Wkurzająca "Klątwa"
Pal licho "Klątwę"! W końcu mało kto ją widział. Gorzej, że taką taktykę (wrzucania granatu do pokoju) stosuje się wobec nas dość często. Drażni się ludzi, wywołuje konflikty, szczuje się jednych na drugich. I zamiast rzeczowej dyskusji mamy przekrzykiwanie się, reagowanie agresją na agresję.
Kiedyś, gdy uczyłem się o strukturze atomu, mówiono mi, że narzędzia poznawcze są w tym wypadku tak "duże", iż każda próba zajrzenia do wnętrza atomu jest jego zniszczeniem. A więc badanie tej struktury to jakby wrzucanie granatu do pokoju i obserwowanie efektów wybuchu. Ma to jakąś wartość poznawczą. Ale jak dużą? Na ile jest poznawaniem, a na ile zniekształcaniem?
Podobnie czuję się, gdy ktoś mnie np. bombarduje "Klątwą". Wrzuca granat i oczekuje, że coś będzie. Tylko nie widać, by miał narzędzia do badania promieniowania itp. Nie widać, by wywoływał rzeczową dyskusję. Napięcia są duże, reakcje skrajne, sporo zamieszania... Ale co z tego wynika? Obrażanie jest tak mocne i sięga po tak "przesadzone" środki, że badanie reakcji nie ma sensu, niczego nie przynosi. Wobec wybuchu człowiek się chowa i stara się przeżyć, a nie reflektuje. W czasie bombardowania nie dyskutuje się, a tym bardziej nie próbuje przekonać siebie czy innych do racji bombardujących. Trudno wtedy krzyczeć do obsługi działka przeciwlotniczego, by może jednak zastanowili się, czy aby nie strzelają do biednych ofiar, do zmanipulowanych żołnierzy, do narzędzi w rękach ich niecnych mocodawców lub jeszcze inaczej: że zasłużyliśmy sobie na takie potraktowanie, bo i my byliśmy agresorami itp.
Pal licho "Klątwę"! W końcu mało kto ją widział. Gorzej, że taką taktykę (wrzucania granatu do pokoju) stosuje się wobec nas dość często. Drażni się ludzi, wywołuje konflikty, szczuje się jednych na drugich. I zamiast rzeczowej dyskusji mamy przekrzykiwanie się, reagowanie agresją na agresję. Piszę to w dniu "czarnego protestu".
Jest przeciw czemu protestować w naszym kraju. Są ważne problemy do przedyskutowania. Powstawały w ostatnich miesiącach różne ciekawe inicjatywy i platformy spotkania między środowiskami o odmiennych poglądach. Ale wydaje się, że to wszystko zostało "przykryte" wkurzeniem. Rozumiem, że ono jest bardziej nośne. Ale przestrzegam przed złudną nadzieją na to, że wkurzenie zmobilizuje masy. Jest ono krzykliwe, ale raczej wykluczające. Tzn., że większość, czyli centrum, ludzie solidnie pracujący nie chcą swoją masą firmować krzykaczy, nie chcą iść pod nieracjonalnymi hasłami.
Bywa, że wkurzenie jest masowe. Ale musi to dotyczyć konkretnej życiowej sprawy. Gdy sprawa jest nieżyciowa, mobilizuje tylko grupkę "fanatyków".
Jak to wykorzysta "wielki manipulator"? Ustąpi przed nieżyciowymi żądaniami, najlepiej jakiejś grupy wkurzonych. Wtedy uwierzą, że mają siłę, że mogą. Po co dyskutować, po co budować szeroki front, skoro wystarczyło nasze wkurzenie? Manipulator da im poczuć smak zwycięstwa, by ono ich zaślepiło. Wtedy nie będą dbali o sojuszników, zredukują się do grupy oderwanej od rzeczywistości, czyli od rzeczywistych oczekiwań społecznych, od zaplecza.
To była stara metoda PRL-owska. Pamiętam, jak ją stosowano po 1980. Dzielono opozycję na ekstremę i resztę. Specjalnie drażniono wyselekcjonowane środowiska, "odpowiednich" liderów, by ich wkurzyć, by podejmowali działania nieracjonalne i tak naprawdę niemające poparcia społecznego. Wystarczy wspomnieć, co się działo w 1981 na wiosnę przed spodziewanym strajkiem generalnym. Takie ustawienie sobie "ekstremy" miało usprawiedliwić wprowadzenie stanu wojennego. To zwłaszcza miało przekonać przekonanych, czyli "aparat": trzeba spacyfikować tych nieracjonalnych, bo jak my tego nie zrobimy, to sowieci...
Sam się nieraz wkurzam. Wyspiański, gdy był przekonany o tym, że już umiera, myślał nawet o samobójczym zamachu. Tak był wkurzony. I tak chciał być przydatny.
Większość jednak na wkurzonych patrzy jak na wariatów. Wielki manipulator wie o tym i dlatego wkurza (obrażając jak "Klątwa"), bo wie, że przeciwnik, który dał się ponieść wkurzeniu, prędzej czy później zostanie wyizolowany.
Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"
Skomentuj artykuł