Trzeba czasem tak niewiele, żeby zacząć

(fot. Danuta Węgiel)

Wniosek z tej historii jest taki, że jeśli masz marzenia o lepszym świecie, nie rób biznes planu i nie czekaj, aż będziesz miał kasę. Wsiądź na rower i zawieź zupę. Pana Boga weź na ramę. Reszta przyjdzie z czasem.

Św. Benedykt przestrzegał swoich mnichów przed częstymi wędrówkami poza klasztorem. Z kolei św. Franciszek i św. Dominik wędrowali po świecie głosząc Ewangelię. A ja, skromna kobitka nie mająca nic z wielkości tych zakonników, wędruję po świecie w sprawach bardziej przyziemnych - budowy, plany, zaopatrzenie i wizyty u różnych, acz zawsze wspaniałych ludzi, z których niektórzy starsi są i słabi, a kiedy byli w pełni sił - pomagali nam bardzo. Ciągnę za sobą chłopów wspaniałych, którzy mi za kierowców służą, żeby szybciej było. A to Mikiego, a to Inżyniera, a to Jaśka. Bez was, panowie, panie słabe są i basta.

Dostaliśmy ostatnio kilka paczek. Paczki mają to do siebie, że są opakowane w kartony, a kartony z kolei palą się w piecu. Razem z adresem nadawcy. Tą drogą zatem dziękuję zbiorowo i indywidualnie za buty, prezenciki dla Artura, leki, słodycze, odzież i inne dobra, które na wioskę naszą targają kurierzy.

DEON.PL POLECA

Jak Gosia wyjeżdża to synek się bawi z Bratkiem, jak Jaśka nazywa autystyk. Obaj panowie wybywają zwykle w Polskę, a żeby nie gorszyć, to nie napiszę jak się taka wyprawa w naszym rodzinnym języku nazywa, chyba, że ktoś bardzo chce. Wczoraj było kino, lody i balony. Kino stawiał Tomasz, który przegrał z Jaśkiem jakiś zakład, a za bilet Artura zapłacił w pakiecie.

Gosia w tym czasie na okropnie ważnej i poważnej imprezie bawiła. Nagroda Anody. Zgłoszeń było mnóstwo, a ogromna większość postaci zasługuje na brawa i szacunek.

Wśród wielu ujął mnie pewien starszy pan, mieszkaniec Legionowa, który od lat pomaga ubogim, niepełnosprawnym ludziom z miasta. Wozi do lekarzy, przywozi obiady, wspiera. A czym wozi? Nie samochodem, na który go nie stać, tylko własnoręcznie skonstruowaną rykszą - od stu chyba lat pojazdem biedaków.

Czyż nie są to właśnie owe "środki ubogie", o których tyle w Kościele się mówi? Prawda, że jeden taki, zbyt "ubogi" środek zastąpiliśmy na Zupie na Plantach środkiem droższym, lecz bardziej skutecznym. Ale chłopaki zaczynali od roweru. Bo trzeba czasem tak niewiele, żeby zacząć, a kończy się hm... plan budowy nowego schroniska dla ludzi bezdomnych w Jankowicach powalił nas po prostu. Kiedy zaczynaliśmy 28 lat temu, nie mając grosza, w warunkach, dla dzisiejszych młodych, niewyobrażalnych, do głowy mi nie przyszło, że będzie to, co jest i jeszcze będzie. Z dachem porośniętym trawą. Ponoć dobrze się to sprawdza. Basenu na tymże dachu i lądowiska dla helikopterów na razie nie ma w planach, ale kto wie! I trudno taki projekt uważać za standard schroniska dla bezdomnych. Niech się szanowne Ministerstwo nie oblizuje. Na ogół zarówno my jak i inni remontujemy i adaptujemy stare rudery. Rękoma mieszkańców, środkami mocno ubogimi, dzięki dobroci ludzi. Tym razem stał się cud. Ktosik nam to wybuduje. Środki będą bogatsze, ale ubodzy będą w środku.

Wniosek z tej historii jest taki, że jeśli masz marzenia o lepszym świecie, nie rób biznes planu i nie czekaj, aż będziesz miał kasę. Wsiądź na rower i zawieź zupę. Pana Boga weź na ramę. Reszta przyjdzie z czasem. Przyjdzie pod górkę, a jakże, ale przyjdzie. Życie z Bogiem to przygoda, a nie plan marketingowy. Może się także źle skończyć. Wielu już jest karanych za "przestępstwo solidarności".

Kraków idzie pełną parą, a w Medyni Agnieszka z grupą lokalnych Przyjaciół plany snuje porządków wokół domu. Ogrodzić, drzewka, trawka i kwiatki. Nawet telefon i internet będą mieli dzięki stacjom wzmacniającym sygnał. XXI wiek!

Wielki Post będzie więc pracowity, zgodnie z zaleceniem Papieża, a przede wszystkim Pisma Św. Żeby ubogich w dom przyjąć, trzeba ten dom najpierw zrobić. Nie stać nas na post od jedzenia mięsa, bo ono kosztuje znacznie mniej niż rybka i serek. Nawiasem, w Środę Popielcową była w Zochcinie ryba, rzadkość u nas niezwykła, a w czwartek o resztki kilka osób się prawie pobiło, choć na obiad było mięso. Musiałam palnąć kazanie na temat pierwszeństwa w smakołykach dla kobiet w ciąży i chorych.

Sens postu a właściwie wstrzemięźliwości, tego od mięsa, nie w ogóle, chyba mocno stracił……sens właśnie. Uwielbiam naleśniki, a trochę mniej lubię kotlety. W wielu wspólnotach na Zachodzie w piątki je się bardzo skromnie, a zaoszczędzone pieniądze przekazuje ubogim. Generalnie mam wrażenie, że znakiem rozpoznawczym katolika nie jest łosoś na piątkowy obiad. Uwaga: To refleksja, a nie namawianie do łamania przepisów kościelnych.

Ponoć niejedzenie mięsa w piątki ma znaczenie symboliczne: nie jeść mięsa ze zwierząt, których krew spłynęła w dniu Męki Pana Jezusa. Ryba dozwolona, bo jest symbolem Chrystusa. To starożytna tradycja. Ponadto mięso przez wieki było daniem świątecznym, nie codziennym. Dlatego w dniu Ukrzyżowania Chrystusa go nie jedzono, bo to dzień smutku, nie radości.

Nad-obowiązkowo

Św. Antoni Wielki chciał wiedzieć na jakim jest etapie życia duchowego. Zapytał o to Chrystusa. Ten go pochwalił, ale powiedział, że w Aleksandrii jest pewien szewc, który jest lepszy od niego. Pomaszerował więc spiesznie Antoni zbadać sprawę. Szewc zdziwiony odpowiedział: "Nie robię nic wielkiego. To, co zarabiam daję po równej części ubogim, kościołowi i zostawiam sobie".

- To nic nadzwyczajnego, odparł Antoni. Ja wszystko oddaję. Musi być coś jeszcze, skoro Chrystus przysłał mnie do ciebie.

- Może to - powiedział szewc. - Kiedy pracuję, widzę przez okno tłum przechodniów. I modlę się, żebym ja prędzej został potępiony niż ktokolwiek z nich stracił Niebo.

Ta modlitwa pochodzić może tylko z serca zranionego miłością Boga. Pewien "szaleniec Chrystusa" w chwili śmierci odmawiał wejścia do Nieba i spierał się z Bogiem mówiąc: nie wejdę, póki mi nie obiecasz, że wszyscy będą zbawieni, że cała ziemia będzie zbawiona.

/Patriarcha Atenagoras IV/

Trzeba, żebyśmy się nauczyli widzieć zło i winę, jak widzi je Bóg. To jest trudne, ponieważ tam, gdzie my w naturalny sposób widzimy winę wymagającą potępienia i ukarania, Bóg widzi przede wszystkim nieszczęście wymagające pomocy. Wszechmocny jest także najłagodniejszym z bytów, najcierpliwszym. W Bogu nie ma najmniejszego śladu obrazy.

/E. Leclerc - francuski franciszkanin, b.więzień obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie/

* * *

Chcesz wesprzeć działalność siostry Małgorzaty Chmielewskiej i Wspólnoty Chleb Życia? Wszystkie potrzebne informacje znajdziesz na stronie: chlebzycia.org

Tekst pierwotnie ukazał się na blogu: siostramalgorzata.chlebzycia.org

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Trzeba czasem tak niewiele, żeby zacząć
Komentarze (1)
12 marca 2017, 20:54
Skoro Bóg jest dobry i nie wie co to zło, nie zna zła to wszędzie musi widzieć dobro. Przyjmując taką optykę można powiedzieć, że każdego dnia w każdym zakątku ziemi dzieje się dobro, czasem nie nagłośnione, anonimowe, ciche, niepozorne. Wczoraj obejrzałam film "Sól ziemi" o jednym z najsłynniejszych fotografów Sebastiao Salgado. Podziwiając niezwykłe czarno-białe fotografie poruszające w swojej wymowie zastanawiałam się jak w biedzie, cierpieniu, śmierci dostrzec dobro. Bo że Bóg widzi tu nieszczęście wymagające pomocy to oczywiste. I to właśnie robi Salgado, pokazuje nieszczęście i cierpienie wymagające pomocy dokładnie jak Bóg. Jest bardzo cierpliwy czasem na jedno ujęcie czeka wiele dni może miesięcy a nawet lat, pewnie Bóg też tak ma. Tylko jak dojechać tam rowerem?