Wy dajcie im jeść. Ale jak?
Świat obiegły szokujące zdjęcia ludzi dziesiątkowanych kolejną plagą głodu we wschodniej Afryce. Może te niepokojące obrazy są jak greckie tragedie, które mają wstrząsnąć, przebudzić i pouczyć, by nie zapomnieć, że też jestem człowiekiem w potrzebie, że i mnie może kiedyś czegoś poważnie zabraknąć?
W ubiegłych tygodniach świat obiegły szokujące zdjęcia ludzi dziesiątkowanych kolejną plagą głodu we wschodniej Afryce. Przyznam, że należę do tych osób, które czują się zakłopotane i nie mają zbyt jasnego pojęcia, co wobec tego począć. To wielce niewygodne obrazy, jak z innej bajki, lub bardziej z horroru, z innego wymiaru, odległego od naszej rozpieszczonej i pławiącej się w morzu nadmiaru Europie. To widok nieestetyczny, wyzywający, psujący dobry humor, nieprzystający do naszego sytego, nabrzmiałego od komercji i opuchniętego od konsumpcji świata. Chodzące kościotrupy powleczone skórą, z nadętymi od głodu brzuchami i wybałuszonymi oczami jakoś za bardzo mi kontrastują z uśmiechniętymi paniami i panami z kolorowych reklam, zachwalających wdziękami swych ciał zbytki i ekstrawagancje w galeriach handlowych i na ulicznych bilboardach.
Wszystko to sprawia, że odwracam głowę, by nie spoglądać na tych nieszczęśników. Wprawdzie zrazu ogarnia mnie współczucie, ale już po chwili jak zimny pot oblewa mnie dziwna bezradność, niepokój, niesmak. I żeby tego było jeszcze za mało, zaledwie przy próbie chwilowej refleksji trwającej jak błysk flesza, dopada mnie także poczucie winy, dosyć przykra i świerzbiąca przypadłość, której chcę się natychmiast pozbyć. Bo w sumie nie wiem, czy powinienem sobie teraz odjąć czegoś od ust, a może za dużo wydaję, a może zacząć jeść chleb z margaryną, zapomnieć o mięsie, nie mówiąc już o porcji lodów.
Na szczęście głowę mam nie od parady. Rozum przeszkolony do udziału w tego typu akcjach rychło przybywa z odsieczą, by ugasić ten chwilowy wewnętrzny pożar. Daj sobie spokój, przecież nie odpowiadasz za to, że jakieś oszalałe grupy, bojówki i religijni fanatycy blokują konwoje z żywnością i pogrążają własnych obywateli w coraz większej nędzy. Nie masz wpływu na nierówności społeczne w świecie. Nie zasypiesz otchłani między bogatymi a biednymi. Nie zatrzymasz wyzysku ubogich przez możnych tego świata. Ludzie nie głodują z powodu braku żywności, tylko na skutek jej niewłaściwej dystrybucji. Nie pojedziesz przecież do Afryki, by rozdawać mąkę i mleko w proszku. Po co będziesz się ograniczał, skoro ktoś inny skonsumuje za ciebie lub wyrzuci na śmietnik, mając i tak wszystko w nosie.
I tak prawie się uspokoiłem. Regulator sumienia przyciszony. Dyskomfort moralny zniwelowany. Od razu ulżyło. A tak przy okazji, to po co w ogóle zaglądać na te zdjęcia. Ale tego wołania nie da się we wnętrzu całkowicie zagłuszyć. Można tylko kliknąć na inną stronę, udawać, że mnie to nie dotyczy. Obwiniać Murzynów za ich biedę, co zdarza się często pośród internautów. Nie będę podawał przykładów, bo aż wstyd.
Otwieram jednak Pismo św. i czytam Ewangelię przeznaczoną na niedzielę. I szczęka mi opada. Słyszę słowa Jezusa, skierowane do apostołów mających zatroszczyć się o zgłodniałych słuchaczy: "Wy dajcie im jeść". "Nie mamy nic, prócz pięciu chlebów i dwóch rybek" - powiadają zaskoczeni uczniowie. Po tym kolejnym kuble zimnej wody, oczywiście szybko się otrząsam jak kura zmoczona deszczem i od razu przechodzę do sensu metaforycznego. Przecież studiowałem teologię i wiem, jak należy czytać Pismo św. Tutaj chodzi o zapowiedź Eucharystii, a ostatecznie to i tak Jezus rozmnożył te chleby i ryby.
A jednak ktoś, czyli uczniowie, musieli je tam przynieść, nie spadły z nieba ot tak po prostu. "Nie mamy nic prócz". Ciekawe, że w oczach ludzkich te pięć chlebów to prawie "nic". W oczach Bożych bardzo wiele. Podobnie jak apostołowie rozkładam ręce: bo co ja biedny mogę tutaj zdziałać? Od razu chciałbym nakarmić wszystkich, zrewolucjonizować świat, a to niemożliwe, no bo cóż to jest pięć chlebów na tak wielu? Ale słowo Boże nie zostawia mnie w spokoju. Wierci dziurę w brzuchu. Zastanawiam się więc jeszcze raz, jakiego "nic" mógłbym udzielić umierającym dzieciom w Somalii? Jak to "nic" miałoby do nich dotrzeć? Owszem, mogę przy najbliższej okazji wpłacić nieco pieniędzy na PAH lub dać na akcję Caritas. I zrobię to. A może tutaj jednak chodzi o jeszcze coś innego? Może niekoniecznie jedynie o ludzi z Afryki? Może moje drobne "nic", w powiązaniu z Bożą wszechmocą, ma się przysłużyć tym, z którymi żyję, nie tylko oczekującym na chleb? Może te niepokojące obrazy są jak greckie tragedie, które mają wstrząsnąć, przebudzić i pouczyć, by nie zapomnieć, że też jestem człowiekiem w potrzebie, że i mnie może kiedyś czegoś poważnie zabraknąć? Nie tylko słodkiej bułeczki na śniadanko. Może chronią mnie przed tym, by moje serce nie zamieniło się w kamień, przybrany oczywiście, aby nie wyglądał tak bezwstydnie goło, w najelegantsze i arcymądre wymówki?
Muszę się jeszcze gruntowniej zamyślić nad swoim "nic". By się zbyt łatwo nie rozgrzeszać.
CARITAS POLSKA, ul. Skwer Kard. Wyszyńskiego 9, 01-015 Warszawa,
Bank PKO BP S.A. 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526;
Bank Millenium S.A. 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 z dopiskiem: SUDAN KENIA
Darowizny w walutach obcych można przekazywać na następujące konta:
Bank Millenium S.A. al. Jerozolimskie 133, 02-304 Warszawa S.W.I.F.T. BIGBPLPWXXX
euro (EUR): PL 23 1160 2202 0000 0000 3436 4677
dolar (USD): PL 57 1160 2202 0000 0000 6663 1212
funt (GBP): PL 36 1160 2202 0000 0000 7232 7236
Chcesz pomóc?
Wpłać na konto statutowe PAH BPH 91 1060 0076 0000 3310 0015 4960 z dopiskiem "Głód"
Wpłać na konto zbiórkowe BPH 30 1060 0076 0000 3310 0016 1199
Skomentuj artykuł