Wołanie oblicza Innego

Fot. Jakob Rosen / Unsplash

Pojednanie jest możliwe tylko, gdy naprawdę zobaczymy oblicze, twarz drugiego. Nie maski, w którego go ubieramy, ani nawet nie te, które przybiera on sam, ale jego własne oblicze. To jednak wymaga wysiłku.

Plemiona mają się świetnie. Jeśli nie idziesz szeregu, nie maszerujesz równym krokiem w jednym z wybranych kierunków ku świetlanej przyszłość (w istocie wszystko jedno, czy jest to przyszłość postępowa, narodowa czy religijna), jeśli masz wątpliwości, zadajesz pytania - to już jesteś przeciwnikiem i trzeba Cię przywołać do porządku. Ostatnio przekonała się o tym - myślę, że dość boleśnie - dr hab.Karolina Wigura - którą do porządku przywołał w dość agresywnym i nie ma co ukrywać paternalistycznym tekście w „Gazecie Wyborczej” prof. Jan Grabowski. Inni, dla odmiany po prawej stronie, też co jakiś czas przekonują się o tym nader dosłownie. Jak wiadomo - a śpiewał o tym w tych rzadziej cytowanych zwrotkach słynnych „Murów” Jacek Kaczmarski - „kto sam ten nasz największy wróg”. A ten, kto co gorsza wychodzi poza szereg, to już zdrajca.

O tych, którzy są w drugim plemieniu, w innej wspólnocie politycznej, światopoglądowej lepiej nawet nie wspominać. Oni są już nie tylko przeciwnikami, ale wrogami, kłamcami, ludźmi osobiście nieuczciwymi. Różnice polityczne czy światopoglądowe, naturalne przecież, zostały w naszym myśleniu przekształcone w moralne. A tu już zgody być nie może. Jest tylko potępienie, odrzucenie, wrogość. Przestrzeń na Wersal, na dobre maniery kończy się, gdy jest wojna, i to nie o poglądy, ale przecież o rzeczy najważniejsze. O prawdę i dobro, o religię, albo o konstytucję, wolności obywatelskie, o wybory. I biada tym, którzy sugerują, że ponad różnicami, czasem mniej, a czasem bardziej ważnymi, jest jeszcze jakaś wspólnota, że rozmowa, bycie z innymi jest wartością, że możemy się radykalnie różnić i jednocześnie przyjaźnić. Tacy są najgorsi, bo przekraczają granice, które powinny być nienaruszalne, bo uwiarygadniają drugą stronę, bo nie są wystarczająco radykalni i odważni. A wszystko to w momencie, gdy - by znowu zacytować Kaczmarskiego - trzeba jasno decydować: „Ten z nami! Ten przeciw nam!”.

DEON.PL POLECA

A będzie tylko gorzej. Frustracja związana z zamknięciem; kryzys - zarówno ekonomiczny, jak i społeczny - po-covidowy, który już teraz przepowiadany jest przez ekspertów jako większy, niż ten po Wielkim Kryzysie na przełomie lat 20. i 30. XX wieku; media społecznościowe, które wbrew marzeniom nie budują wspólnoty, ale spajają - często w poczuciu krzywdy, niechęci do innych - wąskie plemiona, które o istnieniu tych drugich, innych wiedzą tylko z memów i pamfletów i znają tylko ich wyobrażenia, a nie realne oblicza; czy wreszcie bańki medialne, które sprawiają, że część informacji o tych innych, tych drugich w ogóle do nas nie dociera - to wszystko nie pozwala na tani optymizm. Nie chcę być tu Kasandrą, ale można odnieść wrażenie, że jeśli komuś wydaje się, że teraz jest źle, to musi się spodziewać, że za jakiś czas będzie gorzej. Ani spor polityczny (dodajmy nie tylko w Polsce), ani światopoglądowy nie będzie wygasał, a opisane powyżej zjawiska będą go tylko wzmacniać.

Co nam zostaje w takiej sytuacji? Co powinniśmy zrobić? Wydaje się, że jedynym wyjściem jest szukanie ścieżek (bo nawet nie dróg) dojścia do drugiego, do Innego, do jego Oblicza, Twarzy. Taką propozycją jest niewątpliwie utwór Dominika Dubiela SJ „Twarz. Osiem błogosławieństw”. Odnosi się on, tego też trzeba mieć świadomość, do wydarzeń także z poza Polski, do wojny domowej w Birmie, do wielkich zmian demograficznych, do migracji, ale w istocie i przede wszystkim odnosi się do naszych serc, do tego, jak my sami spoglądamy na świat, na innych. Czy „Inny” dla mnie rzeczywiście może być Inny czy jednak wolałbym aby ta inność rozgrywała się w ściśle ograniczonej przestrzeni? Albo ujmując rzecz bardziej wprost: czy akceptuję inność taką jaka ona jest czy tylko taką, jaka mi odpowiada? Ale jeśli to ostatnie, to w istocie nie mogę mówić o akceptacji inności, a jedynie lekko zmodyfikowanej tożsamości. Akceptacja inności to zgoda na to, że ktoś będzie ode mnie radykalnie inny, uznanie, że za jego postawą może stać dobra wola i uczciwość intelektualna. Nie, nie musi to oznaczać, że druga strona też ma rację, ale niewątpliwie oznaczać powinno założenie, że ma ona dobrą wolę, i że jak druga chce poszukiwać prawdy. Czy to może być naiwne założenie? Może, ale taką samą naiwnością jest uznanie, że po naszej stronie wszyscy mają dobrą wolę, o wygodnym założeniu, że ja zawsze kieruję się wyłącznie dobrą wolą nie wspominając.

I na koniec, trudno nie przypomnieć, że do spotkania, do zobaczenia się potrzebne jest spojrzenie sobie w Twarz, w Oblicze. Emmanuel Levinas, francuski filozof dialogu, wskazywał, że podstawą każdej etyki jest po Holokauście dostrzeżenie w obliczu Innego/Drugiego wołania: „nie zabijaj”. Dla rozmowy, dla dialogu istotne jest jednak coś jeszcze. Trzeba nie tylko zdjąć swoje maski, ujawnić swoje oblicze, ale także podjąć wysiłek zobaczenia twarzy drugiego, takiej jaka ona jest, a nie takiej jaką ją sobie wyobrażamy, jaką chcielibyśmy ją widzieć. Nie karykatury, ale twarzy, nie maski, ale twarzy. To jest fundament spotkania. Czas Wielkiego Tygodnia, gdy - co pokazują Ewangelie - opadają maski Apostołów, gdy oni sami poznają prawdę o sobie, o swojej słabości, niewierze, braku solidarności, i gdy swoje oblicza ujawniają inni, których czasem uważać można było za przeciwników (by wymienić tylko setnika spod krzyża, dobrego Łotra i wielu innych osób), które wtedy - nie dlatego nawet, że znało Jezusa, ale dlatego, że miało odruch dobrego serca okazało Mu litość i miłosierdzie - jest świetną okazją do tego, byśmy i my stanęli w prawdzie o sobie i innych i zobaczyli, że gdy zawiedli Apostołowie, to ich miejsce niekiedy zajęli poganie. To też jest ważny sygnał dla zrozumienia, co oznacza pojednanie i przebaczenie.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wołanie oblicza Innego
Komentarze (5)
PN
~Piotr Najoh
3 kwietnia 2021, 07:17
Myślę, że to bardzo mądry tekst. Sam jestem liberałem, często przeciwnym nauczaniu kościoła, ale chciałbym, żeby po mojej stronie sporu znalazły się tak mądre osoby jak pan Terlikowski, które zamiast rzucać sloganami, zechciałyby usiąść, porozmawiać i spróbować zrozumieć inaczej myślących. Mam wrażenie, że tekst pana Terlikowskiego dobrze współgra z ostatnim kazaniem papieskiego kaznodziei (zapomniałem jego nazwiska) o tym, co nas dzieli i jak złowrogi jest to proces.
no_name (PiotreN)
30 marca 2021, 23:55
Z całym szacunkiem, ale powoływanie się w tym felietonie przez red. Terlikowskiego na teksty J. Kaczmarskiego jest jakimś nieporozumieniem mało adekwatnym do dzisiejszej rzeczywistości. Pan Terlikowski jest na tyle młodym człowiekiem, że teksty Kaczmarskiego są dla niego równie odległe jak poezje K.K. Baczyńskiego. Co do meritum artykułu, to niestety żyjemy w czasach, w których czwarta władza stała się pierwszą. Człowiek już nie jest podmiotem, stał się przedmiotem, któremu współcześni spin doktorzy od wszechobecnej manipulacji wcisną każdy kit. Brak sumień, brak refleksji, brak wstydu.
JW
~Julia Wieczorek
30 marca 2021, 19:58
Świetny tekst! Jakże prawdziwy...
AE
~Anna Elżbieta
30 marca 2021, 14:50
Dobry tekst. I znakomita pieśń świetnie zilustrowana. Chyba to jest droga wyjścia z kryzysu niemożności porozumienia się. Tylko czy stać nas na to? Każdego z nas?
KS
Konrad Schneider
30 marca 2021, 12:23
Dziekuje Panu za przywolanie do pamieci zbiorowej tekstow Jacka Kaczmarskiego! Wiem, ze jest on jednym z Pana ulubionych poetow. Ten zachwyt tworczoscia Kaczmarskiego podzielam w calej pelni!