Transsubstancjacja i Boże Ciało

fot. Jacob Bentzinger / Unsplash

Uroczystość Bożego Ciała, co do tego nie ma wątpliwości, pozostaje jednym z najbardziej specyficznie łacińskich, katolickich świąt. Można powiedzieć, że w nim - jak w żadnym innym - skupione są idee i myślenie scholastyczne i kontrreformacyjne.

Wiara w realną obecność Chrystusa w Eucharystii nie jest czymś specyficznie katolickim. Taką obecność wyznają zarówno prawosławni jak i przedstawiciele wyznań przedefeskich i przedchalcedońskich, a także - choć odmiennie rozumiejąc ową obecność i uznając jedynie jej czasowy charakter - ewangelicy augsburscy. Jednak już kult Najświętszego Sakramentu, uznanie, że obecność Boga w postaciach eucharystycznych jest szczególną formą bliskości pozostaje już dziedzictwem obrządku łacińskiego Kościoła katolickiego. Cuda eucharystyczne, które leżą u podstaw owego kultu (a także wielkich procesji Bożego Ciała), a może lepiej powiedzieć ich rozumienie, są także zakorzenione w scholastycznych debatach i w tomistycznym rozumieniu obecności Chrystusa w Komunii świętej. Ich popularyzacja to zaś efekt procesów podziału i "konfesjonalizacji" (określania się w opozycji do innego) jakie zachodziły w czasie Reformacji i Kontrreformacji (a może lepiej powiedzieć procesów instytucjonalizacji reformy protestanckiej i katolickiej). Wielkie procesje były tyleż wyznaniem wiary w realną obecność, ile konfesyjną polemiką z odmiennymi, protestanckimi rozumieniami Wieczerzy Pańskiej i formami obecności w niej Chrystusa.

Historyczne elementy tych polemik są coraz mniej zrozumiałe, co wcale nie oznacza, że doktryna eucharystyczna straciła znaczenie. Kościół łaciński wciąż uznaje, że najlepszą, najpełniejszą formą rozumienia obecności Chrystusa w Eucharystii pozostaje doktryna transsubstancjacji wypracowana przez św. Tomasza z Akwinu. Oparta na zasadach fizyki arystotelesowskiej doktryna ta uznaje, w największym skrócie, że po konsekracji chleb i wino zmieniają się w swojej substancji (można to określić także istotą, czy wewnętrzną prawdą o nich) w Ciało i Krew Chrystusa, ale przypadłości (czyli cechy fizykalne, takie jak zapach, smak, zawartość alkoholu w winie, wygląd) pozostają takie jak poprzednio. Trudno nie dostrzec, że to bardzo proste, racjonalne i pozwalające zrozumieć, co oznacza owa obecność wyjaśnienie tego, co oznaczają słowa Chrystusa: "to jest ciało moje, to jest krew moja".

Tyle, że - i o tym też nie należy zapominać - to rozumienie oparte jest na arystotelesowskiej fizyce, która odczytuje świat (a nie tylko Eucharystię) w kategoriach właśnie substancji i przypadłości, co - jak wiemy ze współczesnych odkryć fizyki - jest ujęciem nieadekwatnym i nieprawdziwym. To zaś rodzi przynajmniej dwa problemy. Pierwszy jest bardzo oczywisty, jeśli świat nie jest zorganizowany substancjalnie, jeśli rzeczywistość nie funkcjonuje jako substancja i przypadłości, to nie może tak też funkcjonować Eucharystia. Ujmując rzecz inaczej, jeśli w rzeczywistości nie ma przypadłości i substancji, a rzeczywistość jest kwantowa, to rozumienie transsubstancjacji pozostaje dziedzictwem historycznym, a samo rozumienie Eucharystii musi zostać pogłębione czy przepracowane w oparciu o nowe, bardziej adekwatne rozumienie rzeczywistości fizykalnej.

Z drugiej jednak strony - a na to niebezpieczeństwo wskazywał w fundamentalnym i szeroko dyskutowanym eseju "Schyłek chrześcijaństwa tomistycznego" ks. Józef  Tischner - jeśli absolutnie poważnie i bez możliwości rewizji potraktować doktrynę transsubstancjacji w jej filozoficznym wyrazie - to dojdzie do "teologizacji filozofii". "Uznanie głownie przez tomizm, iż przemiana eucharystyczna posiada charakter przemiany substancjalnej, doprowadziło z konieczności do teologizacji tezy, że otaczający nas świat przejawia w jakiejś swej części substancjalistyczną strukturę" (J. Tischner, s. 235) - wskazuje krakowski filozof i dodaje, że w efekcie współczesna fenomenologia, a ja dodałbym współczesna nauka, uderza nie tylko w metafizykę tomistyczną, ale także pośrednio w teologię.

I choć przed tym stwierdzeniem można uciekać w twierdzenia tomistów, że nauki szczegółowe nie mogą falsyfikować metafizyki (o teologii nie wspominając), bowiem mają one inne metody badawcze, inną perspektywę i inne cele, to jednocześnie mam nieodparte wrażenie, że stanowisko iż udawanie, że kwantowa i substancjalna teoria rzeczywistości w niczym nie wchodzą sobie w drogę, że są wzajemnie nie sprzeczne, bo opisują inny poziom rzeczywistości jest współczesną teorią "dwóch prawd". Świat jest - i tego nauczył mnie realizm Tomasza - jakiś, a jeśli dwie teorie dotyczące jego natury są sprzeczne, to jedna z nich nie oddaje adekwatnie struktury i natury rzeczywistości. To oczywiście stawia przed nami problem koncepcji transsubstancjacji, bowiem jeśli świat nie ma natury substancjalnej, to nie ma jej również Eucharystia. I o tym także warto pomyśleć w czasie przepięknej uroczystości Bożego Ciała.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Transsubstancjacja i Boże Ciało
Komentarze (22)
BB
Bartek Becker
20 czerwca 2023, 19:50
Panie Tomaszu będę pamiętał w modlitwie. Polecam film https://youtu.be/JpXbVeuxeF0
MP
Marek Piotrowski
15 czerwca 2023, 14:07
Obawiam się, że p. Tomasz ma braki w epistemologii. Tylko tym tłumaczyć można, iż w Jego przekonaniu model kwantowy przeczy rzekomo substancjalnemu modelowi Eucharystii.
PK
~Piotr Kostka
10 czerwca 2023, 18:21
To jest nieporozumienie, żeby nie powiedzieć: brak kultury metodologicznej - co ma wspólnego metafizyka arystotelesowska, czy tam tomaszowa, z fizyką kwantową, czy jakąkolwiek fizyką?
JW
~Johnny Walker
9 czerwca 2023, 04:08
Nie wierze
WW
Wiktor Wandachowicz
8 czerwca 2023, 22:59
"Zarówno wewnątrz czarnych dziur, jak i podczas Wielkiego Wy. buchu makroświat grawitacji prawdziwie łączy się z mikroświatem atomów i cząstek. W tych ekstremalnych warunkach teoria względ ności grawitacji Einsteina i teoria kwantowa mogłyby lepiej ze sobą współpracować. Tyle że tego nie robią i jest to powszechnie traktowane jako jeden z największych nierozwiązanych problemów w fizyce." - Thomas Hertog: O pochodzeniu czasu. Ostateczna teoria Stephena Hawkinga. O poszukiwaniu kwantowej TEORII Wielkiego Wybuchu, fizyce teoretycznej, nierozwiązywalnych problemach i nie tylko.
HB
~Hans Bach
8 czerwca 2023, 15:53
Cieśla z Nazaretu po przeczytaniu artykułu i komentarzy uśmiechnął się z troską i pobłogosławił :)
ŁR
~Łukasz Ruda
7 czerwca 2023, 17:00
Pan redaktor nam wyjaśnił jak "może funkcjonować Eucharystia" i że w tę "przepiękną uroczystość" warto pomyśleć jak Eucharystię uzgodnić z fizyką. Pozostaje mieć nadzieję że Chrystus wreszcie się tym przejmie i zrobi to co Pan Redaktor postuluje.
PK
~Paweł Kowalik
7 czerwca 2023, 13:19
Na tym polega boskość transcendencji, czyli wzajemnej przenikalności substancjonalnej. Więc należy mówić jak jest, a wtedy unika się konfliktów i nieporozumień. Chyba, że pokrętną logiką, ktoś uprawia dewersje od środka. Nietedy droga, wiecie do nauk ojców, dyskusję, że my wierzymy, a tamci nie uznają, to budowa wywodu dywersji idealistyczno-pozytywistycznej :⁠-⁠)
PK
~Paweł Kowalik
7 czerwca 2023, 12:45
Nie ma o czym dyskutować. Jeżeli jesteśmy częścią składową substancji, która pochodzi od podstawowej fundamentalnej części, to jesteśmy wszyscy częścią całości, która przenika się sama wzajem. Jesteśmy wszyscy częścią boskiego bytu, który powołuje z swej pierwotnej, i wiecznej istoty, do bytu wszystkie byty, a pierwiastek i składowa poszczególnych bytów, jest już i ma swój początek w początkowym pra bycie, którym znajduję się wszelka do zaistnienia potencja. Czyli wszystko, co jest w stanie rzeczywistym zaistnieć, oraz może zaistnieć, tylko dzięki temu, że już sam boski byt posiada w sobie potencję wszystkiego, co zaistnieć może. A więc reasumując, jeżeli Juzus Chrystus, jest synem bożym, czyli najwyższym ucieleśnieniem dobra istoty najwyższej, to już samo przez się, się rozumie, że musi i rzeczywiście jest obecny w najświętszym sakramencie, ponieważ sam chleb i składowa chleba, również ma swój początek w początkowym stadium wieczności Bożej, jako możliwość zaistnienia.
ŁR
~Łukasz Ruda
7 czerwca 2023, 17:06
A przez niego wszystko się stało. Amen.
PK
~Paweł Kowalik
7 czerwca 2023, 12:42
Jak mawia Chrystus, niech wasza mowa będzie prosta tak, tak,nie,nie. A fałszywa mowa, niech będzie zdradzona. Ponieważ jest chora. Zamiast przyjmować poziom sofizmu do obrony prawdy, tylko po to, aby wybrzmiewać w tonie przeciwnika, który atakuję, jest skazaniem się na gechenne ośmieszenia, i odejścia od prawd wiary i św. chrześcijaństwa.
PK
~Paweł Kowalik
7 czerwca 2023, 12:39
Zamiast zajmować się pokrętną, chorą logiką wywodu postpozytywistycznego, bądź idealizmu, który jest całkowicie utopistyczny, utopijne, to należy uznać, że jedynym możliwym ideałem jest dogmatyzm, choć sam w sobie nie jest ideałem w sensie idealizmu, idealistycznego. A wyczerpany idealizm Hegla, który ostatecznie prowadzi do nazizmu, nie jest żadnym ideałem, tylko utopią, utopijną. Więc, tylko jeżeli chcemy mówić o ideale, to możemy powiedzieć przez pryzmat dogmatyzmu, że jest systemem idealnej konstrukcji logicznej, która przenika się wzajem jak sam byt, który jest przezeń pojęty, zrozumiały i objawiony swym najwyższym dzieciom, czyli człowiekowi przez samego stwórcę, który tak umiłował świat, że powołał do bytu swą samoświadomość w postaci człowieka. Dlatego jesteśmy dziećmi bożymi i naprawdę nimi jesteśmy.
AM
Adam Marski
7 czerwca 2023, 10:19
Jeszcze ostroznie, jeszcze nie wprost,ale kierunek jest konsekwentny. Ewolucyjna apostazja Terlikowskiego przyspiesza. Najpierw dekonstrukcja Eucharystii... Obecnośc przeciez jest niezgodna ze wspólczesna fizyką. Potem kolej na inne sakramenty, Kościół jako taki, a Bóstwo Jezusa oczywiscie tez będzie jedynie metaforą i wyrazem mesjanistycznych pragnien Izraela... Biblia co najwyzej zapisem ludzkiego doświadczenia wspólnoty Izraela...Itd,itp. W końcu przyjdzie czas na kwestionowanie istnienia Boga... Wszak wsolczesna fizyka nie potrzebuje juz tej protezy...Kolejne teksty tylko pokazują te niecierpliwosc z jaka oczekuje na zanik wiary chrześcijańskiej.. Fascynujący jest na swój sposób ten proces jakiemu podlega Terlikowski.
TB
~Tomasz Berger
7 czerwca 2023, 09:50
Artykuł stanowi teologiczny i metodologiczny miszmasz. Użalanie się, że metafizyka arystotelesowska nie uwzglednia zasady nieoznaczoności Heisenberga, ani zakazu Pauliego, ani nie da się opisać równaniem Schrodingera - świadczy o tym że ktoś miesza ze sobą języki, sposoby opisu świata i rodzaje rozumowania.
GR
~Gabriela Rozkosz
7 czerwca 2023, 08:34
Filozoficzno - teologiczno - fizykalne dywagacje o tzw. transsubstancjacji to mieszanie porządków: wiary i nauki. Wprawdzie wiara szuka rozumienia (słusznie!), ale nie jest i nie będzie tożsama z nauką. I vice versa - nauka może (i powinna) podprowadzać pod próg wiary, ale nigdy go nie przekroczy (patrz: funkcje trygonometryczne). Ponoć w Średniowieczu dywagowano, ilu też diabłów zmieści się na główce szpilki ... Chyba nie tędy droga. A może, zamiast zastanawiać się nad istotą transsubstancjacji, sięgnąć po książkę, a właściwie książeczkę dla dzieci (czytaj: dorosłych). "Marcelino, chleb i wino" to odkryta w Polsce jakiś czas temu, również zekranizowana, piękna i mądra religijna baśń o psotnym chłopcu z empatycznym sercem dostrzegającym ... głód ukrzyżowanego Boga i próbującym mu, po swojemu, zaradzić. Zyskuje Przyjaciela, gdyż Bóg zniża się do jego poziomu, zarazem wznosząc go do swojego. Najprostsza i najpiękniejsza teologia. Czysta prawda o Bogu i człowieku. Einsteinowskie E=mc2.
JP
~Jerzy Przeniczka
7 czerwca 2023, 18:08
My wierzymy, że to Ciało i Krew, bo Jezus tak powiedział a nie dlatego, że Tomasz znalazł uzasadnienie. Wiara oparta jest na wydarzeniu Chrystusa a nie na naszym myśleniu (oczekiwana przez Piotra obrona nadziei oparta jest na doświadczeniu zbawienia). Teologia ma szukać uzasadnienia, ale tylko po to, abyśmy przyjmując Syna Bożego mięli życie. Ale zawsze łatwiej jest przerzucać się słowami niż kochać.
GR
~Gabriela Rozkosz
9 czerwca 2023, 23:48
Wiara szuka rozumienia, a nie podpórek. W końcu i w nie można uwierzyć ...
SJ
~Sławomir J
6 czerwca 2023, 19:26
Tak, uwagi i „zastanowienia” Pana Terlikowskiego są bardzo cenne, nie dlatego, że są w 100% prawdą, ale zwracają uwagę na ważny temat. Zbywanie ich stwierdzeniem, że metafizyka to nie fizyka wyraźnie świadczy albo o niezrozumieniu tekstu, albo o tchórzostwie w zmierzeniu się z problemem. To już lepiej powiedzieć, co może być prawdą, że i tak nie zrozumiemy Eucharystii i każde wytłumaczenie jest głupie, nawet metafizyczne. Albo jednak zmierzyć się z tym tematem na poważnie.
WT
~Wojtek T.
6 czerwca 2023, 18:00
współczesna fizyka właśnie potwierdza, że podział na substancje i przypadłości jest bardzo adekwatny. Przypadłości to wielkości podlegające percepcji / pomiarowi - masa, energia i jej formy, oraz kolor, smak, zapach, itd. Warto podpytać jakiegoś znajomego fizyka, który ma orientację teologiczną, zanim napisze się w rewolucyjnym duchu o czymś, o czym nie ma się zielonego pojęcia. Jeśli już miałby się pojawić jakiś zarzut przeciwko systematyzacji 'substancja / przypadłości', to ten, że może on mieć charakter idem per idem, czy - równoważnie - ignotum per ignotum, a więc jest (bliski?) tożsamościowemu.
AS
~Antoni Szwed
6 czerwca 2023, 14:34
"Tyle, że - i o tym też nie należy zapominać - to rozumienie oparte jest na arystotelesowskiej fizyce, która odczytuje świat (a nie tylko Eucharystię) w kategoriach właśnie substancji i przypadłości, co - jak wiemy ze współczesnych odkryć fizyki - jest ujęciem nieadekwatnym i nieprawdziwym." Ależ NIE!!! Metafizyka Arystotelesa nie jest teorią przebrzmiałą, przeszłą, historyczną, nieadekwatną do czasów obecnych. Jest wielu ludzi na świecie (są także w Polsce), którzy współcześnie zajmują zagadnieniami metafizycznymi. Nie czynią tego na gruncie fizyki współczesnej, choć wielu z nich ma dobre pojęcie o naukach przyrodniczych. Każdy średnio wykształcony w metodologii nauk filozoficznych wie, że metafizyki i nauk teologicznych nie da się zredukować do nauk przyrodniczych, choć oczywiście można i trzeba czerpać różnego rodzaju inspiracje z tych ostatnich. To są trzy odrębne sfery ludzkiego poznania, które mają swoją autonomię. Wszystkie są człowiekowi potrzebne, choć na różny sposób.
AS
~Antoni Szwed
6 czerwca 2023, 14:15
Fizyka ma swój dobrze określony obszar badawczy i zasadniczo nie wkracza w obszar metafizyki. To znaczy, by badać zjawiska kwantowe fizyk nie potrzebuje szeregu pojęć metafizycznych typu: substancja, tożsamość, jakość jako taka, ilość jako taka, przyczyny rozumiane w sensie Arystotelesa nie Hume'a, powszechniki itd. Metafizyka ma odrębną sferę badań. Koncepcja Transsubstancjacji ma charakter metafizyczny i teologiczny, ale NIGDY nie ma charakteru FIZYCZNEGO!! Innymi słowy, skwantowana energia elektronu ma się nijak do metafizycznej przemiany substancjalnej chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa. Fizyka współczesna Z DEFINICJI nie dotyka tej przemiany. To nie jest rzeczywistość fizykalna. To wstyd, że Terlikowski (podobno "filozof") tego nie wie. A przecież swoje istotne braki w wiedzy mógłby łatwo wypełnić, czytając książki i artykuły Ks. Prof. Hellera. Ksiądz Heller tysiąc razy znakomicie tłumaczył te kwestie. Apel do Terlikowskiego - bierz i czytaj i nie pisz byle czego.
AS
~Antoni Szwed
6 czerwca 2023, 13:58
I znowu Terlikowskiego przerósł temat. Znowu napisał szereg bzdur, świadczących o jego wielostronnej ignorancji. Po pierwsze fizyka Arystotelesa nie ma nic wspólnego z fizyką nowożytną, tym bardziej ze współczesną. Fizyka Arystotelesa jest w istocie jego metafizyką. W metafizyce Stagiryty jedną z głównych kategorii jest substancja. Ogólnie rzecz biorąc, substancja jest w bycie podłożem, w którym tkwią najróżniejsze własności i relacje. Fizyków współczesnych interesują tylko własności a nie to w czym one tkwią. Dla fizyka nie jest ważne realne istnienie elektronu (on je zakłada), lecz własności elektronu (masa, ładunek, spin itd.). Te własności daje się wykorzystać utylitarnie (np. budując oscyloskop, tzw. lampę Crooxa itd.), natomiast substancja elektronu na gruncie fizyki i techniki jest nieużyteczna, a nie błędna czy sprzeczna z wynikami tych nauk. Dlatego w fizyce współczesnej (np. w mechanice kwantowej) nie używa się kategorii "substancji", bo jest zwyczajnie NIEPOTRZEBNA.