W trosce o morale uczniów?

W trosce o morale uczniów?
Dariusz Kowalczyk SJ

Skandal jakich dawno nie było! Szaty rozdziera oburzona upadkiem dobrych obyczajów "Gazeta Wyborcza". Niezawodny red. Stasiński jest wstrząśnięty: "Nieletni uczniowie zlizujący z kolan księdza białą substancję w pozach poddaństwa to akt poniżenia godności młodych ludzi". Europosłanka Senyszyn, znana z troski o moralność, rozprawia z oburzeniem o "salezjańskiej szkole seksu oralnego".

Do tego oburzenia przyłącza się ponoć cała Europa, a przynajmniej brytyjskie bulwarówki, które lamentują nad "odrażającymi zajęciami" i "wielkim polskim skandalem". Z "naukowym" wsparciem spieszy psycholog, Małgorzata Ohme: "Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy ksiądz w Lubinie przesadził, powiem mu tak: Czy gdyby twój szef w pracy kazał ci lizać kolano, to byłoby OK?".

Otóż ja nie mam wątpliwości… Nie mam wątpliwości, że cała ta histeria jest sztucznie nakręcana i dawno przekroczyła wszelkie możliwe granice. Prawdopodobnie byłoby lepiej, gdyby wymyślono inne zabawy na otrzęsiny w salezjańskim gimnazjum w Lubinie. Gołe kolana księdza wyglądają w internecie zdecydowanie nieapetycznie. Poza tym trzeba było przewidzieć, że w naszych czasach ktoś może z tego zrobić nadmuchaną aferę.

DEON.PL POLECA

Nie dziwi mnie jednak to, że sami rodzice uczniów salezjańskiego gimnazjum nie widzą powodu, aby księdza (właściciela kolan) odsądzać od czci i wiary, i stają w jego obronie. Nie dziwią mnie uczniowie, którzy bronią księdza i swojej szkoły, tłumacząc cierpliwie, że to była zabawa, że nikt nikogo do niczego nie zmuszał, że nie ksiądz wymyślał te zabawy, że nie było żadnego lizania kolan, ale dotykanie nosem pianki na kolanach, i że wreszcie wszyscy ocenili wyjazd integracyjny, podczas którego miały miejsce otrzęsiny, bardzo pozytywnie. Wszyscy dobrze się bawili, nikt nie czuł się w jakikolwiek sposób poniżony. Nie jest też winą księdza i uczniów, że posłance Senyszyn wszystko skojarzyło się z seksem oralnym.

Pamiętam różnego rodzaju otrzęsiny, zielone noce itp. z mojego dzieciństwa i młodości. Czasem były one w lepszym, czasem w gorszym guście. W każdym razie dotykanie nosem pianki na kolanie szefa nie wydaje mi się czymś na tyle w złym guście, że trzeba wywoływać aferę na cały kraj, Europę i wołać prokuratorów, aby działali szybko i zdecydowanie.

Tymczasem można by było podyskutować o prawdziwych problemach polskiej szkoły. Mój znajomy był na wywiadówce, podczas której nauczycielka wychowania seksualnego opowiadała, jak prowadzi zajęcia z tego przedmiotu w V klasie (uczniowie mają po 11 lat). Posługuje się ona książką "Wielka księga siusiaków", będąca swoistym seks-poradnikiem dla naszych pociech. Bohater tej książeczki, siusiak, jest nazywany "przyjacielem". I możemy się dowiedzieć, co chłopcy mogą robić ze swoim "przyjacielem". Otóż mogą: grać na bandżo, walić konia, grać w pingla, robić z rączki do rączki, bawić się w jednorękiego bandytę, targać się za fujarę, pieścić swoje klejnoty, marszczyć trąbę, rąbać czy też trzepać konia, walić stojaka, uprawiać samogwałt, marszczyć freda… Podobne "mądrości" można znaleźć w książce "Wielka księga cipek", którą pani nauczycielka też wykorzystuje w nauczaniu dzieci.

Pedagog odwołuje się ponadto do jakiejś innej książki, w której można znaleźć różne śmieszne rysunki oswajające dzieci z problemami seksualnego współżycia. Na przykład jeden z rysunków przedstawia kobietę, która prowadzi partnera przez rynek na sznurku przywiązanym do jego przyrodzenia. Rysunek nawiązuje ponoć do rzeczywistej sytuacji, jaka miała miejsce gdzieś w Holandii.

Kolega wraz z żona nie życzą sobie, aby ich dzieci chodziły na takie zajęcia wychowania seksualnego. Szkoła w Polsce jeszcze respektuje takie stanowisko rodziców. Ale jak długo? Bo czyż nowoczesności nie należy dzieci uczyć wbrew zacofanym rodzicom!?

Mam wrażenie, że niektórzy z tych, którzy najżarliwiej oburzają się w mediach "występkiem" w salezjańskiej szkole, są jednocześnie zachwyceni propagowaniem wśród nastolatków autoerotyzmu i wczesnego, byleby "bezpiecznego" - przy użyciu kondomów - współżycia. Chcieliby także, aby nastolatki mogły dokonywać aborcji, nawet bez rozmawiania z rodzicami. Do tego dochodzi oczywiście pełna akceptacja feministyczno-homoseksualnej ideologii. No ale jak się nadarzy okazja zrobienia teatrzyku oburzenia przygotowanymi przez młodzież otrzęsinami z udziałem księdza, to skrzętnie z niej korzystają strojąc się w stróżów moralności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W trosce o morale uczniów?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.