mentalności. I ciągle otwartym jest pytanie czy społeczeństwo faktycznie ową mentalność chce zmienić. Czy tylko będziemy zerkać na czyjeś podwórko i swoje problemy zasłaniać problemami innych? W ten sposób celu jednak nie osiągniemy.
Skomentuj artykuł