Wielki Post z Benedyktem. Rezygnacja czy trwanie?
Benedykt XVI złożył Kościołowi konkretną propozycję na przeżycie Wielkiego Postu: tuż przed jego początkiem ogłosił swoją abdykację, wraz z jego końcem możemy zaś spodziewać się nowego papieża. Ta propozycja to udzielenie sobie odpowiedzi na pytanie, które brzmi: Kościele, ile z siebie dajesz, by trwać?
Pewnej pięknej praktyki nauczył mnie Stefan Wilkanowicz: kiedy spotykasz człowieka, kiedy dowiadujesz się o jego losie - jeszcze zanim o czymkolwiek pomyślisz, zawsze jest jedna rzecz, którą możesz mu ofiarować: krótka modlitwa. Niech modlitwa będzie zawsze na początku twojego towarzyszenia drugiej osobie. Kiedy dotarła do mnie wiadomość o ogłoszeniu przez Benedykta XVI decyzji o abdykacji, byłem od kilku dni odcięty od mediów. Dzięki temu emocje, które ta wieść obudziła, mogły szybko poddać się opisanej metodzie. Tym razem patent ten zaprowadził mnie jednak jeszcze dalej…
Na osobę i pontyfikat Ratzingera patrzeć zawsze należało w perspektywie wiary. Tę perspektywę trzeba też zachować wobec jego rezygnacji. Z pewnością nie jest przypadkiem, że swoje oświadczenie papież ogłosił w światowym dniu chorych i w liturgiczne wspomnienie objawień Matki Bożej w Lourdes, słynącej łaskami uzdrowień. Także w dzień, gdy Kościół podczas Mszy wspomina cud uzdrowienia, który był przez Boga dany wszystkim tym, którzy choćby dotknęli ubrania Jezusa (por. Mk 6,53-56). To bardzo znaczący tekst, gdyż ten, kto "uchwyci się skraju płaszcza człowieka z Judy", ten będzie zbawiony - głosiło już proroctwo Zachariasza (por. Za 8,23).
Dwa dni po deklaracji papieża przypada Środa Popielcowa. Rozpoczyna się Wielki Post. Zgodnie zaś z pierwszymi deklaracjami dotyczącymi terminów konsystorza, wyłonienia się z Kościoła nowego papieża możemy oczekiwać z końcem Wielkiego Postu. Wielkanoc powinniśmy więc przeżywać już z następcą Benedykta XVI na tronie piotrowym. Wielkie Post, proponuję jednak, przeżyjmy z Josephem Ratzingerem. Oczywiście, że przez najbliższe tygodnie można zajmować się interesującymi personaliami papabili. Ale można też zainteresować się własną osobą w odniesieniu do lekcji, jaką na koniec swojego pontyfikatu daje Benedykt.
Aby wypełniać swoje powołanie i aby głosić Ewangelię "…niezbędna jest - powiedział papież w oświadczeniu - siła zarówno ciała, jak i ducha, która w ostatnich miesiącach osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać moją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mi posługi". Jak się to odnosi do Kościoła i jak do każdego z jego członków? Czy Kościół trwa przy Chrystusie, czy ma odwagę przyznać się, że niekiedy z tego trwania rezygnuje? Bo może jest tak, że trwamy w swoich rolach, ale tylko dlatego, że nigdy w nie w pełni nie weszliśmy. Może wcale nie mamy tak radykalnej - czyli sięgającej korzeni (etymologicznie) - świadomości swojej chrześcijańskiej odpowiedzialności…
I może to właśnie, osobista odpowiedzialność za rezygnację bądź trwanie, powinno być zwieńczeniem Wielkiego Postu 2013, który należałoby przeżyć wspólnie z Josephem Ratzingerem.
Skomentuj artykuł